Piłkarze zadowoleni, ale bez przesady. „Na imprezę nie idziemy”
Koronie Kielce po blisko roku w końcu udało się wygrać na wyjeździe. Żółto-czerwoni pokonali 1:0 Ruch Chorzów. Jak się z tym czują? - Na pewno nie za luźno. Lepiej wygrać niż przegrać, ale jakiegoś szału nie ma. Na imprezę nie idziemy – twardo stąpał po ostatnim gwizdku sędziego napastnik gości, Przemysław Trytko.
Wyjazdowe przełamanie nastąpiło w meczu o „sześć punktów”. - Myślę, że to fajne uczucie dla całej drużyny, że w końcu nam się udało zdobyć trzy punkty na wyjeździe. Dodatkowo stało się to w meczu z Ruchem Chorzów, a więc w ważnym meczu – skwitował strzelec jedynego gola, Radek Dejmek.
W opinii wielu osób potyczka na Śląska była bardzo nudnym widowiskiem. - Na pewno ciężko się grało w takiej sferze mentalnej. Z boku mogło to wyglądać, że obie strony podeszły do meczu bojaźliwie, ale na boisku mając w głowie tabelę i sytuację obu klubów, nikt nie chciał się odkryć i zaryzykować straty bramki – skomentował Trytko.
Napastnik Korony dodał: - W mojej opinii to zasłużona wygrana 1:0. Nie jakiś tam pogrom, ale wydaje mi się, że o tę odrobinkę byliśmy lepsi. Przede wszystkim ja miałem sytuacje, które mogłem wykorzystać. Nie wiem, jak to wyglądało z boku, ale z mojego odczucia boiskowego wygraliśmy zasłużenie.
W pierwszej połowie miały miejsce dwie kontrowersyjne sytuacje, w których arbiter Paweł Gil mógł przyznać Koronie rzut karny, ale tego nie zrobił. - Możemy coś powiedzieć, ale już tego nie zmienimy. Sędzia zadecydował tak, a nie inaczej, ale ważne, że mamy trzy punkty – stwierdził dyplomatycznie Dejmek.
Bardziej wylewny był za to główny bohater tych sytuacji, Przemysław Trytko: - Według mnie w pierwszej sytuacji był ewidentny karny. Bramkarz na mnie biegł, przestraszył mnie, ale w telewizji to chyba wyglądało nie na rzut karny. W drugiej akcji Piotr Stawarczyk na pewno trafił mnie w nogi. Czasami jest jednak tak, że zawodnik trafia i w nogi, i w piłkę. Z mojego odczucia pierwszy karny ewidentny, drugi nie wiem, a z tego co słyszę, to powinno być odwrotnie, a dodatkowo jeszcze czerwona kartka.
Żółto-czerwoni na szczęście wygrali i nie muszą mieć ogromnych pretensji do sędziego. - Na pewno byłby niesmak, ale ja też bym go odczuwał, że nie wykorzystałem swoich sytuacji. Takie rzeczy się działy, dzieją i będą działy w piłce. Jeżeli sędzia zobaczy powtórkę i dobrze ją oceni, to w porządku. On też się myli, tak jak ja źle kopnę, a pan zada złe pytanie – powiedział „Tryto”.
Przed tygodniem Korona wyszarpała remis z Lechem, a teraz zainkasowała trzy punkty na wyjeździe. Czy to oznaka zrobienia kroku do wyjścia z kryzysu? - Każdy mecz to nowa historia, a czas oceni, kiedy nastąpił ten punkt zwrotny. Po wcześniejszym remisie i teraz po wygranej wyjazdowej mówienie, pompowanie się, że teraz już będzie dobrze, to trochę dziecinne. To się oceni po sezonie. Jeżeli faktycznie z Lechem w 94. minucie zaczęła się ta nasza, daj nam Boże, seria kilku, kilkunastu meczów bez porażki, to wtedy faktycznie powiemy, że to był punkt zwrotny – uważa Trytko.
- Wierzę w to, że ten punkt pomógł nam się odbić i zaczniemy zdobywać więcej „oczek”. Ten remis wywalczony z Lechem w ostatniej minucie dał nam taki power – sądzi z kolei Dejmek.
Na zakończenie „Tryto” dodał: - Teraz jednak nie ma co się pompować, tylko szukać swoich punktów z Wisłą.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
W ramach terapii dziś po treningu powinni siąść przed tv i ten mecz sobie obejrzeć. Bo tym razem się udało ale być może tylko dzięki temu, że rywal był jeszcze bardziej słaby.
Trytko 3 setki, zero w sieci, Sylwestrzak 300 prób dośrodkowań lub podań, udanych brak.