Ten mecz kosztował nas dużo sił. Wszyscy drżeliśmy o wynik
W sobotnie popołudnie w Hali Legionów emocji nie brakowało aż do samego końca. Kiedy wydawało się, że końcowy wynik może wymsknąć się spod kontroli PGE VIVE, sprawy w swoje ręce wziął Michał Jurecki. "Dziziuś" trafił do siatki dwukrotnie, wyprowadzając żółto-biało-niebieskich na prowadzenie. O zwycięstwie przesądziła fenomenalna interwencja Sławomira Szmala na kilka sekund przed końcowym gwizdkiem sędziego.
- Ten mecz kosztował nas dużo sił. Zespół z Danii był doskonale przygotowany taktycznie, szczególnie na pierwszą połowę, kiedy cały czas musieliśmy gonić wynik - przyznaje skrzydłowy PGE VIVE, Mateusz Jachlewski.
REKLAMA
Duńczycy postawili kielczanom trudne warunki. Od samego początku grali efektownie, przez długi czas prowadząc. W końcówce pierwszej połowy spotkania tempo podkręciło jednak PGE VIVE. Dzięki temu na przerwę kielczanie schodzili prowadząc już jedną bramką. - Dla mnie to żadne zdziwienie, że Aalborg tak dobrze gra w piłkę ręczną. To przeważnie media i kibice myślą, że skoro zespół zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, to będzie z nim łatwo, zwłaszcza, że na wyjeździe wygraliśmy czterema bramkami po 361 dniach bez zwycięstwa w delegacji. My oczywiście spodziewaliśmy się trudnego meczu i taki rzeczywiście był - wyjaśnia Michał Jurecki.
- W drugiej połowie był moment, kiedy graliśmy w przewadze, ale nie wykorzystaliśmy dwóch setek. Gdybyśmy wtedy trafili, z dwóch goli przewagi zrobiłyby się cztery trafienia i grałoby nam się spokojniej. A tak, kibice i my wszyscy drżeliśmy o wynik do samego końca - zaznacza kapitan kieleckiego zespołu.
- Bardzo się cieszymy z tej wygranej, bo ona pokazała, że w końcówce potrafiliśmy zachować zimną krew. W końcu, po dwóch remisach, udało nam się utrzymać tę małą przewagę. Do trzech razy sztuka - kwituje Jurecki.
fot. Anna Benicewicz-Miazga