„Pacheta” sam się obroni. Tylko dajcie mu Vukovicia
Są mecze, po których zakończeniu piłkarze nie mogą spojrzeć w lustro. Frajerski remis z Jagiellonią z pewnością chluby Koronie Kielce nie przynosi. Sama gra „żółto-czerwonych” może już jednak napawać optymizmem. Podopieczni trenera Martina w sobotnie popołudnie spisali się dużo lepiej niż zazwyczaj.
Trzeba przyznać, że w szeregach „złocisto-krwistych” nie brakowało polotu. Od pierwszego gwizdka sędziego Krzysztof Baran w bramce Jagi nie mógł narzekać na nudę. Ciągle jednak największą bolączką zawodników hiszpańskiego szkoleniowca jest skuteczność.
W ostatnich latach kielczanie nigdy nie byli zespołem, który strzelał „nadprogramową” liczbę bramek. Raczej wtapiał się w tło, w tej statystyce okazywał się przeciętny. Teraz w polu karnym przeciwnika idzie jednak „żółto-czerwonym” jak po grudzie.
Wielu kibiców obwinia Jose Rojo Martina o to, że na grę Korony nie da się patrzeć. Owszem, takie spotkania jak to z Lechią Gdańsk na pewno w zwalczaniu tych opinii nie pomogą. Nie zgadzam się jednak z tymi, którzy mówią, że z trenerem współpracę należy zakończyć, bo nie ma żadnego pomysłu na grę swojego zespołu.
Bujda. Każdy kto oglądał mecz z Jagiellonią mógł zauważyć, że kielczanie w ofensywie starają się grać wypracowanymi schematami. Nie było sławetnej „dzidy” do przodu, tylko próby rozegrania futbolówki tak, by zaskoczyć przeciwnika. Abstrahując od skuteczności, o której wspomniałem wcześniej, postawa „złocisto-krwistych” w ofensywie zasłużyła na słowa uznania.
Zaraz ktoś powie, że to przecież klub piłkarski, a nie łyżwiarski i w tym sporcie nie ma ocen za styl. Owszem. Myślę jednak, a nawet jestem przekonany, że czas pracuje na korzyść tej drużyny. Z Zawiszą były przebłyski, pod koniec rundy jesiennej również, mecz w Białymstoku – prawie perfekcyjny. Brakuje jednak ciągłości.
A oprócz ciągłości brakuje rozgrywającego. Jestem w stanie postawić wszystkie swoje pieniądze, że obecna Korona w składzie z Aleksandarem Vukoviciem po tej kolejce byłaby o krok od zapewnienia sobie gry w grupie mistrzowskiej.
Przy całym szacunku dla rozwoju Vanji Markovicia czy dobrego meczu w wykonaniu Kyryło Petrowa – to nie to. Ani Serb, ani Ukrainiec nie mają tego, co miał „Vuko”. Piłkarz, który świetnie rozdziela piłkę w środkowej części boiska, a przy tym bardzo dobrze pracuje w defensywie to skarb każdej drużyny. Ekipa z Kielc go nie ma.
W czołową ósemkę już nie wierzę. Ona została przegrana w Zabrzu z Górnikiem i na Kolporter Arenie z Zawiszą. Ciągle mam jednak przed oczami moment, w którym Martin tę ekipę przejmował. Będącą na samym dnie tabeli i w totalnej rozsypce po zwolnieniu Leszka Ojrzyńskiego.
„Żółto-czerwoni” nie tylko wyszli ze strefy spadkowej, ale i na stałe zakotwiczyli w okolicach granicy podziału tabeli po rundzie zasadniczej. To już dla mnie nie lada wyczyn, zważywszy na wszystkie okoliczności. A że ta lepsza grupa była na wyciągniecie ręki? Trudno, nikt nie miał prawa oczekiwać od „Pachety”, że on ją ugra. Sam fakt, że pół roku temu wszyscy marzyli o 14. miejscu, a teraz irytują się na myśl o dziewiątym-jedenastym ukazuje, że jednak Hiszpan sporo dobrej roboty w Kielcach wykonał.
Optuję za przedłużeniem z nim kontraktu. I oczywiście za zakupieniem playmakera charakterystyką podobnego do Aleksandara Vukovicia. Korona w tym sezonie w T-Mobile Ekstraklasie powinna utrzymać się spokojnie. Przy podpisywaniu umowy z Martinem niczego więcej nie można było od niego wymagać.
Będzie można to robić w przyszłym sezonie. „Pacheta” wówczas powinien mieć już pełną wizję i drużynę poukładaną po swojemu, a nie odziedziczoną po poprzedniku. Z tego powodu będzie można go rozliczyć. Ale jeszcze nie nadszedł na to czas.
Sporo Czytelników zarzuciło mi ostatnio, że wracam wspomnieniami do czasów Leszka Ojrzyńskiego i nie myślę o tym, że Jose Rojo Martin jest zwyczajnie lepszym trenerem. Zaznaczałem to wtedy, dodam i teraz – mówiłem o atmosferze. Ta z czasów byłego szkoleniowca może już nie wrócić. Trudno. Niemniej jednak Korona przez długi czas była nudna, ale po tym co zobaczyłem w Białymstoku wierzę, że wkrótce skończy z tym raz na zawsze.
Jak nie w piątek z Pogonią, to w lipcu.
A czy Hiszpan rzeczywiście jest lepszy od Ojrzyńskiego? Na chwilę obecną takiej opinii nie odważę się wysnuć.
Marcin Długosz
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
Złocisto Krwiści
dobrze napisane
być dobrze.