Zakazana pomoc publiczna. Czy Korona może mieć problem?
Obecność Polski w Unii Europejskiej wiążę się z wieloma regulacjami europejskimi, których zmuszeni są przestrzegać polscy politycy i samorządowcy. Tego rodzaju przepisy mogą mieć, a nawet w niektórych europejskich krajach już mają, znaczący wpływ na świat sportu. Komisja Europejska w ostatnim czasie przejawia ogromne zainteresowanie profesjonalnym sportem, głównie w sferze tzw. pomocy publicznej.
Co do zasady, na terenie Unii Europejskiej pomoc publiczna jest zakazana, co jasno podkreśla Traktat o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Kluby piłkarskie traktowane są w tej sytuacji jako przedsiębiorstwa, a ich wspieranie jest absolutnie niedozwolone. Istnieją jednak pewnego rodzaju wyłączenia od tej zasady. Chodzi tutaj głównie o pomoc socjalną, klęski żywiołowe czy wsparcie gospodarki pewnych regionów. Wsparcie możliwe jest również, jeżeli program pomocowy został zaaprobowany przez Komisję Europejską lub jest zgodny z odpowiednimi przepisami. Ważne jest, by przedsiębiorca spełnił określone warunki, przewidziane dla danego programu pomocowego. W innych sytuacjach udzielenie pomocy publicznej wymaga uzyskania zgody Komisji Europejskiej.
Pomoc publiczna kwestionowana jest silnie przez Komisję Europejską, która w każdej chwili może zająć się sprawą tego rodzaju działań i nakazać zwrot pieniędzy wraz z odsetkami. Obecnie obowiązuje dziesięcioletni termin przedawnienia tego rodzaju „przewinień”. - Głównym powodem decyzji nakazującej zwrot może być przekonanie Komisji, że prywatny inwestor w analogicznej sytuacji nie podjąłby się wsparcia, gdyż uznałby daną działalność za nierentowną - twierdzi Łukasz Karpiesiuk z kancelarii Baker&McKenzie.
Miasta, a więc dotychczasowi dobroczyńcy, mogą być więc zmuszone, aby wyegzekwować zwrot wszystkich pieniędzy, które wcześniej przekazały niezgodnie z prawem.
Królewskie kłopoty
O działalności Komisji Europejskiej dobrze przekonał się Real Madryt. Przeciwko „Królewskim” komisja występowała już wielokrotnie. Najbardziej znany przypadek dotyczy transakcji gruntowych Realu Madryt z Radą Miasta Madryt. Dokonano jej z przeszacowaniem gruntów klubowych, przy równoległym nieoszacowaniu wkładu miejskiego. W 1998 roku wartość gruntu wyceniono na 488 tysięcy euro, zaś w 2011 już na 22 miliony i 700 tysięcy euro. Komisja chce zobowiązać Hiszpanię do odzyskania dwudziestu pięciu milionów euro, którymi państwo wspomogło klub.
Klub ze stolicy Hiszpanii może mieć również spore problemy związane z transferem Garetha Bale'a. Belgijski eurodeputowany, Derk Eppink złożył skargę w tej sprawie, gdyż poręczenie bankowe na tę transakcję zostały przeprowadzone przez banki, które same korzystały z unijnego wsparcia w czasie kryzysu ekonomicznego.
Podobne sprawy badane są obecnie w Holandii i Francji. Komisarze unijni przyglądają się najczęściej budowie stadionów oraz ich wynajmowi. - Gdy tylko Komisja Europejska przestanie się zajmować możnymi tego świata, to sprawiedliwość przyjdzie do nas. Nie ma pośpiechu, bo ma na to dziesięć lat, a odsetki rosną - wyjaśnia Karpiesiuk.
Czternastu ekstraklasowych bankrutów
Polska Ekstraklasa silnie i mocno związana jest z publicznymi pieniędzmi. - Na ten moment nie ma w najwyższej klasie rozgrywkowej klubu w Ekstraklasie, który funkcjonuje bez wsparcia samorządu - przyznaje Krzysztof Sachs, przewodniczący Komisji Licencji Klubowych PZPN. Przykładów tego rodzaju działań nie trzeba szukać daleko, a najjaśniejszym jest ostatnia pożyczka dla Ruchu Chorzów. Obligacje wydane przez ostatniego rywala kieleckiego Korony, a więc Górnika Zabrze zostało finansowo zabezpieczone przez miasto. Jedenaście milionów pożyczki od miasta otrzymał również Śląsk Wrocław, a miasto ciągle trwale wspiera drużyny w Gliwicach czy w stolicy województwa świętokrzyskiego. - Normą jest także dzierżawienie infrastruktury sportowej poniżej kosztów amortyzacji - uzupełnia Sachs.
- Zmuszenie do zwrotu pomocy spowoduje, że w tym momencie w najwyższej klasie rozgrywkowej mamy aż czternastu bankrutów. Wyjątkami mogą być tylko Zagłębie Lubin oraz Górnik Łęczna - wyjaśnia Karpiesiuk.
Problemy Korony?
Prawo pozwala oczywiście wspierać samorządom kluby sportowe, ale taka pomoc może być przeznaczona tylko dla tych, które nie prowadzą działalności zarobkowej. Dopuszczone jest więc, aby korzystały z niej wyłącznie kluby amatorskie i uczniowskie. Tego rodzaju dotacja z miejskiej kasy może być przeznaczona na prowadzenie programów szkolenia sportowego, zakup sprzętu czy pokrycie kosztów uczestnictwa w zawodach.
Zdanie Komisji Europejskiej jest w tym wypadku jasne i stanowcze - profesjonalne kluby powinny same na siebie zarabiać. Nie jest tajemnicą, że Korona od dawien dawna jest na miejskim garnuszku. Zdaniem Karpiesiuka, tylko kwestią czasu jest, kiedy unijni kontrolerzy wkroczą do Polski, aby przyjrzeć się finansowaniu profesjonalnego sportu w naszym kraju.
Może mieć to katastrofalne skutki dla klubu, który od lat wspierany jest przez miasto. Wyniki finansowe poprzednich lat pokazują również stratę finansowa, jaką osiągnięto przy Ściegiennego. W ostatnim czasie, głównie za rządów prezesa Marka Paprockiego, budżet został zbilansowany, ale dawne przewinienia się nie przedawniły.
Komisja nadal może stwierdzić, że wspieranie sportu w Kielcach było całkowicie nierentowne. Klub może oczywiście stwierdzić i próbować podciągnąć wsparcie miejskie pod „pomoc na kulturę i zachowanie dziedzictwa kulturowego”, która decyzją z 2014 roku została uznana za zgodną z rynkiem wewnętrznym, lecz szansę na taką interpretacje są nikłe.
Najbliższe lata mogą być decydujące w kontekście Korony. Ewentualna sprzedaż klubu, o której od dawna się mówi, może nie być rozwiązaniem problemów, jakie nagromadziły się w stolicy województwa świętokrzyskiego. Komisja Europejska praktycznie w każdej chwili może nakazać miastu Kielce wyegzekwowanie wszystkich pieniędzy, jakimi wsparto Koronę. Komisarze mają na to dziesięć lat.
źródło: Konferencja „Prawo. Sport. Finanse.”
Wasze komentarze
2. Przecież było wiadomo, że w pewnym momencie te pieniądze trzeba będzie spłacić, ale nadal nie w takim stopniu, ile tej kasy wzięliśmy. Przecież wiadomo, że nie ma czegoś takiego jak obiad za darmo.
3. Za dług publiczny podziękujcie poprzedniej ekipie rządzącej i teraz obecnej, bo 500+ nas zniszczy.
4. Dyrektywy, zakazy, limity - Polska wiedziała, w co się babra. Skoro UE taka zła, po co większość głosowała za przystąpieniem? Teraz płacz i pretensje? Trochę za późno. Moi rodzice mówili, jak Włosi płakali po przyjęciu euro. Ludzie zagłosowali mimo tego za przyjęciem. Jedynie do kogo możecie mieć pretensje to do siebie.