Wszyscy zastanawiali się, czego ten trener chce... Nikt nie zrozumiał
- Przede wszystkim chciałbym pogratulować Arce zwycięstwa. Sądzimy jednak, że tego meczu nie przegraliśmy wcale dzisiaj. Kiedy po meczu w Kielcach przyszedłem na salę konferencyjną, byłem bardzo rozczarowany i wkurzony. Ale żaden z dziennikarzy nie zrozumiał, dlaczego - mówił po rewanżowym meczu półfinału Pucharu Polski z Arką Gdynia Gino Lettieri, trener Korony.
- Wszyscy mówili, że zespół wygrał 2:1 i zastanawiali się, co ten trener chce. Taki jest system w pucharach, że kiedy u siebie zwycięża się 2:1, to wcale nie jest to dobry wynik. Mówiliśmy, że w ostatnich minutach możemy stracić tu jednego niepotrzebnego gola i tak się wydarzyło.
REKLAMA
- Mieliśmy bardzo dobrą akcję, gdy staliśmy w dwójkę przed bramkarzem. Nie zdobyliśmy bramki, a ona bardzo by nam pomogła. I tak jesteśmy jednak zadowoleni i szczęśliwi z całego sezonu oraz osiągnięć w pucharze. W życiu czasami trzeba patrzeć na całość.
- Przez to nie jesteśmy maksymalnie smutni. Będziemy bardzo dobrze przygotowywali się na kolejne mecze ligowe i życzymy Arce dużo powodzenia w dalszej drodze.
Defensywna taktyka? - Nie wiemy, czy pan oglądał ten sam mecz. Jakbyśmy zdobyli bramkę w 15. minucie, to byśmy wygrali ten mecz i przeszli dalej. Ile stuprocentowych szans miała dzisiaj Arka? Taka jest piłka.
- Jeszcze raz powtarzamy: jesteśmy zadowoleni z całego sezonu. Dzisiaj faktycznie wyglądało to tak, że przez dziesięć sekund nie mogliśmy przytrzymać piłki. A te okazje, które mieliśmy, nie zostały rozegrane tak jak powinny. Przypominam, że wyszliśmy z dwoma napastnikami. Zauważyliśmy jednak, że to nie do końca funkcjonuje i przestawiliśmy skład.
Wasze komentarze
DNO!!!!!!!!!!!!!!!!
Bez jaj, sam jesteś fatalny.
....jak macie na tyle ambicji to zawalczcie o trójkę .... o puchary ... różnica nie jest tak duża ... pokażcie , że macie kohones ... walczysz Korona walczysz ...
Lettieri zapomniał, że też miał grac dwumecz. I nawet gdyby Korona nie straciła gola w Kielcach, nikt nie gwarantował, że te dwa gole wystarczyły by do awansu. Czy Lettieri zapomniał, że w grudniu w Kielcach przegrał 0:3 z Arką?
Albo zapomniał, albo jest na prochach.
Kto dziś Koronie zabronił grać tak żeby wygrać ten mecz?
Oczywiście jej trener, który tak ustawił zespół, że miał on wybijać piłkę byle dalej, żeby niecelnie podawać, żeby tracić piłkę w prostych sytuacjach, żeby nie zauważać partnerów, którzy wychodzili na wolne pola,...etc...
Dzisiejszy mecz też można było wygrać panie trenerze. Problem w tym, ze wygrać go nie kazano, dlatego wygrali inni.
A może Lettieri celowo tak ustawił taktykę, żeby ten mecz przegrać i żeby dziś na konferencji udowodnić że dwa tygodnie temu miał rację oburzając się na swoich piłkarzy?
Jeszcze niedawno marzylibyśmy o tym, by największym naszym zmartwieniem był awans do finału PP. Już nie pamiętacie, jak biliśmy się rozpaczliwie o utrzymanie? Jak niemal zbankrutowaliśmy? A nie, wy faktycznie nie pamiętacie, bo wtedy Koronę mieliście w dupie, a na stadion chodziło po 3-4 tysiące ludzi. Was nie było. A teraz wielcy kibice, stratedzy i eksperci, rwał jego mać...
Czy gra najlepszą piłkę od Ojrzyńskiego ? Biorąc pod uwagę fakt rotacji zawodników przed każdym sezonem, to za Tarasiewicza, Brosza, Bartoszka też grali nieźle (chyba nawet lepiej niż teraz). Za czasów Bartoszka również nie było źle. Praktycznie za każdym razem brakowało nam odrobinę szczęścia, aby wejść do ósemki (2 punkty). Trener Bartoszek został zwolniony, bo niby nic więcej nie mógł ugrać z Koroną. Czy Lettieri daje coś więcej? Nie. Koroną Bartoszka wszyscy się zachwycali. Chyba nawet bardziej niż ta Koroną. Ta drużyna nie jest wcale lepsza od tych z poprzednich sezonów. Może ma ciut więcej szczęścia. I nie wydaje mi się, że powtórzy wynik z zeszłego sezonu. Trener w ostatnich meczach nie ma taktyki. Nawet szczęśliwie wygrany mecz w Poznaniu był meczem bez taktyki. Dzisiaj miała być obrona wyniku i g.. z tego wyszło. A jako kibice mamy prawo oceniać trenera i drużynę (oczywiście w sposób kulturalny i rzeczowy)
Bo można było ten mecz przegrać i odpaść z dalszej walki, ale po dobrym występie, a wczoraj wyglądało to tak, jakby Korona za wszelką cenę tego meczu miała nie wygrać. To nie bierze się z niczego.
A wiosna to wiosna, gra jest fatalna i jest ostra krytyka.
Coś jest w tym dziwnego? To jest bardzo zdrowe podejście. Za dobrą pracę jest nagroda, za kiepską pracę jest krytyka.
Masz swoich pracowników? Pewnie nie masz, bo gdybyś miał, nie pisałbyś takich bzdur.
Jednak tak naprawdę to miejsce, w którym sportowo znalazła się Korona jest zdecydowanie wyższe niż realna siła drużyny i klubu. Finał Pucharu Polski to taka wisienka (niektórzy twierdzą że truskawka) na torcie, a Korona jest na etapie wyrabiania ciasta na biszkopt i ubijania masy na polewę.
Jeszcze nie teraz.
Co prawda sukces to zawsze sukces i jak jest okazja to warto go odnieść ale dobrze by było gdyby to był wynik naszej mocy a nie słabości przeciwników. Czasami przedwczesny sukces może być źródłem kłopotów.
We wczorajszym meczu na czternastu grających piłkarzy było dziewięciu, dla których to jest pierwszy sezon w Koronie, grało w sumie tylko trzech Polaków i nie było żadnego, który by grał w klubie w drużynach młodzieżowych. Na sukces musimy jeszcze popracować.