Hermes: Kiedyś Korona zawsze walczyła o najwyższe cele. Teraz jest inaczej
Po raz ostatni na kieleckim stadionie zagrał w listopadzie 2010 roku. To dalej aktualne, bo w piątek Hermes Neves Soares na boisko nie wyszedł. – Pierwszy raz mi się to przydarzyło, że przyjechałem tu i nie zagrałem – mówił po meczu 39-letni Brazylijczyk, w latach 2003-2008 zawodnik Korony.
Oba mecze, ten z 2010 i ten z piątku łączy wynik – 1:1. Taki Korona zanotowała przeciwko Jagiellonii Hermesa, a teraz – przeciwko Zawiszy, a więc aktualnemu klubowi Brazylijczyka. Ten w tej rundzie w zasadzie nie gra, zanotował jedynie ostatnie sekundy w doliczonym czasie gry w meczu z Cracovią. W Kielcach Ryszard Tarasiewicz, szkoleniowiec bydgoszczan, także nie pozwolił mu wejść na boisko. - Może i trochę dziwnie, no ale trzeba się i do takich rzeczy przyzwyczaić – wspominał już po spotkaniu Hermes.
Według niego zdecydowanie trudniejsza dla jego kolegów z drużyny była pierwsza połowa meczu. Korona, po golu Roberta Dejmka, prowadziła wówczas 1:0. W następnych 45 minutach Zawisza straty jednak odrobił. - W drugiej połowie przez większość czasu byliśmy na połowie rywali. Mieliśmy przewagę, stwarzaliśmy sobie sytuacje. W końcu strzeliliśmy na 1:1. Zdobyliśmy punkt i trzeba go szanować – stwierdził Hermes.
Bardziej jednak zadowala on gości z Bydgoszczy, którzy utrzymali dzięki remisowi przewagę w tabeli nad Koroną. To ważne, bo oba zespoły, na cztery kolejki przed końcem rundy zasadniczej, rywalizują o miejsce w „ósemce”.
- Wiedzieliśmy, że Korona gra w tej chwili nieźle, ale my też mamy spory potencjał. To nie jest przypadek, że jesteśmy na tym miejscu, na którym jesteśmy. Powinniśmy być nawet trochę wyżej – mówił piłkarz Zawiszy,
Niechętnie odpowiadał za to na pytanie, czy obecna Korona jest zespołem mocniejszym, czy słabszym od tego, w którym on w Kielcach występował. - Ciężko ocenić, zwłaszcza, że nie jestem w tym klubie na co dzień. W tym sezonie na pewno grają lepiej na wiosnę niż jesienią. My za moich czasów w Koronie mieliśmy inny zespół, innych wartościowych zawodników, byli inni ludzie. Nie lubię takich porównań – stwierdził. - Był czas, kiedy Korona zawsze walczyła o najwyższe cele, teraz jest inaczej – dodał jednak po chwili.
Stwierdził też, że ma szczęście do zespołów, w których występował w Polsce. – One prezentowały dobrą piłkę. Tak było w Koronie, ale i w Jagiellonii. Tu nie chodzi o jedną osobę, po prostu mieliśmy wtedy dobry zespół. Z Jagiellonią zdobyliśmy nawet puchar, wywalczyliśmy czwarte miejsce w lidze, blisko było podium. Teraz Zawisza też dobrze się prezentuje, gra taką techniczną piłkę. To, że ja nie gram, nie jest najważniejsze. Ważne, że my gramy dobrze i ofensywnie – mówił, nawiązując do swojej pozycji w zespole.
Zapewniał jednocześnie, że cały czas powraca do Kielc, przyjeżdża tu od czasu do czasu z rodziną, aby spotkać się przyjaciółmi. - Na pewno jest sentyment do tego klubu, przecież najwięcej czasu spędziłem w Polsce właśnie tutaj, w Kielcach. Nie jest tak, że nagle zapomnisz o tym. Nie da się – mówił.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze