Runda zasadnicza zakończona. Triumf nad Zaksą receptą na powodzenie w play-offach?
Effector po tie-breaku pokonał drużynę będącą zaledwie o krok od Final Four Ligi Mistrzów. Zawodnicy sprawili niespodziankę nie tylko kieleckim kibicom, szokując zwłaszcza sympatyków siatkówki w kędzierzyńskim wydaniu. Mimo że na boisku nie pojawiły się największe gwiazdy teamu gospodarzy można stwierdzić, że siatkarze z Kielc rozegrali bardzo dobry mecz.
Kielczanie pokazali siłę w każdym możliwym elemencie, więc tego historycznego zwycięstwa nie można tłumaczyć jedynie niepełnym składem drużyny z opolskiego. – Wszystko zaczynało się od udanej zagrywki, ponieważ następowało odrzucenie przeciwnika od siatki. Wtedy blok miał szanse być ustawiony równo. Usprawniło to działanie obrony, która miała lżejszą pracę. Jedno jest konsekwencją drugiego – mówi Sebastian Warda. Jednak zdarzyły się też słabsze momenty podopiecznych Dariusza Daszkiewicza. – Nie wykorzystaliśmy wszystkich kontr do końca, skuteczność mogła być lepsza – kontynuuje kielecki środkowy, który wreszcie dostał szansę na dłuższą możliwość gry.
Nasi siatkarze mimo własnych błędów (a takowe popełnione były szczególnie w pierwszym i czwartym secie), zdołali wygrać całe spotkanie. Decydujący mógł być też nieco inny czynnik. – Być może po zobaczeniu na parkiecie nie wszystkich podstawowych graczy ZAKSY, nasze podejście do spotkania zmieniło się. Zobaczyliśmy, że jesteśmy w stanie wygrać z takim składem Kędzierzyna i jest większe prawdopodobieństwo, że będzie trochę łatwiej. Na pewno cała czternastka ZAKSY to klasowi zawodnicy. Wszyscy tworzą świetną ekipę – dodaje Warda.
Na boisku zabrakło choćby Pawła Zagumnego, Piotra Gacka czy Marcina Możdżonka, którzy cały mecz przesiedzieli w kwadracie lub za boczną linią boiska. Ta taktyka Daniela Castellaniego miała jednak uzasadnienie. – Graliśmy w eksperymentalnym składzie i nie byliśmy w najlepszej formie, zaprezentowaliśmy jedynie wolę walki. To jest efekt tego, że przygotowujemy naszych najlepszych zawodników na mecz rewanżowy Ligi Mistrzów. Jest to cel numer jeden. Bardzo chcemy awansować do Final Four i robimy wszystko, aby być jak najlepiej przygotowanym do tego pojedynku – wyjaśnia Dominik Witczak.
Powodów porażki było jednak znacznie więcej. Jedną z nich mogły być boiskowe nieporozumienia siatkarzy zespołu gospodarzy. – Gra wyglądała na szarpaną. Kielczanie oddawali dużo punktów swoimi błędami, następnie my robiliśmy to samo. Nie byliśmy najlepiej przygotowani fizycznie, bo już ciężko trenujemy na mecz z Izmirem. Pomimo tego, szansa na wygraną była realna, niestety tak się nie stało – ocenia atakujący ZAKSY.
Kolejnym zadaniem dla kieleckiej drużyny jest pokazanie się z dobrej strony w fazie play-off. Ostateczny i najbliższy przeciwnik będzie znany po zakończeniu wszystkich spotkań osiemnastej kolejki PlusLigi. – Nieważne: odniesiemy zwycięstwo czy przegramy – my, jako zawodnicy, musimy zagrać jak najlepiej. Na tym polega nasza rola. Chcemy, aby nasza gra podobała się kibicom – twierdzi Warda.
Możliwe, że na ostatniej prostej sezonu kielczanie zmierzą się właśnie z ZAKSĄ. Wszystko jednak zależy od... Jastrzębskiego Węgla, który w poniedziałek rozegra mecz z AZS-em Częstochową. W przypadku wygranej szeregów Bernardiego za trzy punkty, zrówna się on punktami z kędzierzynianami. W takim wypadku o ostatecznej kolejności decyduje stosunek setów, a ten będzie korzystniejszy dla JSW.
Michalina Palacz
fot. Paula Duda
Wasze komentarze