Nie wytrzymaliśmy presji i bardzo się cofnęliśmy. Bramki dla Górnika padły zbyt szybko
W mroźny, sobotni wieczór Korona Kielce zremisowała z Górnikiem Zabrze 2:2. To było emocjonujące spotkanie - pomimo prowadzenia kielczan 2:0, Górnicy odrobili stratę i doprowadzili do wyrównania. Przez ostatnie 25 minut kielczanie musieli radzić sobie w dziesiątkę. - Na pewno nie jesteśmy zadowoleni z tego wyniku. Mecz układał nam się bardzo dobrze, prowadziliśmy 2:0 i powinniśmy utrzymać ten wynik i zdobyć trzy punkty, które były dla nas bardzo ważne. Niestety, zdobyliśmy tylko jedno "oczko" - mówi po spotkaniu Radek Dejmek, kapitan kieleckiego zespołu.
- Ale z drugiej strony, patrząc na przebieg tego spotkania dobrze, że mamy chociaż ten jeden punkt. Górnik strzelił dwie bramki w ciągu pięciu minut. Trzeba doceniać to, że dociągnęliśmy ten wynik do końca - dodaje.
REKLAMA
Zabrzanie dominowali przez praktycznie całe spotkanie. Mimo, że Korona prowadziła 2:0, to jednak goście sprawiali lepsze wrażenie na boisku. Ich przewaga uwydatniła się jeszcze bardziej w drugiej połowie, kiedy z boiska za czerwoną kartkę wyleciał Jakub Żubrowski.- Czuliśmy to na boisku. Za bardzo cofnęliśmy się, a pierwsza bramka dla Górnika padła za szybko, praktycznie od razu po czerwonej kartce. Wydaje mi się, że gdybyśmy wytrzymali trochę dłużej tą presję i nie pozwolilibyśmy tak szybko doskoczyć Górnikowi do siebie, to grało by nam się na pewno lepiej. Niestety, padła pierwsza bramka, za chwilę druga. Nie wyglądało to dobrze - analizuje czeski obrońca.
Dużo pracy w tym spotkaniu mieli defensorzy Korony. Górnik od początku mocno naciskał na żółto-czerwonych, stworzył sobie też sporo sytuacji, z których obronną ręką wychodził Zlatan Alomerović. W pierwszej połowie zabrzanie strzelili nawet bramkę, ale po konsultacji z VAR-em sędzia gola nie uznał - był spalony. - Takie mecze się zdarzają. Mimo, że to Górnik dominował, wszystko układało się dla nas idealnie. Powinniśmy to dograć do końca i wygrać ten mecz. Wszystko zmieniło się po czerwonej kartce, kiedy za bardzo się cofnęliśmy. Do tego czasu wydaje mi się, że Górnik może i grał lepiej, ale tych sytuacji wcale tak dużo sobie nie stworzył - mówi Dejmek.
Kapitan kieleckiego zespołu wrócił do wyjściowego składu po dwóch meczach nieobecności. Trener Gino Lettieri znów zaskoczył i tym razem do gry posłał defensywę składającą się z trójki środkowych obrońców i dwóch wahadłowych. Tym razem czeski defensor tworzył linię obrony razem z Piotrem Malarczykiem i Adnanem Kovaceviciem. - Ciężko powiedzieć, że zagraliśmy dobry mecz w obronie, skoro straciliśmy dwie bramki. Defensorów zawsze rozlicza się ze straconych goli - zaznacza.
Kielczanie w dalszym ciągu muszą walczyć o "ósemkę". Jeden punkt zdobyty w meczu z Górnikiem nie daje jeszcze awansu, a rywalizacja będzie toczyła się do samego końca. Przed Koroną jeszcze dwa spotkania sezonu zasadniczego - za dwa tygodnie na własnym obiekcie z Lechią Gdańsk oraz tydzień później ze Śląskiem Wrocław na wyjeździe. - Bardzo chcieliśmy zrobić ten ostatni krok, który - jak doskonale wiemy - zawsze jest najcięższy. Już w trzecim meczu z rzędu nie udało nam się zdobyć tych trzech punktów, które dałyby nam trochę więcej spokoju. Musimy walczyć dalej - kończy Dejmek.
fot. PressFocus
Wasze komentarze
bardzo słabe przygotowanie kondycyjne, nie wspominając już o braku realizacji taktyki i słabych umiejętnościach naszych piłkarzy.
Dużo pracy przed sztabem szkoleniowym, który musi zmienić sposób przygotowania i zwiększyć "wydajność" piłkarzy. Słabo przygotowani narażeni są na liczne kontuzje i zadyszki po 60 min gry.wszystkie końcówki meczy to istny horror i obrona Częstochowy...i tak co sezon na koniec rozgrywek - sił brak panowie, sił...
Więcej agresji !!!