Sopko: Dzięki Fartowi zagram w reprezentacji
– Prowadziliśmy w tym meczu 2:0 i mieliśmy otwartą drogę do zwycięstwa, ale zaczęliśmy popełniać proste błędy, jakie nigdy wcześniej nam się nie zdarzały. Taki rezultat nie jest dobrą zapowiedzią przed fazą play-off – powiedział Martin Sopko.
Wasz cel w czwartkowej potyczce został zrealizowany – zdobyliście seta gwarantującego druga lokatę w I lidze. Mimo to chyba jakiś niedosyt po porażce z AZS-em pozostał. Zgadzasz się?
Martin Sopko: – Co prawda porażka 2:3 nie jest zła, ponieważ zawsze może być jeszcze gorzej, jednak zdecydowanie nie jesteśmy zadowoleni z końcowego wyniku spotkania z Nysą. Prowadziliśmy w tym meczu 2:0 i mieliśmy otwartą drogę do zwycięstwa, ale zaczęliśmy popełniać proste błędy, jakie nigdy wcześniej nam się nie zdarzały i nie mogliśmy złapać rytmu. Ponadto AZS miał nóż na gardle i był wyjątkowo zmobilizowany na tę rozgrywkę. Taki rezultat nie jest dobrą zapowiedzią przed fazą play-off.
A może to właśnie set plasujący was w fazie play-off zaważył o późniejszej dyspozycji Farta w rywalizacji z Nysą?
– Nie wiem. Trener dał szansę innym zawodnikom, ale to nie znaczy, że w takiej sytuacji spotkanie trzeba przegrać. Graliśmy o zwycięstwo i każdy z nas dał z siebie wszystko.
Czwartkowego wieczoru w Hali Legionów kibice nie mogli narzekać na brak emocji. Stworzyliście z ekipą przyjezdną naprawdę bardzo wyrównane widowisko.
– Tak naprawdę już pierwszy mecz przeciwko Nysie pokazał, że będzie z nimi ciężko. Wtedy wygraliśmy po tie-breaku, a w czwartek te losy się odmieniły. W pierwszych setach zagraliśmy dobrze w końcówkach. Potem jednak to goście zagrali swoje i odrobili straty, a na końcu zagrali va banque i wygrali.
Z pewnością cieszysz się z tego, że drużyna, na którą wcześniej nikt by nie postawił, teraz będzie grać o najwyższe cele.
– Tak, ale to jest dla nas smutna sytuacja, że przed walką o awans przegrywamy z zespołem, który walczył o utrzymanie. Musimy szybko wyciągnąć wnioski z tego meczu, pozbierać się i przygotować na play-off.
Z jednej strony potrzebowaliście tylko zwycięskiego seta, a z drugiej była Nysa, która walczyła o utrzymanie. Czy przy takich sytuacjach można mówić o jakiejś pobłażliwości, czy życzliwości wobec rywala z waszej strony?
– My do każdego spotkania podchodzimy z myślą o wygranej. Nie można odpuszczać, ponieważ każde zwycięstwo potrzebne jest całej drużynie dla dobrego samopoczucia - że jest się na fali i niełatwo nas ograć. Z drugiej strony za wygrane mecze mamy premie. Z tych powodów nie możemy podchodzić do tego tak, by przegrać, czy dać szansę innym.
Czy jesteś spokrewniony z Martinem Sopko grającym w Delekcie Bydgoszcz?
– Nie. To jest czysty przypadek, że mamy takie samo imię, nazwisko, dzień urodzenia i jesteśmy z tego samego miasta. Poznałem się z Martinem w wieku czternastu lat, kiedy przyjechałem grać w seniorach. Tam po raz pierwszy podaliśmy ręce i powiedzieliśmy sobie – cześć, jestem Martin Sopko… Cześć, jestem Martin Sopko (śmiech).
Ostatnio mówiłeś, że nie chce ci się wracać do kraju. Teraz jednak, mając perspektywę gry w reprezentacji Słowacji, nie masz chyba nic przeciwko, aby wyjechać na kilka dni z Polski…
– Bardzo się cieszę z tego powodu, ponieważ w końcu spotkam się po dwóch latach rozłąki z moimi kolegami. Porozmawiamy ze sobą, no i oczywiście zapowiada się ciężka praca. Jestem szczęśliwy, bo to już dwa lata minęły, gdy ostatnio byłem na zgrupowaniu reprezentacji. Cieszę się, że dzięki pracy w Farcie Kielce i pomocy trenera, zostałem powołany do kadry. Dziękuję wszystkim za to.
Rozmawiał Maciej Urban.
Wasze komentarze
gratulacje :)