Czasami jest piękny tort, a czasami klaps. Wisienką na torcie będzie zwycięstwo
Korona Kielce od razu po pucharowym, przegranym meczu z Zagłębiem Lubin rozpoczęła misję Śląsk Wrocław. Z wiceliderem ekstraklasy zagra w piątek na Suzuki Arenie i będzie to trzeci mecz kielczan pod wodzą nowego szkoleniowca, Mirosława Smyły. Dwa pierwsze kończyły się porażkami. - Musimy szukać pozytywów. W piątek czeka nas ciężki mecz, ale pokażemy zęba. Może nawet wcześniej, niż w poprzednich spotkaniach - mówi trener Korony.
W spotkaniu zabraknie na pewno ze względów zdrowotnych Jakuba Żubrowskiego i Michaela Gardawskiego. Do tego za cztery żółte kartki pauzuje Ognjen Gnjatić - Wszyscy pozostali się do naszej dyspozycji - informuje opiekun Korony. I nie ukrywa: - Ich brak to pewien problem. Chciałbym w końcu zobaczyć Żubrowskiego, bo nie widziałem go nawet w treningu. Regeneruje się, ćwiczy indywidualnie. Wszystko jest na dobrej drodze, aby od przyszłego tygodnia do nas wrócił.
REKLAMA
Opiekun Korony ma jednak duże bogactwo wyboru, bo - jak sam mówi - akces to gry zgłaszają dobrą postawą kolejni zawodnicy. - Mały ból głowy jest. Kilku zawodników jeszcze parę dni temu nie było do grania w meczu ligowym, a w pucharze dali pozytywny sygnał. Na pewno swoją szansę prędzej, czy później dostaną. To kolejny pozytyw - przekonuje.
Korona nie ma jednak ani chwili na oddech. - Nie mamy czasu na analizę, ani na specjalny trening. Dlatego stawiamy przede wszystkim na regenerację - mówi trener.
W piątek żółto-czerwonych czeka bardzo trudne zadanie. Śląsk w tym sezonie nie przegrał jeszcze żadnego meczu i zajmuje drugie miejsce na podium tabeli. Do tego jest jedną z najskuteczniejszych drużyn w lidze. - Ich atutem są strasznie szybkie skrzydła, więc nastawiamy się na niezwykle dużo pracy w bocznych sektorach boiska. Mamy świadomość jakości przeciwnika, ale patrzymy na siebie i na to, co my chcemy grać. Musimy rozwijać swoje atuty, jest ich coraz więcej - przekonuje Smyła.
I dodaje: - Końcówka meczu z Zagłębiem napawa mnie optymizmem. Chłopcy walczyli o tą bramkę. Ich upadek na ziemię to nie był upadek załamania, ale złości. W szatni było widać, że oni chcą więcej. Może to już wystarczy do tego zwycięstwa - zastanawia się Smyła.
Trener Korony liczy, że w piątek zespół będzie miał też wsparcie fanów. - We wtorek przegraliśmy, ale schodząc z boiska dało się słyszeć okrzyki, brawa. To świadczy o tym, że już kibiców zaczyna to rajcować, emocje były do końca. Idźmy tą drogą, zaufajmy sobie i bądźmy w tym meczu wszyscy razem - apeluje.
Nowy trener Korony mówi także o jego współpracy ze sztabem szkoleniowym. - Dużo posiłkuję się wiedzą moich współpracowników, którzy są w tej drużynie dłużej ode mnie. Wczoraj razem z trenerem Grzesikiem analizowaliśmy grę Śląska, szukaliśmy momentów, w których można go ugryźć. Analizujemy naszych zawodników pod kątem gry i ich doboru do składu. Jutro coś z tego wyjdzie. Czasami jest piękny tort, a czasami klaps. Nie znamy jeszcze pieca. Jak dożyjemy, to za kilka miesięcy będzie łatwiej, ale dzisiaj jest nam trudno. Szukamy składników, a wisienką na torcie będzie zwycięstwo - kwituje.
Mecz Korony Kielce ze Śląskiem Wrocław rozpocznie się w piątek o godz. 20:30.
fot: Mateusz Kaleta
Wasze komentarze
Było o kiełkowaniu i deptaniu tego, było o pięterkach, gotowaniu ziemniaków, coś o nauce chodzenia dzieci, a teraz o piecu i składnikach na tort.
Krasomówca się trafił.
Mam wam skopiować te pieśni pochalne które tu były?
Tak samo już wyzwanie, że trener wuefista, jeszcze nie miał czasu żeby coś potrenowac z drużyną.
Trzeba przypominać, że przyszedł w zeszłym tygodniu a w tym 2 mecze.
Jutro na silnego przeciwnika powinien też sprawdzić zawodników, zwłaszcza na środku obrony a Kova w pomocy.
Zaczynaja mnie powoli irytowac te jego wypowiedzi... Dodam, ze nie ma z tym nic wspolnego obecny wynik sportowy.
Niejaki Drąg
"Co takiego osiągnęli Wieczorek, Ojrzynski czy Bartoszek, bo jakoś nie kumam. Lettieri na razie musiał posprzątać i wywalić leni typu Kiełb, Możdżeń, Siejo czy Rymaniak samozwańczych właścicieli Korony itd\'
"Standardowo, wszyscy winni tylko nie ten co odpowiada.
1. przygotowanie fizyczne dno, dna. Przebiegli w sumie 100km a wygladali jak by każdy maraton przed meczem zrobił. Papadopulos jak schodził to myslałem że prosto do karetki. Cebula po tym sprincie potrzebował chyba butli z tlenem. Strata bramki w końcówce to wynik fatalnego przygotowania fizycznego.
2. Po dobrym meczu oczywiście geniusz taktyki musi robić robić zmiany i wprowadza Arweładze.
3 Mało z tego to on ma wykonywać stałe fragmenty. Treneiro nie ma pojęcia co robi, bo stałe fragmenty to ćwiczy się z kimś kto ma grać w każdym meczu od początku. Tych stałych fragmentów trochę było ale nic z nich nie wynikało. Zasługa geniuszu trenerskiego Lettieriego, gdzie nie mozna nawet ustawić drużynę pod stały fragment gry. 2 lata w Kielcach siedzi i nie wyglada żeby sie cokowiek nauczył."
Widze , ze bacznie obserwujesz uzytkownikow forum, haki zapewne masz na kazdego ;)
Chcialbym sie mylic , ze nie zatesknie za GL ,jak rowniez daleko mi od krytyki - “sportowej krytyki” pana MS . Poprostu tak jak wiekszosc tutaj jestem zaniepokojony brakiem “druzyny” i “team spirit. Jakos damy rade ... do boju Koronaaa!
Pozdro