Oceniamy zawodników Effectora po meczu z Indykpolem AZS Olsztyn
Kielczanie w meczu za „sześć punktów” pokonali na wyjeździe Indykpol AZS 3:0. Ekipa prowadzona przez trenera Dariusza Daszkiewicza po raz kolejny nie wyzbyła się piętna słabej gry w pierwszym secie. To jednak nie przeszkodziło w pogromie drużyny z Olsztyna. MVP tego starcia został Armando Danger, ale czy słusznie?
Może nie rozpływamy się w zachwytach nad zawodnikami Effectora Kielce, ale kłamstwem byłoby powiedzieć, że drużyna Daszkiewicza w Olszynie nie zaliczyła udanego spotkania. Wbrew oczekiwaniom i defetystycznym opiniom, kielczanie w PlusLidze mają się przyzwoicie. Drugie klarowne zwycięstwo na koncie, kolejny rywal wbity w parkiet – oby tak dalej. Redakcja portalu CKsport.pl nie będzie na siłę szukać słabego ogniwa tego zespołu. Wszystko było w najlepszym porządku.
Miłosz Zniszczoł – Środkowy kieleckiego zespołu może i nie miał wielu okazji na wykończenie akcji, ale za to blok Effectora, w dużej mierze dzięki niemu, tego dnia był prawie perfekcyjny. W relacji naszego portalu nazwisko tego zawodnika przewijało się zazwyczaj dzięki świetnym blokom. Ale nie brakowało też dobrych zagrywek. Pięć punktów tego siatkarza.
Adrian Staszewski – Zawodnik, który zawsze gdzieś tam był w kieleckim zespole, ale tak naprawdę w rozgrywkach PlusLigi nikt na niego nie stawiał. Stało się to dopiero teraz i jak widać – opłaciło się! Staszewski w spotkaniu z Olsztynem był dosłownie wszędzie. Zdobywał dla Effectora punkty, świetnie operował również w bloku. Bardzo dobre ataki potwierdzają tylko fakt, że był on najskuteczniejszym graczem kieleckiej ekipy.
Robert Milczarek – Kolejny występ na plus. Heroiczna gra w obronie, gdzie miejscami harował za dwóch. Nie zawsze jego determinację wykorzystywali koledzy z zespołu, ale i tak było warto powalczyć na tyłach! Miejscami było bardzo widowiskowo. Do tego precyzyjna postawa w ataku, gdzie niekoniecznie zawsze trzeba posyłać mocno uderzone piłki.
Grzegorz Kokociński – To nie jest ten sam zawodnik, co w poprzednim sezonie. Zdawało się, że w tej edycji PlusLigi Kokociński niczym nas nie zaskoczy. Wniosek? Choćby ostatnie starcie w Olsztynie temu przeczy, bo doświadczony środkowy może zaliczyć na swoje konto kolejne udane zawody. Kilka udanych bloków, dobra zagrywka i punkty na korzyść Effectora.
Armando Danger – MVP spotkania z Indykpolem, ale czy słusznie? Gdyby była taka możliwość, z pewnością musiałby podzielić się palmą pierwszeństwa z Adrianem Staszewskim, który tego dnia był imponujący. Ale Kubańczyk nie zawiódł. Atakujący Effectora punktował, był niezwykle aktywny i co najważniejsze – nie każdy jego atak kończył się „dynamitem” w dłoni. W akcjach Dangera tym razem pojawiło się więcej spokoju. Poza tym, wyskoki, nabiegi na piłkę, przemieszczanie się z punktu „A” do „B” – wszystko wykonywane z dużą starannością. Tkwi w tym siatkarzu ogromny potencjał.
Michał Kozłowski – 10/10 za skuteczny rajd za lecącą piłką! A tak już zupełnie poważnie – wyraźnie odkuł się po średnim występie w Częstochowie. Tym razem piłka, za jego sprawą, chodziła jak po sznurku. A duża ilość zdobytych punktów przez Dangera i Staszewskiego to także jego zasługa. Cichy bohater meczu w Olsztynie.
Bartosz Sufa – Co prawda, nie był tak imponujący i efektowny/efektywny jak Milczarek, ale również jemu nie można odmówić udanego spotkania.
Tomasz Józefacki – Były siatkarz olsztyńskiej ekipy zazwyczaj pokazywał się na parkiecie w roli jokera. Solidny zmiennik Dangera nie miał szczęścia, bo tym razem Kubańczyk działał jak maszyna. Józefacki zdobył dwa punkty.
Grzegorz Pająk – Obok Józefackiego, kolejna postać, która nie miała w tym meczu zbyt wielu okazji na pojawienie się na parkiecie. Robił to zazwyczaj na czas zagrywki. Wszystko za sprawą bardzo dobrej postawy Kozłowskiego, który tym razem zmiennika nie potrzebował.
fot. Grzegorz Pięta