Wenta: Portugalczycy wiedzą co robią. Nie można ich lekceważyć
- Jesteśmy zespołem, który musi sobie narzucić pewne warunki i dużo od nas zależy. Gramy w domu. To jest walka o dwa punkty i musimy zrobić wszystko, aby zostały one u nas – mówi przed drugim meczem Ligi Mistrzów trener Vive Targów Kielce, Bogdan Wenta.
Trener mistrzów Polski docenia fakt, że Portugalczycy awansowi do Champions League. - Porto pokonało w turnieju kwalifikacyjnym rumuńską Constantę i już choćby to świadczy o tym, że musimy podejść do tego meczu na poważnie. Porto pierwszy mecz rozegrało na wyjeździe z Kolding. Tamto spotkanie zakończyło się zwycięstwem Duńczyków pięcioma bramkami, ale wynik długo oscylował wokół 2-3 bramkowej przewagi gospodarzy. To pokazuje, że nie wolno zlekceważyć przeciwnika. Uważam, że zespół portugalski wie co robi. Mają dobre warunki fizyczne. Kilka postaci znamy z tego turnieju kwalifikacyjnego sprzed kilku lat – zauważa Wenta, który charakteryzuję zespół Porto. - Lubią grać do przodu. Próbują każda piłkę ciągnąć do przodu. W ataku ciekawie kombinują, także w rzutach z drugiej linii. Staramy się znaleźć słabsze strony tego zespołu, choćby na przykładzie tego co robi Kolding. To, że grają do przodu może być niebezpieczne, ale wszystko będzie też zależało od naszej reakcji – przypomina jednak.
Wiele wskazuje na to, że w niedzielnym meczu Wenta będzie miał do dyspozycji wszystkich zawodników. - Grzesiek Tkaczyk był chory, podobnie jak cała jego rodzina. Był odizolowany od zespołu. Jeżeli chodzi o innych to są to kwestie profilaktyczne. Na tym etapie czasem lepiej wszystko dobrze sprawdzić, niż iść na mecz z Lubinem. Mamy szeroką kadrę i mogliśmy wykorzystać wszystkich zawodników, w tym tych co grali mniej, albo mieli kontuzję, jak Olafsson. Aginagalde i Jurecki są w 100% gotowi, podobnie jak Strlek. Karol Bielecki był trochę pospinany, a szkoda, bo chcieliśmy, aby zagrał w meczu z Lubinem. Pod kątem meczu z Porto uderzenie z drugiej linii będzie potrzebne – przyznaje Wenta.
Według przepisów EHF meczowa szesnastka musi być zgłoszona już rano. Przez to nie można już później dokonywać korekt w składzie. - Taka jest procedura. Tej szesnastki nie można zmienić, a przed meczem dużo może się zdarzyć, choćby na rozgrzewce. Kiedyś na mistrzostwach świata był taki przepis, że jeszcze 10 minut przed meczem można było dokonać zmian w składzie, który podawaliśmy rano. To było dobre, bo jak komuś coś się stanie to można zmienić zawodnika – wyjaśnia trener mistrzów Polski.
fot. Patryk Ptak