Nie chcieliśmy nikomu nic zrobić. Napędzanie takiej atmosfery nie jest potrzebne
W czwartkowy wieczór zawodnicy Vive Tauronu Kielce w Orlen Arenie wywalczyli dwunasty w historii klubu tytuł mistrza Polski. Bohaterem „żółto-biało-niebieskich” był Marin Sego, który w ostatnich sekundach obronił rzut karny i uchronił kielczan od dogrywki oraz dał im złoto.
- Byłem pewny, że Marin obroni tego karnego. Był bohaterem ostatniej akcji i należy mu się duże piwo – chwalił swojego kolegę z drużyny Grzegorz Tkaczyk.
Cała finałowa rywalizacja była toczona w napiętej atmosferze. - To była trochę przesada ze strony Wisły, jakieś listy otwarte. Po co to komu? My nigdy nie płakaliśmy, w poprzedniej rundzie grając w Płocku Julen miał złamane dwa żebra, a jedno Tobias. To jest piłka ręczna, to jest gra dla prawdziwych mężczyzn. Nie jest to potrzebne, napędzanie takiej atmosfery. Miałem okazję rozmawiać z Zelenoviciem, którego uderzyłem w nos. Proszę mi wierzyć, że to nie było specjalne, czy zamierzone, to był przypadek. Miał nisko głowę, ja domykałem i niefartownie trafiłem go w nos. W swojej karierze nie miałem sytuacji, że chciałem zrobić komuś krzywdy. Tak więc zarzuty, że chciałem komuś zrobić krzywdę jest błędne – ocenił Tkaczyk.
Z kolei Tomasz Rosiński przyznał, że pojedynek w Płocku nie należał do najłatwiejszych. - Wiedzieliśmy, że Wisła tak łatwo się nie podda. Pomimo tego, że mieli mało zmienników to zagrali bardzo ambitnie, toczyli wyrównane spotkanie. Nam w końcówce dopisało więcej szczęścia i dlatego to my cieszyliśmy się z mistrzostwa – przyznał.
Kielczanie zdają sobie sprawię, że w Kolonii muszą zagrać o niebo lepiej niż w Płocku. - Miejmy nadzieję że tak będzie, bo jak zagramy tak samo z Barceloną to nie mamy czego szukać. Musimy się dobrze przygotować, przeanalizować wszystko – nie krył Tkaczyk. - - To na pewno nie wystarczy. Musimy wiele rzeczy poprawić. Teraz będziemy lekko świętować, a później zaczniemy się przygotowywać do meczu z Barceloną – dodał Rosiński.