Daszkiewicz: W tym sporcie niespodzianki się zdarzają. My jedną dużą już sprawiliśmy
- Patrząc na całość rozgrywek rundy zasadniczej, uważam, że jest to dla nas rewelacyjny wynik i jesteśmy z tego powody naprawdę bardzo szczęśliwi – mówi przed pierwszym meczem z Esseco Resovią, trener kieleckiej ekipy, Dariusz Daszkiewicz. Czego życzy sobie i drużynie przed walką w play-offach? - Bardzo byśmy chcieli żeby to nie było ostatnie nasze zdanie i aby udało nam się jeszcze coś ugrać w tej walce w ósemce.
Effector Kielce jest w play-offach. Wierzyliśmy, że ten zespół może dać radę w meczu ze Skrą Bełchatów. Dla nas jest to ogromny sukces. W ubiegłym roku nikt nie stawiał, że zagramy w ósemce. Jednak nam się to udało.
- W tym roku wiele osób mówiło, że mamy jeszcze słabszy zespół niż przed rokiem. Mamy bardzo dużo młodych chłopaków i uważam, że awans do ósemki jest naszym wielkim sukcesem. Pozostawiliśmy w pokonanym polu zespoły, które mają trzykrotnie większe budżety i zdecydowanie lepsze składy. W przedsezonowych prognozach żaden z fachowców nie wytypował naszej drużyny do pierwszej ósemki. My sobie taki cel postawiliśmy. Wielu mówiło, że to bardziej marzenie niż cel. Jak widać one również się spełniają i jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi. Ja szczególnie cieszę się z tego, że po pierwsze ten wynik jest naprawdę bardzo dobry. Po drugie, że ci młodzi zawodnicy rozegrają kolejne mecze na bardzo wysokim poziomie i o dużą stawkę. Dla nich rozegranie takiego meczu jak z Bełchatowem jest doświadczeniem, którego nie da się zdobyć w inny sposób. Wracając do ostatniego pojedynku to już wydawałoby się, że mamy zespół z Bełchatowa na wyciągnięcie ręki. W pierwszym secie prowadzimy 20:16. Przegrywamy. Drugiego po zaciętej końcówce wygrywamy. W trzecim 24:21, znowu już praktycznie pewne, że set wygrany i przegrywamy go 32:30. I to, że udało nam się pozbierać po pierwszym a szczególnie po trzecim secie, wygrać tie-break w końcówce, jest dla tych chłopaków bezcennym doświadczeniem.
Effector Kielce mógł tak naprawdę wywalczyć sobie te play-offy znacznie wcześniej. Chociażby meczem z Częstochową w Kielcach.
- Tak, ale podejrzewam, że podobnie myślą teraz w Bydgoszczy. Wystarczyło z Treflem Gdańsk wygrać za trzy punkty lub tydzień wcześniej w Częstochowie, gdzie doznali niespodziewanej porażki i ten awans by był. Takich meczów, gdzie można było ugrać więcej, znajdzie sobie każdy zespół. W spotkaniu z Częstochową nie mogliśmy ugrać więcej. Zagraliśmy bardzo słabo i tutaj nie mieliśmy nic do powiedzenia. Bardziej szkoda mi meczu z Bydgoszczą, gdzie powinniśmy wygrać. Jednak emocje i stres bardzo mocno nam w tym przeszkadzały. Zespół z Bydgoszczy, który grał z Częstochową i wygrywając za trzy punkty praktycznie zapewnił by sobie awans. Pomimo, że mają bardziej doświadczonych zawodników jak chociażby Paweł Woicki, Carson Clark czy Wojciech Jurkiewicz, nie wytrzymali presji przegrali. Siatkówka jest grą, w której każdy set jest nowym rozdaniem. Gdańsk prowadził 2:0, miał piłkę meczową w górze, zawodnik popełnił błąd w ataku i nagle sytuacja się odwróciła i przegrali 3:2. My na pewno mieliśmy mecze, które mogliśmy wygrać, ale to na szczęście działa w dwie strony. Kiedy zagraliśmy świetnie z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, wygraliśmy 3:0 to nowo wróciliśmy do rywalizacji o play-offy. Patrząc na całość rozgrywek rundy zasadniczej, uważam, że jest to dla nas rewelacyjny wynik i jesteśmy z tego powody naprawdę bardzo szczęśliwi.
To zwycięstwo z ZAKSĄ tak naprawdę pokazało, że drużyna jest teraz w stanie wygrać ze Skrą Bełchatów?
- Tak. Niektórzy mówią, że zespół z Bełchatowa wystawił drugi skład. Ale w tej szóstce był Tuia, czyli zawodnik z pierwszej drużyny i reprezentant Francji. Grali Włodarczyk, Zatorski oraz Kłos z reprezentacji Polski. Uzupełniono skład dwoma młodymi, obiecującymi zawodnikami. Ten mecz nie był dla nas wcale łatwiejszy niż jak byśmy grali go z pierwszym zespołem. Zawodnicy, którzy teraz grali, za wszelką cenę chcieli udowodnić trenerowi, że są gotowi w każdej chwili zastąpić kogoś z pierwszej szóstki. Dla pierwszego zespołu mógł to być mecz o nic. Wygrana nie dawała drużynie awansu ani spadku w tabeli. Zaangażowanie emocjonalne po dwóch trudnych spotkaniach z Rosjanami w pucharze, siłą rzeczy było by dużo mniejsze. Nie da się grać na takich emocjach każdego spotkania. Natomiast ci zawodnicy, którzy dostali swoją szanse, wykorzystali ją stuprocentowo, bo grali naprawdę bardzo dobre zawody i za wszelką cenę chcieli wygrać.
Teraz przed Effectorem Kielce bardzo trudna seria meczów. Zespół trafił chyba najgorzej jak się dało?
- Ja się cieszę, że zagramy takie mecze. Musimy się uczyć od najlepszych i wszystko, co nam się uda ugrać na tym etapie to już będzie ogromny bonus. Każdy wygrany set w walce w ósemce będzie rzeczą naprawdę wspaniałą. Wiadomo faworyt jest jeden. W ostatnich dwóch latach zespół z Rzeszowa dwa razy sięgał po tytuł mistrza Polski. W tym roku również zespół zbudowany jest po to, żeby grać o ten tytuł. My nie mamy nic do stracenia. Jesteśmy po bardzo ciężkim dla nas meczu, który kosztował nas dużo sił zarówno fizycznych i psychicznych, ale jedziemy walczyć. Bardzo byśmy chcieli, aby kieleccy kibice mogli dwukrotnie obejrzeć zespół rzeszowski w Kielcach. Jest to na pewno bardzo trudne zadanie, ale musimy sobie stawiać wysokie cele i starać się je realizować.
Jak zawodnicy podchodzą do tego spotkania? Potrafią i mogą zrobić wszystko, ale nie muszą.
- Żebyśmy my rywalizowali z tą pierwszą czwórką musimy się wznieść na wyżyny naszych możliwości, a oni muszą zagrać troszkę słabiej. Jeżeli te drużyny grają na sto procent swoich możliwości, to nie ma co się oszukiwać, na dzień dzisiejszy jest to dla nas pułap nieosiągalny. My dysponujemy dziesięcioma, piętnastoma procentami budżetu drużyn pierwszej czwórki. Siłą rzeczy cele, jakie stawiane są przed naszym zespołem, a przed tymi najlepszymi drużynami są zupełnie inne. Ale na szczęście w tym sporcie niespodzianki się zdarzają. My już jedną dużą sprawiliśmy - awansowaliśmy do pierwszej ósemki. Bardzo byśmy chcieli żeby to nie było ostatnie nasze zdanie i aby udało nam się jeszcze coś ugrać w tej walce w ósemce.