Kłócą się w PZPN-ie, kłócą się i u nas
To był rok konfliktów i napięć w Świętokrzyskim Związku Piłki Nożnej. W końcu bomba wybuchła, a z prac w zarządzie zrezygnowała połowa członków. Nowe wybory 19 lutego - co to zmieni w świętokrzyskiej piłce nożnej?
W zeszłym tygodniu z prac w zarządzie ŚZPN-u zrezygnowało 6 członków. - Oficjalne powody były różne - od osobistych do zdrowotnych. Tylko jedna rezygnacja była podparta argumentem o trudnościach we współpracy w obecnym składzie zarządu - ujawnia prezes Mirosław Malinowski.
Rzeczywiste powody są oczywiście inne. W październiku w życie wszedł nowy statut świętokrzyskiego związku, który nie do końca spodobał się wszystkim członkom. - Nowy statut wyklucza konflikty interesu pomiędzy pracą w klubie a działalnością w związku. To pierwszy taki statut regionalnego związku w całej Polsce. Był potrzebny, bo jest oparty na statutach PZPN-u oraz UEFY. To zmiana jakościowa - przekonuje Malinowski.
Nowy statut nie pozwala prezesom i wiceprezesom klubów na pełnienie funkcji prezesa i wiceprezesa ŚZPN-u. Dodatkowo wszyscy członkowie Komisji Rewizyjnej nie mogą pracować w klubach sportowych na najwyższych stanowiskach. Nie mogą również pełnić funkcji wykonawczej w związku. A właśnie taką rolę sprawuje Stanisław Nowak, dyrektor ŚZPN-u i... największy konkurent Malinowskiego.
To właśnie obaj panowie stoczyli między sobą bój o prezesurę w związku. Wygrał Malinowski, ale w zarządzie znalazł się też Nowak oraz osoby go popierające. Teraz - korzystając z okazji wprowadzenia nowego statutu - cała grupa zrezygnowała. Dlaczego? Bo to umożliwia delegatom wybór nowego zarządu, a później być może i... nowego prezesa.
Ale czy do tego dojdzie? Raczej nie. Czteroosobowy zarząd, zgodnie z regulaminem, wskazał datę nadzwyczajnego zjazdu delegatów - 19 lutego. Wtedy też zostanie wybrany nowy zarząd ŚZPN.
Pytanie brzmi jednak: czy będą to wybory całościowe, czy tylko uzupełniające?
Oczywistym jest, że dla Malinowskiego zdecydowanie korzystniejsza byłaby ta druga opcja. Wówczas na pewno pozostałby prezesem związku, a w dodatku skład zarządu mógłby zostać poszerzony o osoby mu przychylne. - Moje prywatne zdanie jest takie, że powinny to być wybory uzupełniające. Dlaczego? Statut mówi, że należy zwołać nadzwyczajny zjazd celem wyboru zarządu. I tu jest kropka. Nie jest napisane jakie to mają być wybory. A naszym organem wyższym jest PZPN. W jego statucie jest fragment - jeśli 1/3 zarządu zrezygnuje, należy zwołać zjazd i przeprowadzić wybory uzupełniające. Powinniśmy zrobić to samo - twierdzi Malinowski.
Prezes ŚZPN-u chce oprzeć się jednak na prawnych opiniach. W tym celu złożył wniosek do dyrektora Wydziału Spraw Osobistych, Jerzego Króla o jego werdykt. Malinowski poprosił także o opinię dyrektora departamentu prawnego PZPN-u, prof. Andrzeja Wacha. Ma zamiar skorzystać także z niezależnej kancelarii prawniczej. - Od wszystkich powinienem dostać opinie jeszcze przed świętami. Przed Nowym Rokiem wszyscy delegaci otrzymają informację, czy będą to wybory uzupełniające czy całościowe. Najważniejsza będzie jednak opinia przewodniczącego Króla, bo jego Wydział to organ nadzorujący ŚZPN - mówi Malinowski.
W prasie pojawiły się spekulacje o możliwości wprowadzenia do związku komisarza. - To nie miałoby racji bytu. Komisarza można wprowadzić wtedy, gdy związek działa niezgodnie z prawem. U nas wszystko odbywa się prawidłowo. Statut mówił o konieczności zwołania zjazdu nadzwyczajnego w takiej sytuacji i my to uczyniliśmy. Nic więcej zrobić nie możemy - przekonuje prezes ŚZPN-u.
Przypomnijmy, że z prac w zarządzie zrezygnowali: Henryk Konieczny, Edward Kuśmira, Jerzy Macias, Stanisław Nowak, Henryk Wojda oraz Zbigniew Grombka. Pozostali zaś w nim: Paweł Rybus, Ryszard Binensztok, Jerzy Kula oraz Tomasz Domaradzki. Zarząd jest jednak niepełny i nie ma już mocy prawnej do prowadzenia związku. Do dnia 19 lutego pracami ŚZPN będzie więc kierować tylko i wyłącznie prezes Mirosław Malinowski.
Mirosław Malinowski o Stanisławie Nowaku:
Ta sytuacja może oczyścić atmosferę w naszym związku. Nie ma co ukrywać, że niektórzy nie mogli do końca pogodzić się z porażką... To był przykry dla mnie moment, gdy musiałem tłumaczyć się przed Sądem Koleżeńskim czy w Warszawie. To był rok napięć i konfliktów w związku, musieliśmy mocno nagimnastykować się, by doprowadzić do pewnych rozwiązań - choćby wprowadzenia nowego statutu. Atakowano mnie, że wybory nie odpowiadały standardom, że były przeprowadzone niezgodnie z prawem. To nie była prawda.
Ale jako prezesowi z dyrektorem biura, Stanisławem Nowakiem współpracowało mi się dobrze, nie było żadnych problemów. Nie jestem zwolennikiem siłowych rozwiązań, to nie leży w mojej mentalności. Na pewno jednak będę rozmawiał z panem Nowakiem na temat dalszej współpracy. W stosownym czasie podejmę odpowiednie decyzje.
Wasze komentarze