Kaczarawa chce zostać w Kielcach. Mówi, że Korona to jest jego klub
Za nami wyczerpujący, bo ponad miesięczny okres przygotowawczy. Liga startuje już dzisiaj, ale co innego okienko transferowe – to wciąż jest otwarte, również na Kolporter Arenie. Z tego powodu w siedzibie kieleckiego klubu panuje ciągły ruch, a drzwi gabinetu prezesa Krzysztofa Zająca niemal się nie zamykają. W zimie drużynę wzmocniło już czterech nowych piłkarzy, ale sternik kieleckiego klubu nie ma jednak wątpliwości - temat transferów w Koronie nie jest jeszcze zamknięty.
O tym wszystkim, a także o wygasających w czerwcu kontraktach w obszernej rozmowie z naszym portalem mówi Krzysztof Zając, prezes kieleckiego klubu.
Najważniejszym wydarzeniem ostatnich dni był bez dwóch zdań transfer nowego zawodnika. Zlatko Janjić to piłkarz usposobiony ofensywnie, których w swojej bogatej karierze grywał już na wielu różnych pozycjach. I raczej nie jest to typowy napastnik. Jaką pozycję wzmocni zatem w Koronie Kielce?
- Jeśli chodzi o napastników, to w tym momencie mamy ich trzech: Nikę Kaczarawę, Elię Soriano oraz Sanela Kapidzicia. To trzech zawodników, którzy będą walczyli o miejsce w napadzie. Zlatko jest typowym ofensywnym pomocnikiem. To taka typowa "dziesiątka", która wchodzi z głębi pola. To zawodnik, który sam potrafi strzelać bramki, ale i wypracowywać sytuacje kolegom z zespołu.
REKLAMA
Bośniak z trenerem Gino Lettierim w Kielcach spotyka się po raz trzeci w swojej karierze. I to właśnie u jego boku prezentował dotychczas najwyższą formę. Czy pomysł ściągnięcia tego zawodnika do Kielc wyszedł od trenera?
- Tak. Nad tym tematem pochylaliśmy się już od kilku ładnych tygodni. Trener nakreślił mi jego sylwetkę, zaproponował, abyśmy podjęli rozmowy i negocjacje w temacie jego przejścia. Powiedział, że on nie musi go ani sprawdzać, ani testować, ponieważ zna go na niemal na wylot. Przekonał mnie do tego. Na temat zawodnika zdobywałem informacje również swoimi kanałami. Słyszałem o nim wiele, ale naprawdę były to wyłącznie same bardzo dobre opinie - zarówno jako o piłkarzu na boisku, jak i poza nim. Dla nas, jako klubu, ważnym aspektem jest przede wszystkim to, aby zawodnik potrafił współżyć z drużyną, był pozytywnie odbierany w szatni, jak i w całym klubie. Kiedy tylko otworzyła się dla nas szansa, aby zakontraktować tego piłkarza, nie wahaliśmy się. Przyznaję, że jest to zawodnik, który największe sukcesy osiągał właśnie z Lettierim. Sam trener jest przekonany, że pozostanie tak dalej.
Jak wygląda jego forma sportowa? Janjić ostatnie pół roku stracił z powodu poważnej kontuzji. Do treningów wrócił zimą, a z Duisburgiem przeszedł przez cały okres przygotowawczy.
- Zawodnik jest w doskonałej kondycji fizycznej. Jedyny mały znak zapytania może stanowić jego brak ogrania w ostatnich tygodniach. Wydaje mi się jednak, że jest to najmniejszy problem. Najważniejsze dla nas było to, że przeszedł w Duisburgu przez wszystkie obciążenia po powrocie z kontuzji. Kwestia ogrania to nie jest w tym momencie dla nas kłopot.
Rozumiem, że szczegóły kontraktu i długość obowiązującej umowy celowo zostały niepodane opinii publicznej.
- Tak jest. Uzgodniliśmy z klubem z Duisburga, że otoczymy to tajemnicą i żadna ze stron nie będzie się w tym temacie wypowiadać.
Niemieckie media informują z kolei, że zawodnik rozwiązał kontrakt z poprzednim klubem, a do Kielc przeniósł się na zasadzie wolnego transferu.
- Nie potwierdzam tego, ale też nie zaprzeczam, gdyż takie były ustalenia między zarządami klubów. Nie chciałbym się z tego wyłamywać i mówić coś, czego nie chciałaby druga strona.
Pozytywnym aspektem może być też to, w jaki sposób klub żegnał odchodzącego zawodnika. Sam piłkarz o Duisburgu także wypowiadał się bardzo sentymentalnie.
- Na pewno tak. Nie wiedziałem o tym, ale jeżeli rzeczywiście tak było, to klub z Duisburga bardzo go sobie cenił. Niemcy osiągnęli z Janjiciem wiele sukcesów. Oceniając go, z moich informacji wynika, że jest on doskonałym piłkarzem na murawie, ale też wspaniałym człowiekiem poza nią. Jeżeli tak go żegnano, to tylko potwierdza moje słowa.
Na samym początku wspomniał pan o trójce napastników, jaką w obecnej chwili liczy sobie kadra Korony Kielce. Ja natomiast chciałem zapytać o Elię Soriano. To zawodnik, który obecnie jest kontuzjowany, na zgrupowaniu w Turcji nie trenował zbyt wiele, nie zagrał też w żadnym sparingu.
- Z jego umiejętnościami wiążemy największe nadzieje. To zawodnik, który potrafi grać w piłkę i to już nie raz udowodnił. Powiem tak - w ostatnich miesiącach, a w zasadzie od początku jego pobytu w Kielcach, nie oszczędzał go pech. W pierwszym meczu, w jakim wystąpił w Polsce, doznał kontuzji i wypadł na kilka tygodni. Niedługo później ta sytuacja znów się powtórzyła. Teraz zmaga się z bardzo niewdzięczną kontuzją stopy. W zasadzie nie jest to nic wielkiego, ale sprawia duży ból. To jeszcze chwilę potrwa, ale nasz przekaz w kierunku Elii jest jasny: nie jesteśmy niecierpliwi. Nie oczekujemy, że on ma być gotowy "na już". Dajemy mu czas na to, aby się spokojnie wyleczył. Chcemy jednak, aby będąc już zdrowym zawodnikiem, zostawił dla Korony dużo serca i walki na boisku, gdyż ma temu klubowi sporo do zawdzięczenia. Elia zapewnił mnie o tym w ostatniej rozmowie, a ja jestem dobrej myśli. Chcielibyśmy związać się z tym piłkarzem na dłużej.
Jego kontrakt z klubem wygasa 30 czerwca bieżącego roku.
- Tak jest. W tym momencie mamy z nim już ustne porozumienie w sprawie jego przedłużenia. Zobaczymy, ale ja głęboko wierzę w to, że wszystko będzie dobrze.
Docierają do nas też takie informacje, że zawodnika nie ma teraz w Kielcach.
- Wraca w piątek (czyli dziś, nasza rozmowa była przeprowadzana w czwartek - przyp. red.). Z osobistych powodów był teraz parę dni w Niemczech. W tym czasie odwiedzał także fizjoterapeutów i swojego lekarza w Niemczech, którzy przygotowują mu specjalną wkładkę do butów, żeby zminimalizować dolegliwości, jakie mu teraz towarzyszą.
Pewne jest zatem, że na najbliższy mecz nie będzie gotowy.
- Pewne jest, że dajemy mu spokój i czas na to, żeby się wyleczył. Z opinii lekarskich wiemy, że jest to bardzo bolesna kontuzja, która jest mało widoczna, ale potrafi sprawiać zawodnikowi dużo kłopotów.
W Kielcach był także grecki napastnik Thanasis Karagounis. Na początku swoich treningów z Koroną doznał kontuzji, wyjechał z Kielc, ale teraz jest z powrotem.
- Powiem szczerze - zupełnie nie wierzyliśmy w to, że zawodnik tak szybko po tej kontuzji będzie gotowy do gry i treningu. Jednak po urazie nie ma już śladu, a sam piłkarz jest u nas już od kilku dni. Ale sprawa jest otwarta. Na pewno będzie jeszcze intensywnie przedyskutowana przeze mnie i przez trenera.
Jest zatem szansa, że wzmocni on Koronę jeszcze zimą?
- Kwestia jego kontraktu nie jest zamknięta. Zobaczymy, jaki będzie rozwój sytuacji. Jest jeszcze kilka dni do zakończenia okienka transferowego, ale wielkiego ciśnienia nie mamy. Jesteśmy bardzo zadowoleni z jakości, jaką daje nam obecna kadra. Jeżeli coś nam by się trafiło - a trafi się na pewno - to jeszcze jednego lub dwóch zawodników chcielibyśmy jednak zakontraktować.
Jeżeli Karagounis zostanie w Kielcach, to jaką pozycję wzmocni? To też taki piłkarz, który może grać zarówno w napadzie, jak i w pomocy czy na skrzydle.
- To bardziej ofensywny pomocnik, ale też piłkarz, który może zagrać na prawej, lewej stronie boiska.
A zatem konkurencja dla Janjicia.
- Konkurencja... Każda konkurencja jest dobra. Ona pobudza rywalizację, interes każdego zawodnika. Pod presją każdy stara się, aby być jeszcze lepszym, niż wcześniej. Ale Zlatko jest typową "dziesiątką", która gra w okolicy środkowego napastnika. Karagounis to z kolei taki ofensywny, lotny skrzydłowy, który może grać po prawej, albo po lewej stronie.
Z testowanych piłkarzy kontrakty z Koroną podpisało dwóch: Oliver Petrak oraz Sanel Kapidzić. Umowy nie podpisał Bojan Najdenov. Czy było to spowodowane kontuzją, jakiej nabawił się podczas obozu w Turcji?
- To była jedna z przyczyn. Ale my nikomu nie dawaliśmy gwarancji, że jadąc z nami na obóz, podpisze kontrakt w Koronie. Takich intencji i zapewnień z naszej strony nigdy nie było i nie będzie. Trener jest człowiekiem, który chce zawodnika przez jakiś okres czasu widzieć, dotknąć go, przyjrzeć mu się i dopiero wtedy podjąć tą lub inną decyzję. O ile nie miał wątpliwości co do umiejętności Petraka, to takie wahania pojawiły się w przypadku Najdenova. Lettieri nie miał pewności, czy ten zawodnik będzie tym piłkarzem, który pomoże nam w dalszym rozwoju klubu i drużyny. W związku z tym, że prowadziliśmy już wstępne rozmowy w temacie Janjicia, musieliśmy wybrać jednego z nich. Dwóch nie chcieliśmy, bo nie było nas nawet na to stać. Decyzja zapadła w kierunku zawodnika z Duisburga, a z Najdenova zrezygnowaliśmy. Mieliśmy do tego pełne prawo, gdyż nie miał u nas podpisanego kontraktu, a co najważniejsze - nie przekonał do siebie sztabu trenerskiego.
Wydaje się jednak, że Zlatko Janjić to bardziej ofensywny zawodnik niż Najdenov.
- Zdecydowanie tak. Ale z drugiej strony - za nim, oprócz sportowych osiągnięć, przemawiało także to, że zna się od wielu lat z Lettierim. Trener wie jak do niego dotrzeć. To bardzo ważna sprawa.
Wspominał pan, że Korona negocjuje transfer środkowego obrońcy. Ten temat jest dalej aktualny?
- Jest to aktualne. Na tę chwilę nie jestem w stanie zdradzić więcej szczegółów, ale jeżeli wszystko ułoży się tak, jak powinno, to za chwilę będziemy mogli podpisać z nim umowę.
Czy Korona zaskoczy nas jeszcze jakimś innym transferem?
- Raczej nie. W tym momencie ten temat byłby już zamknięty. Koncentrujemy się na następnych kilku miesiącach. Mamy o co grać - o pierwszą ósemkę, finał Pucharu Polski. W obu tych sytuacjach pozycje wyjściowe są bardzo dobre. Zobaczymy, co z tego wyniknie.
Piłka nożna to taki sport, w którym często żyje się chwilą, ale pan, jako prezes klubu sportowego, swoimi myślami musi wybiegać często w przyszłość. Mam tutaj na myśli kontrakty, które wygasają wraz z 30 czerwca tego roku. Jednym z takich zawodników jest Jacek Kiełb, z którym negocjacje ciągną się już dosyć długo. Doszły do nas informacje, że problemem w negocjacjach są kwestie finansowe.
- Dla zawodnika oraz zarządu klubu negocjacje to naturalna kolej rzeczy, która następuje, gdy piłkarzowi kończy się kontrakt lub klub wyraża chęć renegocjacji umowy za wyższe wynagrodzenie. Z jednej strony, ja oczywiście rozumiem niecierpliwość kibica, który chciałby mieć wszystko szybko, na już, na teraz. Ale zarząd ma narzędzia, którymi może się posługiwać i te negocjacje poprowadzić odpowiednio w tą lub inną stronę. To nasze święte prawo. Takie samo prawo mają też menedżerowie zawodników i z niego również korzystają. Proszę zrozumieć jedno: to nie jest zła wola zawodnika i jego menedżerów, czy zarządu w tych negocjacjach, tylko jest to normalna kolej rzeczy, że każdy ciągnie wózek w swoją stronę, a na końcu ma dojść do porozumienia. Jeśli ta zgoda zostanie wypracowana tydzień, czy dwa tygodnie później - to wszystko jest OK. Nie lubię porozumień wypracowanych od razu, z których obydwie strony są potem niezadowolone. Lepiej poświęcić na to trochę więcej czasu, ale zrobić to tak, aby umowa miała odpowiednią wartość, jakiej spodziewa się sam zawodnik i zarząd klubu.
Sam Jacek wielokrotnie podkreśla, że Korona ma pierwszeństwo w negocjacjach i wierzy w to, że obie strony się dogadają. Klub - jak rozumiem - również chciałby tę umowę z zawodnikiem przedłużyć.
- Oczywiście. U Jacka, oprócz umiejętności sportowych, cenimy to, że jest ikoną tego klubu, ulubieńcem publiczności i zawodnikiem, który ma bardzo dużo do powiedzenia w szatni. Bardzo to doceniamy, ponieważ na to zapracował i zasłużył. To jest pewne i tego tematu w ogóle nie bierzemy pod uwagę. Patrzymy przede wszystkim pod tym kątem, czy Jacek potrafi się obronić sportowo przez następny okres czasu. Uważamy, że oprócz aspektów pozaboiskowych, jest zawodnikiem bardzo nam potrzebnym. Przedłużymy z nim umowę. Proszę tylko o chwilę czasu i cierpliwości.
Tego tematu jeszcze nikt nie poruszał, ale wraz z końcem czerwca kończy się także wypożyczenie do Korony Niki Kaczarawy. Tego samego dnia kończy się również kontrakt Gruzina z jego obecnym klubem, a więc FK Rostov. Czy Korona chciałaby - a przede wszystkim - czy ma możliwość zatrzymać tego zawodnika na dłużej w Kielcach?
- Pracujemy nad tym już od kilku miesięcy. Nie są to łatwe rozmowy, ale jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, co udało się osiągnąć do tej pory. Przekaz zawodnika jest jasny: Korona to jest jego klub. Jak powiedział - czuje się tu bardzo dobrze, a szybkie odejście z Kielc miałoby dla niego fatalne skutki. Piłkarz właściwie dopiero teraz przepracował z Lettierim ostatnie miesiące na pełnych obrotach. Wcześniej miał olbrzymiego pecha z powodu kontuzji. On wierzy w to, że zostanie w Koronie, a my dołożymy wszelkich starań, aby do tego doprowadzić.
Kolejnym z zawodników, któremu latem wygasa umowa, jest Mateusz Możdżeń. Z nim wstępne rozmowy w sprawie nowego kontraktu były prowadzone już w sierpniu, sam zawodnik miał oferty z innych klubów, ale zdecydował się zostać w Koronie. Czy zatem temat nowej umowy wrócił teraz, zimą?
- To pytanie jednak bardziej do Mateusza. Przekaz klubu był jasny: w tym samym czasie miała miejsce rozmowa z Żubrowskim oraz z Możdżeniem. Żubrowski podpisał nowy kontrakt, Możdżeń nie.
Czyli dostał ofertę.
- Tę ofertę mógł dostać. Wiemy też, że ma w swojej umowie zapisaną klauzulę odejścia, która kiedyś została wpisana do jego kontraktu. Jesteśmy zatem przygotowani na taki scenariusz, w którym dany klub może ją aktywować. Z drugiej strony klub wiąże z Mateuszem jednak duże nadzieje. My rozmowy w tym celu podjęliśmy, ale nie zostały one podjęte przez zawodnika. Tak jak mówię -ja w tym momencie na to pytanie nie umiem odpowiedzieć. To pytanie bardziej do zawodnika - co on sam zamierza.
Klub zrobił zatem wszystko, co mógł i chciał zrobić, a piłka leży po stronie zawodnika?
- Tak, ale od tamtej pory minęły już trzy-cztery miesiące czasu. Ja nie jestem w stanie co tydzień pytać zawodnika, co on ma w tej chwili na myśli i co chce robić. Nasz przekaz był dla niego jasny, więc piłka leży po jego stronie.
Wspomniał pan o klauzuli, jaka widnieje w jego kontrakcie. Według moich informacji, klauzula ta ze względów finansowych nie jest specjalnie korzystna dla klubu. A podobno chętnych nie brakuje.
- Czy ta klauzula jest korzystna, czy nie - nie mnie jest to oceniać. Ale ona jest i my z tym musimy żyć. Jedyne, o czym mogę zapewnić, to że we wszystkich kontraktach, które zostały teraz podpisane, nie ma już żadnej klauzuli.
Zawodnik Możdżeń może zatem odejść za sumę X, która jest wpisana w kontrakcie jeszcze teraz zimą, ale jeżeli klub będzie chciał przedłużyć tę umowę, to przedłuży ją jednostronnie (w kontrakcie Możdżenia widnieje zapis o automatycznym przedłużeniu umowy na takich samych warunkach jak dotychczas - przyp. red.).
Czy jakieś oferty napływają już do klubu?
- Nie. Ale to pytanie raczej nie do mnie, a do menedżera Mateusza. On powinien wypowiadać się w tym temacie. Do klubu żadna oferta nie dotarła.
Taki krótki kontrakt na pół roku podpisał także Sanel Kapidzić. On - podobnie jak Możdżeń - ma możliwość automatycznego przedłużenia umowy na dłużej.
- Jeśli zawodnik sprawdzi się - a zgodnie z tym, co mówił jego menedżer, powinno tak być - to umowa z nim zostanie przedłużona. Obserwowaliśmy go dosyć długo i mamy o nim naprawdę dobre zdanie. To piłkarz, który może być nie tylko uzupełnieniem naszej dwójki napastników, ale jej wzbogaceniem, czyli zawodnikiem podstawowego składu. Nigdy nie wiadomo, co przyniesie przyszłość i nigdy nie wolno mówić, że tak nie będzie, bo kto wie - może nas czymś zaskoczy.
Wygląda na to, że rywalizacja w ataku oraz wśród ofensywnych zawodników w Koronie jest spora. Możemy zatem spodziewać się, że z siła rażenia z przodu żółto-czerwonych w nowej rundzie będzie jeszcze większa niż na jesieni?
- Jeśli patrzymy na naszą kadrę teraz oraz tę sprzed pół roku, to nie mamy wątpliwości, że poprawiła się ona jakościowo. Prawie na każdej pozycji mamy po dwóch równorzędnych zawodników. Jeśli tylko ktoś jest kontuzjowany, albo pauzuje za kartki, to w jego miejsce wskakuje ktoś inny i gra bez problemu.
Osobiście jestem bardzo szczęśliwy z tego, że po tak długiej kontuzji, jaką miał Michał Gardawski, teraz jest już prawie gotów do gry. To zawodnik, który dla Korony jest naprawdę bardzo ważnym ogniwem. To co cechuje Michała to waleczność, szybkość oraz zdecydowanie. Jest to zawodnik, który - jeżeli będzie grał - to zwiększy konkurencję na kilku pozycjach i da trenerowi nowe rozwiązania na boisku. O to nam właśnie chodzi. Wydaje mi się, że pod względem ilości i jakości jesteśmy na bardzo dobrej pozycji.
Za Gardawskim przemawiać mogą nie tylko względy sportowe. To może być ważna osoba w szatni, która pomoże w aklimatyzacji Zlatko Janjicia. Znają się, ponieważ grali razem w Duisburgu.
- Tak jest. Grali ze sobą w Niemczech, a wczoraj widziałem także, jak się witali, tu w Kielcach. Widać, że znają się już od dłuższego czasu. To ważne, ponieważ Michał jest zawodnikiem bardzo dobrze postrzeganym w szatni zespołu. Zawodnicy liczą się z nim. Jestem przekonany, że pomoże Zlatko wprowadzić się w krąg naszej drużyny, aby jak najszybciej się zaaklimatyzował.
REKLAMA
Wracając jeszcze do tematu wygasających kontraktów - wraz z 30 czerwca kończą się również umowy Krystiana Misia, Kena Kallaste, Radka Dejmka oraz Gorana Cvijanovicia, który ma możliwość jej przedłużenia o kolejny rok. Wspominał pan jednak, że nie wszyscy zawodnicy zostaną w Koronie na dłużej.
- Oczywiście. Ale nie chcemy na razie o tym mówić. Mamy jeszcze pół roku i przez ten czas może się jeszcze dużo wydarzyć. Niekiedy zwrot sytuacji jest tak nagły, że nikt się tego nie spodziewa. Z tego powodu nie chciałbym robić sobie i całemu zarządowi Korony ciśnienia. Takie ciśnienie mieliśmy w tamtym roku, w lecie. Dzisiaj tego już nie ma. Dziś możemy pracować sobie z wyselekcjonowaną grupą młodych zawodników, którzy chcą o coś walczyć. Tak samo my musimy swoimi nienerwowymi ruchami sprawiać, aby ta drużyna była cementowana, a nie w pewnym momencie od wewnątrz zburzona złymi decyzjami.
Jak się okazało, słowa prezesa szybko przerodziły się w czyny. Tuż po zakończeniu naszej rozmowy, do gabinetu prezesa wszedł... Goran Cvijanović, aby rozmawiać na temat przedłużenia swojego kontraktu.
Kończąc już ten temat wygasających kontraktów, chciałem raz jeszcze zapytać o Macieja Gostomskiego, który - co pewne - w Koronie już nie zagra. Czy udało się już wyjaśnić całą sytuacją z zawodnikiem, bądź jego menedżerem?
- Rozmawialiśmy z zawodnikiem. Przyznał, że nie było to najlepsze zachowanie z jego strony. Ale większą winę położyłbym na barkach menedżera Maćka i Cracovii. W momencie rozpoczęcia rozmów Cracovia jest zobligowana do powiadomienia drużyny, z której wywodzi się zawodnik, że rozpoczęła z nim rozmowy w temacie kontraktu od 1 lipca 2018. W tym momencie nie byłoby żadnej dyskusji oraz niesmaku, który pozostał. W takiej sytuacji pozycja Maćka Gostomskiego nie jest zbyt dobra. Trenuje indywidualnie, a co będzie dalej, nie wie nikt. My, jako klub, musimy zapewnić mu tylko warunki do treningów. Obawiam się jednak, że jedynym przegranym w tym wszystkim będzie Maciek, choć nie powinno się tak stać. Odpowiedzialność za tę sytuację powinien wziąć teraz na siebie klub - Cracovia, oraz jego menedżer.
Zmieniając nieco temat, chciałbym zapytać o marketing i ocenę pracy Dominica Niehoffa, dyrektora Operacyjnego Marketingu i PR. Jesienią w rozmowie z naszym portalem powiedział pan, aby dać mu czas, a o pierwszą ocenę pokusi się pan w styczniu/lutym. Czy dzisiaj jest pan w stanie ocenić te działania? Jest pan zadowolony z tego, co do tej pory udało się wypracować?
- Nie chciałbym oceniać tej pracy dzisiaj, ale w najbliższym okresie się do tego odniosę. Na tę chwilę - status quo.
Zmierzając do finału rozmowy - w niedzielę Korona Kielce zainauguruje rundę wiosenną ekstraklasy. Pierwszym przeciwnikiem Bruk-Bet Termalica Nieciecza, której trenerem jest Maciej Bartoszek. Czy z tego względu ten mecz będzie miał dla pana wyjątkowe znaczenie?
- Będzie to dla mnie normalny mecz, bez żadnych emocji, czy dodatkowych spraw związanych z poprzednim sezonem i odejściem trenera Bartoszka. Absolutnie nie. My musimy koncentrować się wyłącznie nad naszą drużyną - co ona potrafi, jak będzie grała. Wszystko to, co dzieje się dookoła, w ogóle nas to nie interesuje.
Cel na wiosnę jest jasny - pierwsza ósemka, finał Pucharu Polski. A jaki będzie wynik finału - to już będzie sprawa otwarta. Powtarzam: zróbmy wszystko, aby Korona pojechała na Narodowy.
Rozmawiał Mateusz Kaleta
fot. PressFocus
Wasze komentarze
Ale widać w tym wszystkim myśl, planowanie, profesjonalizm, rozeznanie, kontakty.
Oby tak dalej, a sukcesy przyjdą.
Brawo Prezes Zając!
ps. @Brawo p.Zjac, rozumiem ze to jakis pan z marketingu tu sie pojawil:p
Co do Możdżenia to trzeba się liczyć z tym, że odjedzie od Nas już teraz. Mam nadzieję, że klub jest przygotowany na taką ewentualność.
Plus
Szacunek dla Was ze nie zrobiliscie tego na 5ciu stronach, czyta sie latwiej.
Ale, z drugiej manki, nie szkoda Wam kasy z reklam? Wiecej klikniec, wiecej kasy...
Pozdrowienia serdeczne z poludniowego Teksasu!
I dopiero ono pokaże ile Korona jest warta! Zobaczymy jakie efekty przyniosła praca i zawodników, i trenerów w okresie przygotowawczym. Boisko sprawdzi tez wzmocnienia drużyny.
Plany Prezesa zacne i ich się trzymać!!!