Jurasik: Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem
Cieszę się, że wrzuciłem w ostatnim meczu tyle bramek. W piątek mieliśmy troszeczkę mocniejsze treningi, interwał i siłownię. Bałem się, że mój celownik będzie rozregulowany – stwierdził Mariusz Jurasik.
Szczypiorniści Bogdana Wenty we wczorajszym meczu pokonali piąta ekipę polskiej ekstraklasy, Traveland-Społem Olsztyn 36:28. Mimo aż ośmiobramkowego zwycięstwa, kielczanie mieli z gościem pewne problemy. – Pierwsza połowa była troszeczkę mozolna – bardzo długo się rozkręcaliśmy. Szczególnie w obronie jakoś niemrawo to wyglądało. Po 20 minutach odskoczyliśmy przeciwnikowi. Olsztynianie tracili siły ponieważ grali tylko jedną siódemką, my natomiast stale wymienialiśmy zawodników – ocenił rozgrywający Vive Targów Kielce.
Gość z Olsztyna jedynie przez pierwsze 20 minut zdołał nawiązać wyrównany bój z gospodarzem spotkania. Później kielczanie przystąpili powiększania przepaści bramkowej. W rezultacie ambitny Traveland musiał pogodzić się z dotkliwą porażką w Hali Legionów. – Wygraliśmy łatwo, chociaż pierwsza połowa na to nie wskazywała. Można powiedzieć, że od 40. minuty kontrolowaliśmy przebieg gry. Skończyło się tak, jak z reguły kończy się to w naszej lidze – skwitował Jurasik. Miejmy nadzieję, że „Święta Wojna” w Płocku zakończy się podobnie, jak wszystkie inne mecze Vive Targów rozgrywanych w polskiej ekstraklasie.
Popularny „Józek” w niedzielnej potyczce wręcz imponował wyborną skutecznością, której dobitnym dowodem jest aż 11 piłek wrzuconych do siatki rywala. Kibice kieleckiego zespołu już z niecierpliwością czekają na powtórkę z rozrywki i oczekują, że Jurasik wspaniałą formę zaprezentuje również w przyszłą środę. – Ja tam nie patrzę na to ile wrzucę bramek. Ważne jest, jak wiele oddaję rzutów – jeżeli będzie ich dużo to wymagam od siebie, by i tych bramek wpadło tyle samo – powiedział Jurasik.
Oczywiste jest, że kibice Vive Targów Kielce są zachwyceni grą i dyspozycją strzelecką Jurasika. Jednak czy sam Mariusz jest z siebie całkowicie zadowolony? – Na pewno jeszcze dwie, trzy bramki mogłem dorzucić, bo miałam sytuacje sam na sam, gdzie trafiłem w słupek bądź w nogę bramkarza. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Cieszę się, że wrzuciłem w ostatnim meczu tyle bramek. W piątek mieliśmy troszeczkę mocniejsze treningi, interwał i siłownię. Bałem się, że mój celownik będzie rozregulowany – po takich ćwiczeniach mięśnie są troszkę pospinane. Ale w rezultacie wszystko było dobrze – zakończył Mariusz Jurasik, filar kieleckiego zespołu.
Fot. Paula Duda
Wasze komentarze