Od „wyróżnienia dla każdego z nas” do kolejnego Final Four – tak Vive grało z Barceloną
FC Barcelona to trudny rywal – fakt ten nie ulega żadnej wątpliwości. Jeżeli dodamy do tego, że Vive Tauron Kielce nigdy w historii nie pokonało ekipy z Katalonii, maluje się obraz ogromnego wyzwania w półfinałowym pojedynku Final Four Ligi Mistrzów w Kolonii. Historia za kilka dni zatoczy koło. A czy kielczanie przełamią niekorzystną passę zapisaną na jej kartach?
Do pierwszych starć na linii Kielce – Barcelona doszło niespełna pięć lat temu. Wówczas ekipa z Hiszpanii zjawiła się w Hali Legionów na dwa sparingi. I oba wygrała – najpierw 29:26, później 25:19. To była jednak zupełnie inna drużyna żółto-biało-niebieskich. Drużyna dopiero aspirująca do grona najlepszych w Europie, a nie będąca jego członkiem.
Wówczas w barwach Vive Targów, bo tak wtedy nazywał się klub z Kielc, wystąpili tacy piłkarze jak m.in. Henrik Knudsen, Rastko Stojković, Marcus Cleverly czy Mirża Dżomba. Dziś żadnego z nich nie ma już w składzie zespołu mistrzów Polski.
Tylko trzech obecnych graczy Vive pamięta sparingi z Barceloną rozegrane w sierpniu 2010 roku. Są to Piotr Grabarczyk, Mateusz Jachlewski oraz Tomasz Rosiński. - Wyjdziemy na boisko bez kompleksów, choć na pewno udział w takim meczu jest wyróżnieniem dla każdego z nas. Niecodziennie do Polski przyjeżdża Barcelona i z tego powodu cieszą się nie tylko kibice, ale również zawodnicy – mówił wówczas Jachlewski.
Po letnim okresie przygotowawczym w 2010 roku i dwóch wspomnianych sparingach z Barceloną, nadszedł sezon 2010/11. Los chciał, że kielczanie zmierzyli się z „Dumą Katalonii” już w fazie grupowej Ligi Mistrzów. I z obu pojedynków mają zupełnie różne wspomnienia.
Odkąd kielczanie regularnie grają w europejskiej elicie, tamten sezon był najsłabszy w ich wykonaniu. Zajęli oni 6. miejsce w grupie i nie awansowali do fazy pucharowej. Z „Barcą” zmierzyli się dwukrotnie w ciągu siedmiu dni – najpierw w Hali Legionów (20 listopada 2010 roku), później zaś w Palau Blaugrana (27 listopada 2010 roku).
W stolicy województwa świętokrzyskiego Katalończycy wywiązali się z roli zdecydowanego faworyta i pewnie pokonali gospodarzy 33:26. - Vive to mocny zespół, który posiada solidną obronę i dzięki temu dobrze gra z kontrataków. Sobotni mecz nie ma nic wspólnego z sierpniowymi sparingami. Chcemy wygrać i pójść w górę tabeli. Mamy jednak świadomość, że z Kielcami będzie się grało bardzo ciężko – mówił jeszcze przed potyczką w Kielcach ówczesny trener Barcelony, Xavi Pascual.
Do niespodzianki doszło za to w Hiszpanii. Skazane na pożarcie Vive było bliskie zwycięstwa, ale ostatecznie – w dużej mierze dzięki świetnej dyspozycji bramkarza Marcusa Cleverly’ego – wywiozło z gorącego terenu punkt remisując 28:28. Oprócz duńskiego golkipera znakomicie spisał się Michał Jurecki, który w finalnym fragmencie spotkania wziął odpowiedzialność na swoje barki i zanotował trafienie ustalające wynik potyczki.
Po intensywnym 2010 roku, na linii kielecko-barcelońskiej nadeszły prawie trzy lata przerwy. Wówczas, 1 czerwca 2013 roku, debiutujący w Final Four LM mistrz Polski zmierzył się z Barcą w półfinale turnieju rozgrywanego w Kolonii.
I choć kielczanie długo nie dawali za wygraną, ostatecznie musieli uznać wyższość bardziej doświadczonych rywali, którzy zwyciężyli 28:23. Dzień później ówcześni podopieczni Bogdana Wenty wygrali z THW Kiel i zostali trzecią drużyną Europy.
Teraz, po prawie równych dwóch latach, historia zatoczy koło. Ekipa z Kielc ponownie podejmie Barcelonę w półfinale Ligi Mistrzów, a mecz znowu zostanie rozegrany w Lanxess Arena w Kolonii. Dotychczas na pięć meczów Vive z „Dumą Katalonii”, czterokrotnie zwyciężali Hiszpanie, zaś raz padł remis. Dwie porażki kielczan przyszły jednak w spotkaniach nieoficjalnych, sparingach w Hali Legionów.
Kolejna odsłona starcia tych drużyn już w najbliższą sobotę, 1 czerwca o godzinie 15.15.
fot. Patryk Ptak / Paula Duda