Wolą sobie ściągać ludzi, którzy nawet nie wiedzą, gdzie są Kielce. To jednak polityka klubu
- Przykro mi, że opuszczam mój dom, bo to jest mój dom – kocham Kielce, kocham Koronę – mówi Jacek Kiełb, który w nowym sezonie nie będzie już piłkarzem żółto-czerwonych. - Nie wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, jakie ja mam podejście. Wolą sobie ściągać ludzi, którzy nawet nie wiedzą, gdzie są Kielce. To jest już jednak polityka klubu i nie mogę mieć co do tego żadnych zastrzeżeń – dodaje „Ryba” i żałuje ze stylu, w jakim pożegnał się z kielecką publicznością.
Przed pierwszym gwizdkiem spotkania z Zagłębiem Lubin, piłkarz dostał pamiątkową tablicę i kwiaty.- Ja nie wiedziałem o tym pożegnaniu. Nikt z klubu mi tego nie powiedział. Powiadomili mnie znajomi, którzy powysyłali mi linki do kieleckich stron – przedstawia piłkarz.
REKLAMA
I kontynuuje: - To dla mnie trochę przykre. Przecież żaden problem wziąć mnie i powiedzieć, że się robi zakończenie. Ja nie byłem na to przygotowany i na pewno szkoda.
30-latek podkreśla, że nie chciał odchodzić z Korony: - Trochę za wcześnie na takie rzeczy. Myślałem, że dłużej zostanę w Kielcach, ale takie niestety jest życie i trzeba sobie z tym jakoś radzić. Teraz dopiero zacznę szukać klubu.
- Gdzie pójdę? Naprawdę nie wiem, uwierzcie, że nie szukałem klubów. Wierzyłem do końca, że tutaj zostanę, ale kończy się jakaś przygoda. Może jeszcze kiedyś tutaj wrócę (śmiech) – kwituje zawodnik.
Teraz przed piłkarzami kilkutygodniowe urlopy. - Wyjeżdżam na tydzień nad morze i muszę odpocząć od tego wszystkiego, bo zaraz pojawią się nowe wyzwania – mówi Kiełb.
Jak piłkarz ocenia obecny sezon drużynowo i indywidualnie? - Pierwsza runda dla mnie zaczęła się trudno, bo od dłuższej kontuzji, ale dla drużyny była ogromnym zaskoczeniem. Nie tylko dla całej szatni, ale i ludzi. Odbijało się to na różnych wydarzeniach i poszło w górę, także dzięki pięknym meczom w Pucharze Polski – przedstawia wciąż jeszcze gracz żółto-czerwonych.
I komentuje dalej: - Drugie półrocze było gorsze. Może dlatego, że sami po sobie spodziewaliśmy się więcej i tak samo ludzie. Czy tego nie wytrzymaliśmy? Trudno odpowiedzieć i nawet bym nie chciał, bo mniej-więcej wiem, ale przyjdzie czas, że to powiem.
- Po awansie do pierwszej ósemki uwierzyliśmy chyba, że jest sukces i nie trzeba nic więcej. W szczególności po półfinale Pucharu Polski wszystko z nas spadło, dosłownie i w przenośni. Nie dość, że atmosfera była bardzo zła, to zaczęły przychodzić te porażki i nie dźwignęliśmy tego do końca – uważa Kiełb.
„Ryba” żyje w znakomitych relacjach z kieleckimi kibicami. - Zawsze będę kibicom dziękował, choć to „dziękuję” to za mało. Walka o ten kontrakt dla mnie… Nie potrafię się odwdzięczyć. To dla mnie coś wielkiego i budującego – kończy piłkarz odchodzący z Korony.
fot. Maciej Urban
Wasze komentarze
Gdybyś Jacuś dobrze grał na wiosnę, to miałbyś długi kontrakt i mógłbyś grać "dla kiboli". Piłkarz nie musi wiedzieć, gdzie są Kielce, tylko umieć kopać piłkę. I nie odpuszczać 3 ostatnich spotkań sezonu.
Z drugiej strony Kiełb mówi, że o niczym nie wiedział, ale jakoś pojawił się na murawie... Gdybym był na jego miejscu i nic o tym fakcie nie wiedział, to po rozmowie w szatni z kolegami przed meczem gdzieś bym sobie poszedł, np. na Młyn do kibiców i miał wyjebane...
Poza tym kogo ten zarząd ma ściągać? Polacy albo nie chcą grać w Kielcach, bo przez lata nasłuchali się tego i owego, albo rzucają kwoty wynagrodzeń, które pewnie Kiełb by z pocałowaniem ręki wziął... Taki plus ze sprowadzania tych najemników, że każdy jest stosunkowo młody i gra w Koronie nie jest szczytem jego marzeń, to przynajmniej przez większą część sezonu potrafi zapierdalać a nie się obrażać