Tarasiewicz: Byliśmy nieobecni
Ryszard Tarasiewicz, mimo słabej postawy swojego zespołu, ma prawo mieć powody do zadowolenia. Jego zespół popsuł nastroje kieleckim kibicom i z przegranego na dobrą sprawę meczu zdołał urwać jeden, ale jakże cenny punkt.
Ryszard Tarasiewicz: To była najsłabsza pierwsza połowa jaką widziałem od momentu, kiedy przyjechałem do Polski prowadząc Śląsk Wrocław i Jagiellonię Białystok. Byliśmy po prostu nieobecni... W drugiej części gry sytuacja wyglądała nieco lepiej, ale nie na tyle, żeby poważniej zagrozić bramce Korony. Gospodarze mieli dużo więcej sytuacji - może nie stuprocentowych, ale na pewno zasłużyli na tę jedną bramkę, która udokumentowała ich przewagę. Starałem się jeszcze później mobilizować moich zawodników, bo często zdarza się, że - tak jak dziś - rzut wolny, czy przypadkowa akcja może odmienić losy meczu. Cieszy mnie, że po straconej bramce nie zobaczyłem na ich twarzach zwątpienia i za to pragnę im gorąco podziękować. Dziękuję też licznie przybyłym kibicom z Wrocławia, którzy na pewno będą wracać do domów w dobrych humorach. Przy okazji chciałbym również - w imieniu moim, jak i całego zespołu - złożyć wyrazy współczucia rodzinom górników, którzy zginęli tragiczną śmiercią.