Woźniak: Myślałam, że idę na trening siatkówki...
W Szczecinie zagrała świetny mecz, w Kielcach poniosły ją trochę emocje. Izabela Woźniak to jedna z młodziutkich zawodniczek KSS-u, które przyczyniła się do utrzymania drużyny w ekstraklasie. – Kocham ten sport i cieszę się, że mogę grać w tym klubie – przekonuje niespełna 18-letnia rozgrywająca.
Trener Marek Smolarczyk bardzo chwalił cię po środowym występie w Szczecinie. Zdobyłaś pięć bramek i ponoć zagrałeś „bez stresu i strachu”.
- Nie jestem doświadczoną zawodniczką, ale dostałam szansę i chciałam ją wykorzystać. Niestety w pierwszym meczu nie mogły zagrać Ola Pokrzywka i Marija Gedroit, a moim zadaniem było je zastąpić. Starałam się zrobić wszystko jak najlepiej, ale i tak nie wszystko wypadło idealnie... Przecież z mojego powodu mogłyśmy nawet przegrać. W końcówce prowadziłyśmy bowiem jedną bramką, ale oddałam za szybko rzut. Na szczęście obyło się bez przykrych konsekwencji.
W rewanżu chyba poniosły cię trochę nerwy? W drugiej połowie arbiter spotkania pokazał ci czerwoną kartkę.
- Musiałabym raz jeszcze zobaczyć te przewinienia. Ale wiadomo, zagrałam trochę ostrzej. Nie wiem czy to zasługiwało na dwie minuty kary. Trochę szkoda, bo ciężko ogląda się mecz z trybun… Zdecydowanie bardziej wolę być na parkiecie. Na szczęście do składu wróciła Ola Pokrzywka, która zagrała super mecz!
Na trybunach spędziłaś kilkanaście minut, ale potem mogłaś szybko wbiec na boisko i świętować z koleżankami utrzymanie.
- Bardzo się z tego cieszymy! Może nie było tego widać na boisku, ale w szatni naprawdę było wspaniale. Ogromna radość! To nasz duży sukces, jesteśmy szczęśliwe, że dalej będziemy mogły grać w ekstraklasie. Ja zbyt dużo meczów w tej klasie rozgrywkowej wprawdzie nie rozegrałam, ale wierzę, że w kolejnym sezonie będę częściej się pojawiać na boisku. No i trochę ucieszyłyśmy się też, że wreszcie ten sezon się skończył (śmiech) Teraz możemy wziąć się za naukę i oceny. Przecież zbliża się koniec roku!
Trudno jest godzić szkołę z treningami?
- Ja to jeszcze pół biedy, bo kończę drugą klasę liceum, ale dziewczyny miały w tym roku maturę. Inne są na studiach, więc też lekko nie mają. Ale da się pogodzić naukę ze sportem. Trenujemy pięć razy w tygodniu, ale to nie jest problem, jeśli chce się to robić.
Ale za rok to ty będziesz miała maturę. Odpuścisz ręczną?
- Nie ma mowy. Kocham ten sport i będę robiła wszystko, żeby pogodzić ze sobą obie sprawy. To nie oznacza, że zaniedbam naukę. To dla mnie bardzo ważne, by dobrze skończyć szkołę. Chciałabym studiować fizjoterapię na AWF, więc muszę się przyłożyć. Ale w przyszłym roku nie dość, że ekstraklasa, to też chciałabym z juniorską drużyną powalczyć o medal Mistrzostw Polski. Na pewno łatwo nie będzie.
W tym roku wam się nie udało. Na MP juniorek zajęłyście siódme miejsce.
- Celowałyśmy w medal, ja bardzo liczyłam nawet na złoto... Miałyśmy świetne fragmenty w tym turnieju, ale też beznadziejne. Raz jedna zawodniczka zagrała lepiej, raz gorzej, a niestety jedna piłkarka meczu nie wygra. Nie stanowiłyśmy monolitu i stąd wzięła się ta odległa pozycja.
Można powiedzieć, że grasz w dwóch zespołach – seniorskim i juniorskim. W obu ci się podoba?
- Tak, pewnie. Atmosfera jest bardzo fajna. W pierwszej drużynie kontakty są bardzo dobre, bardziej doświadczone zawodniczki, jak Marta Rosińska czy Ola Pokrzywka, zachowują się w porządku. Znakomicie dogaduję się też z Alą Nowak i Martą Słomą. Wiadomo, zdarzają się czasem sprzeczki, ale to chyba normalne w takiej grupie. W juniorkach też jest świetnie. Tam właściwie uwielbiam wszystkie dziewczyny (śmiech) Ale Agnieszka Poborca jest zdecydowanie na pierwszym miejscu.
Bardzo różnią się treningi juniorek od seniorek?
- Szczerze mówiąc nie. Przynajmniej ja nie odczułam większej różnicy. W obu przypadkach trzeba dawać z siebie wszystko.
Niedługo skończysz 18 lat. Długo trwa twoja przygoda z piłką ręczną?
- Od 5 klasy szkoły podstawowej. Koleżanka zaprowadziła mnie na pierwszy trening. Poszłam, bo bardzo ją lubiłam i w sumie… trochę się nudziłam. Powiem szczerze, że nawet nie wiedziałam na co idę – może na siatkówkę, albo karate (śmiech) Ale szybko pojechałam na obóz i to był właśnie początek. Potem zaczęłam chodzić na mecze. Grała wtedy jeszcze Iza Duda i widząc jej postawę na boisku pomyślałam: „ja też tak chcę”. Zaczęłam sobie trochę marzyć o podobnej karierze i naprawdę starałam się o to.
Wspomniałaś wyżej, że kochasz szczypiorniaka.
- Tak, w moim życiu była tylko ręczna i ręczna. A potem dostałam jeszcze powołanie do reprezentacji. Byłam powoływana regularnie przez dwa lata. To było super przeżycie, spełnienie marzeń. Człowiek czuje się taki wyróżniony, może grać w koszulce z orzełkiem na piersi. Nigdy tego nie zapomnę.
Wiążesz swoją przyszłość z tym sportem?
- Tak, bardzo bym chciała. Będę robiła wszystko w tym kierunku. Mam nadzieję, że szczęście się do mnie uśmiechnie, ale wiem, że muszę mu w tym pomóc ciężką pracą na treningach.
Rozmawiał Tomasz Porębski.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze