Niesmak jest, ale wdzięczność Szczukiewiczowi się należy
Mirosław Szczukiewicz miał ochotę stworzyć drużynę siatkarską, i zrobił to – jego pełne prawo, a nasza skromna wdzięczność. Milioner wpomponował ogromne pieniądze, tracił czas i nerwy. Dzisiaj zdecydował się wycofać i my musimy to uszanować. Choć wcale nie oznacza to, że nie możemy czuć dużego niesmaku, patrząc na styl, w jakim to wszystko się odbywa.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że kilka tygodni temu prezes Farta Kielce wykorzystał MOMENT. Radni przyznali blisko 4 mln zł na Koronę, choć ciągle słychać, że na sport w budżecie miasta nie ma dodatkowych pieniędzy. Wtedy rozpoczęła się gra medialna o państwowe środki dla Farta. Gra, której finał był z góry znany – choć oczywiście w zamkniętym kręgu, zbliżonym do osób decyzyjnych w siatkarskim klubie z Bocznej. Ten finał to całkowite wycofanie ze sportu.
Usłyszeliśmy wtedy zarzuty, że miasto za mało wspomaga Farta. Szybko doszło więc do spotkania z prezydentem Lubawskim, który jednak podtrzymał dotychczasowe dofinansowanie dla siatkarzy – 1 mln zł. Efekt? Zaskakujący. Słowa Michała Szczukiewicza, który stwierdził, że miasto zachowuje się w sposób satysfakcjonujący zarząd klubu. No dobrze... Teraz jest OK, skoro nieco wcześniej było fatalnie?
Kolejna krytyka uderzyła w Urząd Marszałkowski. Tutaj jednak nawet nie doszło do konkretnego spotkania między przedstawicielami klubu a urzędu. Kto zawinił? Prawdy chyba nie dojdziemy, bo w tym przypadku „prawda” jest wyjątkowo subiektywna. Ja jednak jakoś bardziej ufam słowom Jacka Kowalczyka, którzy twierdzi, że Fart o rozmowę wcale nie zabiegał.
Dzisiaj, w oświadczeniu prezesa Szczukiewicza, czytamy o marnym zainteresowaniu potencjalnych przedsiębiorców wspomożeniem Farta. Czyli kolejny „winny”, lecz nie nazwany po imieniu.
I co wynika z tej wyliczanki? Zasadniczo niewiele, bo... podtrzymuję swoje zdanie z początku. Prezes Mirosław Szczukiewicz, jako właściciel klubu, miał całkowite prawo zrezygnować z finansowania drużyny w każdym, dowolnym momencie. Na swój sukces zawodowy Pan Prezes ciężko zapracował, dlatego nie mamy żadnego moralnego prawa krytykować go za decyzję o tym, w jaki sposób zamierza wydawać swoje pieniądze.
Szkoda tylko, że zamiast od razu przyznać się do niechęci, pewnego sportowego wypalenia, rozpoczęło się szukanie winnych. Po co? Czy to w jakikolwiek sposób poprawiło wizerunek Farta? Nie sądzę.
Tak już jednak jakoś mam, że nie lubię szydzić z ludzi za to, jak wydają swoje pieniądze. Do portfela nikomu nie zaglądam, bo bardziej interesuje mnie to, w jaki sposób wypełnia się ten mój. Dlatego gdy ktoś krytykuje na przykład prezesa Kolportera za to, że wycofał się z Korony, to się z nim nie zgadzam. Ktoś powiedział, że szczur uciekł z tonącego pokładu... To był trudny czas, ale Krzysztof Klicki nie miał żadnego przymusu, by w Koronie pozostać. I nawet to, czy podjął decyzję biznesową, czy też moralną, nie powinno nas interesować.
Dzisiaj jestem mu wdzięczny za to, że dał Koronie impuls. Dzięki niemu powstała drużyna, która po kilku latach wylądowała w ekstraklasie. To on, swoim zaangażowaniem, doprowadził do tego, że w Kielcach od zera został wybudowany całkowicie nowoczesny stadion. Korona zaistniała w Polsce, co byłoby niemożliwe bez Klickiego.
Analogicznie sytuacja wygląda w Farcie. Z optymizmem przyjmuję kolejne informacje o tym, że w Kielcach może pozostać siatkarska PlusLiga. Ponoć jest inwestor, który jest zainteresowany utrzymaniem klubu w ekstraklasie. Trzymam kciuki, ale wciąż pamiętam, że tego też nie byłoby bez Szczukiewicza. To on zainicjował siatkówkę na najwyższym poziomie w Kielcach. Był wizjonerem, człowiekiem, który mknął do przodu bez kompleksów, mimo że nikt nie zwiastował jego sukcesu. To dzięki niemu mogliśmy przeżywać ogromne emocje, gdy Fart w Gdańsku wywalczył awans do PlusLigi. To on zapewnił nam siatkówkę na najwyższym polskim poziomie tuż obok nas, w Hali Legionów. Kto o tym marzył cztery, pięć lat temu?
Za to, Panie Prezesie, serdecznie dzięki.
I tylko żałuję, że w końcówce coś się posypało. Nie mogę darować sobie osobistego wtrącenia w ten komentarz. Przypadek zrodził, że nasz portal rozwijał się niejako razem z Fartem – jak dwaj bracia, choć ten drugi był oczywiście znacznie silniejszy i większy. Niemniej jednak, ten swoisty siatkarski Big Brother zawsze traktował nas z szacunkiem. Dowody sympatii płynęły do nas często i gęsto - od trenera Dariusza Daszkiewicza, ale przede wszystkim od prezesa Szczukiewicza.
Czar jednak prysł.
Wszystko skończyło się kilka tygodni temu, gdy w podsumowaniu piłkarskiego Turnieju Charytatywnego napisaliśmy: „(...) Mogła jednak ciut zawieść postawa kieleckich siatkarzy. Nie pojawili się w „plusligowym” kolektywie, a jaką swoją reprezentację w meczu pokazowym wystawili graczy Młodej Ligi”.
To był MOMENT, w którym nasze stosunki się popsuły. Konkretnie – Fart chyba przestał nas lubić. To były drobne sytuacje i spięcia (problemy z akredytacją dla naszej koleżanki redakcyjnej, prośba o opuszczenie przez nią hali, odebranie biletów na konkurs dla czytelników, czyli tak naprawdę kara dla Was), co uczyniło poważną rysę na naszej współpracy. To zabolało, bo było zwyczajnie niesprawiedliwe i głupie. Ale tak to już w tym kraju jest, że nie można nikogo pochwalić, ani skrytykować. Bo albo jesteś „wazeliniarz”, albo wróg.
Kilka dni temu widziałem takiego demotywatora: „Boże, chroń mnie od fałszywych przyjaciół, bo z wrogami sobie poradzę”. Trafia w sedno.
P.S. Jeden dzień i aż trzy informacje ogromnej wagi – atak hackerów na stronę Korony, oświadczenie Szczukiewicza o rezygnacji z siatkówki i informacje o zgodzie na próbę wybudowania nowej, dwa razy większej hali sportowej. I jak tu nie prowadzić dalej CKsportu? Uspokajamy jednak – my na razie nie mamy zamiaru rezygnować, choć... inwestor też by się nam przydał, nie ma co ukrywać :)
Tomasz Porębski
Wasze komentarze
Nie róbcie jaj. Widocznie w Kielcach nie jest potrzebna siatkówka. Nożna i reczna to wystarczająco. Skupmy sie na tym coz Kielcach jest kojarzone a nie z wymyslami.