Krajobraz po Legii: Kijanskas pozamiatał. Wylanie litrów potu się opłaciło
Na taki mecz każdy sympatyk Korony czekał bardzo długo. Zespół Leszka Ojrzyńskiego brutalnie przerwał wszystkie zachwyty nad Legią, a tym, którzy „Wojskowych” ogłosili nowym mistrzem Polski pokazał, że do tego jeszcze daleka droga. Ambicji i woli walki nie brakowało kielczanom nawet przez minutę.
Nie mamy wątpliwości, od kogo trzeba zacząć chwalenie. Tadas Kijanskas – któż się spodziewał tak fantastycznego meczu w jego wykonaniu? Owszem, to on krył Iniakiego Astiza przy golu na 2:2, ale brał też udział w każdej z akcji bramkowych Korony. No i, co najważniejsze, to on pokonał Kuciaka ustalając wynik spotkania. Ponadto na wszelkie możliwe sposoby utrudniał życie rywalom, czego efektem był bandaż na jego głowie. Miejmy nadzieję, że to nie ostatni tak świetny występ Litwina i nadal będzie wraz z Pavolem Stano tworzył świetną parę stoperów.
Bardzo dobre zawody rozegrał również kielecki środek pola. Duet Lenartowski-Jovanovic niejednokrotnie sobotniego wieczoru wprawiał w zachwyt kibiców zebranych na stadionie. Poważny minus jednak obaj panowie muszą sobie zapisać przy golu Jakuba Koseckiego. Nie do przyjęcia jest, aby przeciwnik mógł bezkarnie wyprowadzić akcję po stracie właśnie w środkowej części boiska, dodatkowo nie będąc atakowanym. W pierwszej połowie widać było też problem z płynnością gry, spowodowany luką tworzącą się między obroną a atakiem. W ogólnym rozrachunku ta formacja wypadła jednak bardzo przyzwoicie, a wisienką na torcie było przepiękne trafienie Lenartowskiego. Tutaj nasuwa się pytanie: czy aby na pewno po powrocie Aleksandara Vukovicia Polak będzie musiał zasiąść na ławce? Jego forma zarówno z wczoraj, jak i z zeszłej rundy sugeruje, że może jednak niekoniecznie.
Słowa uznania należą się również Łukaszowi Sierpinie i Michałowi Janocie. Obaj panowie zaliczyli dobre występy, niejednokrotnie dając popalić legionistom. Popularny „Sierpień” pracował nawet na lewej stronie obrony, gdzie ofensywni gracze „Wojskowych” nie mieli z nim łatwego życia.
W zasadzie można to napisać po każdym pozytywnym występie Korony – słowa uznania dla Macieja Korzyma. Powiedzieć, że pracował za dwóch to mało. Gdyby w tym spotkaniu z jakiejś przyczyny „Korzeń” nie mógł wystąpić, to siła rażenia „żółto-czerwonych” zostałaby osłabiona co najmniej o połowę. Sympatyczny snajper jest już nie tylko ulubieńcem kibiców, ale także symbolem klubu z Kielc.
Niestety zawodnicy Ojrzyńskiego nie ustrzegli się błędów. W pierwszej połowie w oczy rzucał się brak współpracy pomiędzy linią ataku i obrony. Drużyna podzielona była na dwa obozy – broniących i atakujących. Pomiędzy defensywą a ofensywą tworzyła się spora luka, przez co „złocisto-krwiści” narażali się na kontry w wykonaniu warszawian. Poniekąd także z tego powodu do siatki trafił Kosecki. Po przerwie ten aspekt gry uległ poprawie i „żółto-czerwoni” nie tworzyli już pustych sektorów boiska.
Wszystkie gole dla drużyny z województwa świętokrzyskiego padły przy udziale stałych fragmentów gry. Dwukrotnie były to akcje po rzutach wolnych, a raz po wrzucie z autu. Korona musi więc popracować nad wypracowywaniem sobie dogodnych okazji z gry. Z drugiej strony ciężko o to, jeżeli w akcji bierze udział tylko zawodnik, który jest w posiadaniu piłki. Dużo było sytuacji, z których mogła przyjść korzyść dla kielczan, ale żaden współpartner nie zabiegał zbytnio o to, by podłączyć się do akcji. W efekcie skrzydłowy mógł tylko dośrodkować „na chaos”, a sam Maciej Korzym w najlepszym wypadku wywalczyć rzut rożny bądź wolny.
Teraz przed piłkarzami Leszka Ojrzyńskiego starcie z mistrzem Polski. Jeśli jednak pokonali oni warszawską Legię, to naturalną koleją rzeczy jest rozbudzenie apetytów przed meczem z anemicznymi wrocławianami. Mało kto zakładał, że Korona może zacząć rundę wiosenną od kompletu punktów w starciach z liderem i najlepszą drużyną Polski. Taki scenariusz obecnie nie wydaje się już tak nieprawdopodobny. Początek tej potyczki już w najbliższą niedzielę o 14.30. Warto wybrać się na stadion i wspomóc graczy w walce o ligowe punkty, bo postawą w spotkaniu z warszawianami zwyczajnie pokazali, że na to zasługują.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
http://screenshooter.net/data/uploads/zf/ve/pugt.jpg