Mój (bardzo niepełny) mistrzowski alfabet
Pozwolę sobie na skromne podsumowanie EURO 2012 oczami stewarda ze Stadionu Narodowego i choć mam nadzieję, że znajdę chwilę na napisanie jeszcze czegoś po finale, to ten wpis jest kolejnym (chyba ostatnim) etapem mojego własnego pożegnania z turniejem. I, cholera, nie mogę uwierzyć, że już po wszystkim.
A jak atmosfera
Zdarzyło mi się już parę razy pisać o tym, co działo się na Stadionie Narodowym, ale muszę o tym nabazgrać po raz kolejny. Przyznaję szczerze, że w mojej opinii wydaje się to sprawa nie do opisania, bo to, co działo się na trybunach i przed stadionem to... bajka. Te wymalowane, rozśpiewane, barwne twarze i ci fantastyczni ludzie robiący zdjęcia i przytulający się z każdym - niezależnie od pochodzenia, rasy, czy drużyny, której kibicowali - to było po prostu coś pięknego.
B jak bramki
Niestety nie te w siatce, a te przy których dokonuje się przeszukiwań. Chociaż praca tam była najcięższą z pozycji na stadionie to jednak w pewien sposób było przyjemnie - tworzysz pierwsze dobre wrażenie dla kibiców, czasami dostaniesz jakiś skromny bonus i możesz poznać naprawdę fajnych, wesołych ludzi. Ewentualnie Marcina Mellera zastanawiającego się nad tym, co z "gejami w takim systemie". Wiadomo, mężczyzna mężczyznę, kobieta kobietę, aczkolwiek zdarzyło mi się, jakoś tak w dziwny sposób, przeszukiwać i kobiety.
C jak Campbell
Campbell przesadził i każdy to wiedział, miałem jednak przed EURO pewnego stracha, że spora część społeczeństwa się tak zachowa tylko dla tego, żeby faktycznie coś "odwalić". Na szczęście - nic takiego nie było, a Anglicy z tabliczkami "You're wrong Campbell" tylko mnie uświadomili w tym, że wszystko było tak, jak powinno być.
D jak dziękujemy!
Nie mam zielonego pojęcia, czy w telewizji dane było zobaczyć "oficjalne" pożegnanie Stadionu Narodowego z EURO, ale muszę przyznać, że organizatorzy spisali się całkiem dobrze. Parę chwil po zakończeniu spotkania na płycie boiska pojawili się wolontariusze z wielką flagą Polski i olbrzymim plakatem z napisem "dziękuję" w kilkunastu językach. To tylko pokazuje, jak bardzo miło zarówno organizatorzy, jak i wspomnieni wolontariusze, stewardzi i cała obsługa stadionu miło będzie wspominać turniej i kibiców.
E jak emocje
Wiecznie głośni Polacy z "Polska, Biało-Czerwoni!" na ustach, zapłakani po półfinale Niemcy, Grecy z radości wyrywający krzesełka i rzucający cukierkami, Włosi śpiewający "Volare", Portugalczycy malujący twarze telewizyjnym redaktorom, Czesi otulający stewardów (mnie przynajmniej!) bluzami, kiedy im było zimno i Rosjanie robiący sobie zdjęcia z kim tylko się dało... I do tego olbrzymia rzesza rozśpiewanych Brazylijczyków, kilku miłych gości z Meksyków, Anglicy z "You're wrong Campbell!" i co najmniej dwóch Szkotów w kiltach... I Azjaci, rzecz jasna, dziesiątki Azjatów. To mówi samo za siebie.
F jak Fan Zone
Wpis o Strefie Kibica był moim pierwszym wpisem na blogu, ale wspomnę o tym jeszcze raz, bo osobiście spodziewałem się tam setek ludzi skupionych jedynie na oglądaniu spotkania na telebimach. Pomyliłem się. Muszę przyznać, że Strefa Kibica stanowiła swoisty drugi stadion. Nie zapomnę momentu, kiedy poczas jednego meczu (Niemcy - Dania bodajże) miałem przyjemność zrobić sobie zdjęcie z tłumem ludzi, których części narodowości nawet nie potrafiłem określić. Piłka łączy.
I jak Irlandczycy
Najlepsi kibice na EURO? Tak stwierdziła przed kilkoma chwilami UEFA. Mieli rację? Cóż, ciężko to naprawdę stwierdzić, bo i owszem - byli fenomenalni i wspierali swoich do końca, mimo dość miernych wyników Irlandii, ale muszę przyznać, że Polacy... Co tu dużo mówić - dali radę! Ostatnio obejrzałem filmik z Irlandczykami śpiewającymi "we love you!" do polskiej policji i było to naprawdę niezwykle pozytywne.
K jak kołowroty
Kołowroty na stadionie to w zasadzie ostatnia kontrola biletów przed wejściem na trybuny i jednocześnie jedno z najprzyjemniejszych miejsc na obiekcie. Miałem okazję pracować tam raz, ale byłem bardzo z tego zadowolony (zwłaszcza z centrum prasowym i telewizorami obok siebie). Co prawda muszę przyznać, że największy problem był tutaj z Polakami, bo często przechodzenie przez kołowroty stanowiło dla nich wyzwanie, ale chociaż było zabawnie. Zapamiętałem jednego Polaka, idącego z dwoma sześciopakami piwa, który jako jedyny z kibiców nie chciał, by pomóc mu wnieść owe sześciopaki za kołowroty... Cóż, był dobrą stówkę do tyłu, gdy wszystkie poleciały na podłogę.
L jak Luis
Luis, Luis, Luis... Ten jedyny. Ten wyjątkowy. Ten, którego koszulka z numerem siedem w barwach Portulagii z czasów EURO 2000 wciąż leży w mojej szafce. Niestety, delikatnie za mała. Luis Figo. Mój idol z dzieciństwa i mój ulubiony piłkarz. Spotkać go twarzą w twarz... Żałowałem tylko, że był tak daleko ode mnie i nie było okazji zamienić z nim chociaż kilku słów. Jednak, tak na dobrą sprawę - zobaczyć go było równie miło!
M jak Morientes
Tutaj miałem o wiele więcej szczęścia niż z Luisem Figo. Nawet mimo tego że Morientes nie budził w mojej osobie takich emocji jak Portugalczyk to jednak na pewno to spotkanie utkwi w mojej pamięci. Kto by pomyślał, że kilka słów (z czego dobre 75% to tłumaczenie tego, jak dojść na trybunę) potrafi człowieka wprowadzić w tak dobry nastrój.
P jak Polacy
Tak jak wspomniałem już przy literce "I". Jedni z najwspanialszych, najcudowniejszych i najbardziej głośnych (i każdy wie, że to nie tylko przewaga liczebna miała tutaj duży udział)... Po prostu najlepszych. I w zasadzie nie ma co tutaj wymuszać na siłę kolejnych słów. Jacy są Polscy kibice, każdy widzi.
S jak stewarding
Chyba daliśmy radę. Może nie było z nami tak wspaniale, jak planowaliśmy przed turniejem, ale gdy był problem, pomagaliśmy. Nikt z nas - przynajmniej nic o tym nie wiem - życia i zdrowia (na szczęście!) ratować nie musiał, jednakże mam wrażenie, iż byliśmy przydatni. Nie na jakąś masową skalę, lecz zawsze.
T jak The Black Keys
Jeden z moich ulubionych zespołów, do którego moja sympatia umocniła się w trakcie turnieju, bowiem "Lonely Boy" i inne kawałki bardzo często były puszczane przez DJa przed meczem, w przerwie i po meczu. Przy tej literce nie chodzi mi jednak o sam zespół, ale o całą oprawę muzyczną, która stała na niezwykle i zaskakująco wysokim poziomie. Chociaż z drugiej strony nie jestem fanem oficjalnego hymnu. A w pamięci zapada również jeden znany chyba każdemu utwór... Powiem tak - "Volare" w wykonaniu Włochów (wspieranych przez Niemców, Polaków i wszystkie inne narodowości jakie gościły na meczu Niemcy - Włochy podczas refrenu) - mistrzostwo!
V jak volunteers
Na początku kochani wolontariusze UEFA budzili we mnie dość mieszane uczucia, aczkolwiek im dalej w turniej, tym lepiej wyglądały nasze kontakty, zazębiała się współpraca na stadionie, no i muszę przyznać, że to świetni ludzi, z którymi miło wspólnymi siłami pomagało się kibicom. Mam tylko nadzieję, że to samo myślą o nas.
W jak wspomnienia
Na pewno kto raz zagościł na jakimkolwiek meczu podczas EURO będzie miał te wspomnienia głęboko zakorzenione w serduchu (może nie tak głęboko, jeśli miał okazję kibicować podczas innych spotkań), bo moim skromnym zdaniem turniej był jak najbardziej udany. Nie można specjalnie narzekać na zachowanie kibiców i wydaje mi się, że my też nie byliśmy jakoś specjalnie upierdliwi. Elastyczni raczej, rzekłbym.
Daniel Burak
Kielczanin, student Akademii Obrony Narodowej. W czerwcu będzie pełnił rolę stewarda na Stadionie Narodowym podczas Euro 2012.
Wasze komentarze