Trzeba się cieszyć, ale umiarkowanie. Cel jest jeszcze daleko
- Ważne trzy punkty, z których trzeba się cieszyć, ale umiarkowanie, bo cel jest jeszcze daleko. Musimy się dalej skupić na pracy i dalej "haratać" na boisku - mówi Marek Kozioł, bramkarz Korony Kielce po zwycięstwie 1:0 nad ŁKS Łódź. Kielczanie po słabym meczu pokonali ostatnią drużynę w tabeli i dzięki temu wciąż jeszcze liczą się w walce o utrzymanie w lidze.
Spotkanie na Suzuki Arenie nie było wielkim widowiskiem. O stylu nikt nie będzie jednak wkrótce pamiętał, a punkty pozostaną, bo te - dla kieleckiej Korony - są bezcenne, niczym tlen. O zwycięstwie przesądziło trafienie Adnana Kovacevicia z rzutu karnego, który sędzia podyktował dopiero po analizie spornej sytuacji na wideo.
Kielecki golkiper nie miał w tym spotkaniu zbyt wiele pracy, bo rywal nie postawił poprzeczki wysoko. Znacznie częściej wykazać musiał się jego vis-a-vis Arkadiusz Malarz, który interweniował m. in. przy uderzeniach Petteriego Forsella i Mateja Pucki. - Bardzo się z tego cieszę, bo chłopaki grali bardzo dobrze w obronie. Było sporo blokowanych strzałów, które do mnie nie docierały. Mimo wszystko pozostawałem skoncentrowany z tyłu i starałem się podpowiadać kolegom. - podkreśla Kozioł.
- Końcówka była nerwowa i do końca musieliśmy pozostać skoncentrowani, uważać do ostatniego gwizdka. Czasem tak jest, że rywal przez całe spotkanie nie potrafi stworzyć sobie sytuacji, a potem zdobywa gola w ostatnich minutach. Na szczęście tego uniknęliśmy w tej chaotycznej końcówce - zauważa doświadczony zawodnik.
Spotkanie z ŁKS było pierwszym w wykonaniu kielczan pod wodzą nowego trenera, Macieja Bartoszka. I choć na razie 44-letni szkoleniowiec nie miał jeszcze zbyt wiele czasu, aby wpoić swoim piłkarzom swoją filozofię, jego pomysł na grę było widać już gołym okiem. Korona grała agresywnie, wysokim pressingiem. To zaskoczyło ŁKS. - Z tego miejsca chciałbym podziękować trenerowi Smyle za wszystko, co zrobił dla Korony. Trener Bartoszek próbował wprowadzić w nas optymizm i dobrze się to ułożyło. Pierwsze koty za płoty. Wiemy, o co gramy i nikt nogi odstawiać nie będzie - kwituje Kozioł.
fot: Mateusz Kaleta
Wasze komentarze