Menedżer potwierdza wersję Korony: Ojciec chciał, by syn zarabiał tyle co Golański
Sprawa transferu Karola Angielskiego jest bardziej skomplikowana niż można było się pierwotnie spodziewać. Menadżer zawodnika twierdzi, że dostał od Korony umowę dla napastnika. Co więcej, sam piłkarz miał być z niej bardzo zadowolony, ale później zmienił zdanie, a jego żądania stawały się coraz większe.
Karol Angielski w rozmowie z naszym portalem twierdził, że umowy od Korony nie dostał na piśmie. Zupełnie inne stanowisko w tej sprawie zajął prezes klubu, Tomasz Chojnowski, który przekonywał, że kontrakt został przedstawiony menedżerowi zawodnika. Agent piłkarza potwierdza ten fakt. – Nasza agencja, która reprezentuje Angielskiego, otrzymała ofertę nowego kontraktu w grudniu. Był on później poprawiany przez ojca piłkarza, ale zarówno on, jak i zawodnik propozycję umowy mieli przedstawioną - wyjaśnia Jerzy Kopiec, współwłaściciel agencji.
Przypomnijmy - kluczową sprawą jest to, czy Korona rzeczywiście przedstawiła Angielskiemu propozycję na piśmie przynajmniej 60 dni przed końcem kontraktu. Jeżeli tak, to kieleckiemu klubowi przysługiwałby o wiele większy ekwiwalent za wyszkolenie zawodnika w przypadku jego odejścia. Według agenta Angielskiego, Korona spełniła ten warunek. – Potwierdzam raz jeszcze, że ofertę jako agencja menadżerska dostaliśmy. Rozmawialiśmy o niej z rodzicami. Pierwszy kontrakt był w połowie grudnia, później dokonywaliśmy w nim zmian. Jeździliśmy do ojca. Takich spotkań i sugerowanych korekt w umowie było bardzo dużo. A my odbiór dokumentów podpisaliśmy w połowie grudnia – tłumaczy.
Menedżer zdradza, że negocjacje w pewnym momencie zrobiły się trudne. – Kilka razy jeździliśmy do domu piłkarza, gdzie rozmawialiśmy z ojcem. Wciąż pojawiały się nowe punkty, które chciał dodać do umowy. Ojciec był coraz bardziej aktywny. W pewnym momencie chciał kontraktu w wysokości tego, który ma Golański... – zdradza Kopiec.
Co się takiego stało, że w sprawie Angielskiego doszło nagle do komplikacji? - Podejrzewam, że ktoś go do tego namówił. On ma z nami umowę, ale wysłał pismo, że rezygnuje z naszych usług. Nie wiemy czemu, bo podstaw ku temu nie ma. Dbaliśmy o niego nawet lepiej niż o innych zawodników, wyposażaliśmy go w sprzęt, choć nie musieliśmy tego robić. Teraz jakaś inna agencja lub inny menadżer zaproponowali mu inny klub. Nas jednak wcześniej przez cały czas informowano, że Angielski i jego ojciec chcą, aby został on w Kielcach. W tym kierunku działaliśmy. Prezes Chojnowski złożył nam nawet lepszą ofertę niż oczekiwaliśmy. Karol dostał taki sam kontrakt jak Cebula, z czego my byliśmy zadowoleni, ale chłopak też. Dopiero później zaczął ingerować ojciec i wymyślać jakieś dziwne historie – wyjaśnia Kopiec.
Według naszego rozmówcy, Angielski nadal jest jego klientem, a to oznacza, że musi z nim konsultować wybór nowego klubu. - To nie jest tak, że on może sobie podpisać kontrakt z kim chce. Jest związany umową z naszą agencją i my też decydujemy, gdzie ma grać. Związał się z nami, my o niego dbaliśmy. Prezes Chojnowski może to potwierdzić - wysyłaliśmy zawodnikowi do klubu sprzęt, jeździliśmy do Włoch w jego sprawie – mówi.
Kopiec zapowiada, że jeżeli zawodnik podpisze umowę z nowym klubem, to jego agencja będzie dochodziła swoich praw.
Jak może zakończyć się sprawa „Anglika”? - To będzie spór w PZPN-ie. W sprawę jest zaangażowanych kilka osób. Od nas m.in. Piotrek Świerczewski, który miał te słynne wycieczki do Kielc, do ojca zawodnika. Ja jako współwłaściciel agencji byłem na większości meczów Angielskiego, rozmawiałem o nim z prezesem, przekazywałem Karolowi buty. Piotrek Świerczewski był we Włoszech, bo ojciec zawodnika go poprosił, aby tam pojechał. Podobno miał jakiś kontakt, ale nic z tego nie wypaliło – kończy Kopiec.
fot. Oskar Patek
Wasze komentarze