Korona ma jeden problem. Nie cierpi rzutów karnych
22 bramki w tym sezonie Lotto Ekstraklasy zdobyli piłkarze Korony Kielce. To trzeci najlepszy wynik – więcej mają tylko Lech Poznań (jedną) i lider rozgrywek, Górnik Zabrze (aż osiem). Bilans złocisto-krwistych mógł być jednak nieco korzystniejszy. Zespół Gino Lettieriego miał wielką szansę, by na swoim koncie w ostatnich tygodniach zapisać jeszcze trzy zdobyte gole.
Rzut karny – ten stały fragment gry, choć poparty sporymi nerwami, dla wielu drużyn często staje się wybawieniem. Nie dla Korony. Kielczanie w tym sezonie wręcz przeklinają „jedenastki”. Na cztery próby z "wapna", do siatki trafili jak dotąd tylko raz.
REKLAMA
I miało to miejsce dawno, bo ostatniego dnia lipca. Wówczas Korona grała u siebie z Cracovią. Wygrała pewnie 4:2, a jedną z bramek zdobył z jedenastu metrów Nabil Aankour. I wtedy coś się zacięło.
Ten sam piłkarz spudłował już dwie kolejki później. Jego uderzenie w starciu z Jagiellonią Białystok wybronił Marian Kelemen. Jak się później okazało, ta bramka mogła sporo zmienić, bo ostatecznie z wygranej w Kielcach mogli cieszyć się przyjezdni. „Jaga” zwyciężyła 3:2 po szczęśliwym, samobójczym trafieniu Kena Kallaste w samej końcówce potyczki. Aankour karnego wykonywał w 45. minucie, gdy na tablicy wyników widniał remis 1:1.
Tego dnia do wykonywania „jedenastki” wyznaczonych było trzech piłkarzy – Marokańczyk, Jakub Żubrowski i Mateusz Możdżeń. Zabrakło Jacka Kiełba, który siedział na trybunach i dochodził do siebie po ciężkiej kontuzji.
Już z „Rybą” w składzie kielecka drużyna pojechała w 9. kolejce do Poznania. Tam przegrała z Lechem 0:1. Szansę na zdobycie wyrównującego gola miał właśnie Kiełb, ale jego uderzenie z jedenastu metrów sparował Matus Putnocky. - Nie było czegoś takiego, co by mnie wybiło z rytmu, po prostu sam źle uderzyłem tego karnego. Oglądałem ostatnie mecze Lecha. Poprzednio Putnocky poszedł w drugi róg, ale dostał piłkę po rękach. Ja też praktycznie od początku trzymałem tę stronę... Szkoda, ładnie wyciągnął ten strzał. Mam jednak też świadomość, że to było złe uderzenie – tłumaczył pomocnik Korony po meczu z „Kolejorzem”.
W ostatni poniedziałek Kiełba (etatowego wykonawcy - w ubiegłym sezonie w ten sposób zdobył pięć bramek, spudłował tylko raz) znów w kadrze Korony zabrakło. Przy stanie 4:0 dla gości z Kielc, faulowany w polu karnym był Kallaste, a tym razem „jedenastkę” zmarnował Jakub Żubrowski. - Zawsze uczula się zawodnika, aby nie zmieniać decyzji w ostatnim momencie, a ja zmieniłem. Na treningach strzelałem w lewy róg, a dzisiaj podjąłem inną decyzję. Chciałem oszukać Kuciaka, ale oszukałem sam siebie – przyznał po spotkaniu 25-letni pomocnik.
Później, już na Twitterze, podkreślał, że “nie odcięło mu prądu”. - Ale strzał... Szkoda gadać. Chciałem jak Zidane w finale w 2006, ale niestety nie wyszło – napisał „Żuber”. Na szczęście, to pudło niewiele zmieniło. Po chwili Korona i tak zdobyła gola z akcji, dzięki czemu mogła świętować aż pięciobramkowe zwycięstwo nad Lechią.
Nie odcięło. Ale strzał...szkoda gadać. Chciałem jak Zidane w finale w 2006 ale niestety..
— Jakub Żubrowski (@Jakub_Zubrowski) 30 października 2017
Dość symboliczne jest, że każdy z tych trzech piłkarzy nie trafił do siatki, bo ich strzały bronili bramkarze. Najciekawsze jednak jest przeanalizowanie sposobu, w jaki próbowali zdobyć gola. Aankour, Kiełb i Żubrowski uderzyli w dokładnie to samo miejsce – w lewy dolny róg golkipera rywali. Za każdym razem przeciwnicy potrafili przeczytać zamiary żółto-czerwonych i zablokować piłkę.
Czy próba rehabilitacji z jedenastu metrów przyjdzie już w najbliższym, piątkowym meczu ze Śląskiem Wrocław? I czy wtedy piłkarze Korony spróbują odwrócić złą kartę, uderzając w drugi róg bramki?
Na odpowiedź, a przede wszystkim przełamanie kieleckich piłkarzy, musimy poczekać jeszcze co najmniej trzy dni.
fot. Rafał Rusek / PressFocus
Wasze komentarze
Chciałbym pochwalić zespół CkSport, to co w ostatnich tygodniach, miesiącach robicie to jest kawał dobrej roboty
Po prostu DZIĘKI
Pozdrawiam