Mocna (?) Korona pogoni Szczecin?
No i czy na pewno mocna? Po ostatnim starciu Korony z Górnikiem, wśród kibiców i dziennikarzy pojawił się dwugłos opinii, który nie dał nam jednoznacznej odpowiedzi. Z jednej strony widać było legendarnych już „wściekło-krwistych”, natomiast z drugiej pojawia się ten marny wynik 0:2... A przed nami starcie z równie dobrą Pogonią.
– Byliśmy bardzo dobrze przygotowani do tego meczu. Kibice widzieli starą Koronę. Do straty pierwszej bramki wszystko było, jak należy. Nic nie zapowiadało, że Górnik wygra – wspomina piątkowe spotkanie Tadas Kijanskas, defensor kieleckiego zespołu. Tym razem podopieczni Leszka Ojrzyńskiego grali jak natchnieni. Nawet krytykowany przez wszystkich Grzegorz Lech wszedł jakby na wyższe obroty, nie obawiał się ryzykować, często współpracował z defensywą i był bliski zdobycia gola na miarę stadionów świata.
Jest co wspominać z zeszłotygodniowej wyprawy do Zabrza. Akcja za akcję, bardzo wysokie tempo i emocje. Przede wszystkim emocje! Byliśmy tak zapatrzeni w ten mecz, że przez długi czas nie zauważaliśmy, że na naszym laptopie zamiast powtórek, leci... kreskówka „Sąsiedzi”. W tym widowisku było praktycznie wszystko. Zabrakło tylko choćby jednej bramki dla Korony. – W drugiej połowie musieliśmy się odkryć i liczyć na zdobycie kontaktowego gola. Może jakiś remisik dalibyśmy radę ugrać... Nie był to zły mecz – kwituje Kijanskas.
Wstydu nie było. Jest też poczucie, że skoro z tak grającym Górnikiem (miejscami byli rewelacyjni) było przyzwoicie, to może z beniaminkiem T-Mobile Ekstraklasy pójdzie nam już o wiele lepiej. – W Zabrzu zagraliśmy dobre zawody – stwierdza reprezentant Litwy. – Tempo było bardzo wysokie, ale je wytrzymaliśmy. Gospodarze w drugiej odsłonie nastawił się na kontrataki, przez co musieliśmy dać z siebie jeszcze więcej. Chciałbym, żebyśmy utrzymali ten poziom piłkarski i przełożyli to na kolejne starcie.
Być może właśnie tak będzie. Korona (prawdopodobnie w iście zimowej aurze) wyjdzie równie mocno napompowana na murawę i po prostu zamiecie szczecinian pod dywan. Albo też zobaczymy „złocisto-krwistych”, którzy do końca nie są ani złociści, ani krwiści. Warto jednak przyjść na Arenę Kielc i wspomóc swoich dopingiem.
– Dla nas nie może być zespołu nie do pokonania. Nieważne z kim, gramy o trzy punkty. Również w następnym spotkaniu. W sobotę pokażemy się przed własnymi kibicami i będziemy chcieli zwyciężyć – twierdzi Kijanskas.
Fot. Oskar Patek/Grzegorz Pięta
Wasze komentarze