Nat: Wiślacy się przeliczą
- Nie powiem, że któryś z chłopaków jest zmęczony i nie zagra na 100 procent. Ja jestem pewien, że wszyscy wyjdą na 200 procent. Nikogo nie trzeba mobilizować - zapowiada kielecki skrzydłowy, Witalij Nat. Już jutro Vive Targi grają z Wisłą Płock!
Nieprzypadkowo rozmawiamy akurat dzisiaj.
- Oczywiście, to całkowicie zrozumiałe. Przecież w środę zagramy z Wisłą Płock, w której spędziłem dwa lata.
I jak wspominasz ten okres?
- Bardzo dobrze. Wszystko było OK, pełen profesjonalizm. Nie mogę na nic narzekać. Zdobyliśmy mistrzostwo Polski, Puchar Polski. Złego słowa nie powiem na Wisłę.
Utrzymujesz kontakty z zawodnikami z Płocka?
- Muszę się przyznać, że niestety niewielkie. Rozmawiałem z Michałem Zołoteńko (lewy rozgrywający Wisły - przyp. red.), ale to miało miejsce jeszcze w sierpniu... Michał miał kontuzję, nie grał, ale ostatnio wrócił już do zespołu i zaliczył bardzo dobry występ przeciwko Zagłębiu. W środę na pewno sobie pogawędzimy. Oczywiście po meczu, bo najważniejsze jest spotkanie. I zapewniam - nikogo z rywali przepuszczać w obronie nie będę, nikt nie może liczyć na taryfę ulgową. Na boisku nie ma kolegów i kumpli.
Tych nie miałbyś też na trybunach, gdyby mecz odbywał się w Płocku. Kibice mają do Ciebie żal o transfer do Vive.
- Nie patrzę na to. Kibice są różni - jedni klaskają, bo pamiętają co zrobiłem dla klubu, a inni gwiżdżą... Ale cieszę się, że gramy w Kielcach. Mamy teraz maraton ważnych spotkań - w ekstraklasie i w Lidze Mistrzów. Dzięki temu, że mecze odbywają się u nas, możemy trochę odpocząć, a nie spędzać czas w podróżach.
Mimo to na nadmiar wolnego nie możecie narzekać. I wiślacy, którzy odpadli już z europejskich pucharów, liczą właśnie na wasze zmęczenie.
- To się przeliczą. Nikt z nas nie będzie się tłumaczył zmęczeniem. Dla mnie to lepiej, że gramy co 3 dni, bo to sprawia, że jesteśmy w optymalnej formie. Wisła miała teraz długą przerwę i to nie jest dobre, bo wybija z rytmu meczowego. Oczywiście w tym maratonie przytrafiają nam się słabsze momenty. Wypadliśmy trochę gorzej z Bosną, ale najważniejsze, że wygraliśmy i nikt nie doznał kontuzji. Nie powiem, że któryś z chłopaków jest zmęczony i nie zagra na 100 procent. Ja jestem pewien, że wszyscy wyjdą na 200 procent. Nikogo nie trzeba mobilizować.
Ale dzięki temu, że Wisła nie gra, to ma dużo czasu na trening i analizę waszych meczów. Trener Oliver Jensen przekonuje, że zostaliście znakomicie rozpracowani. I że płocczanie znają receptę na to, jak was pokonać.
- Zobaczymy w środę. Można oglądać wideo, wiedzieć co robi jeden zawodnik, co drugi. Ale to trzeba przełożyć na boisko. My też ich oglądamy, znamy dobrze ten zespół. Wiślacy niczym nas nie mogą zaskoczyć. Choć utrudnieniem jest to, że... do końca nie wiemy, kto przyjedzie z Płocka. Wisła mają problemy kadrowe, zespół zalała fala kontuzji. Ale i tak damy radę.
Lepsza jest ta obecna Wisła od tej, w której ty jeszcze kilka miesięcy temu grałeś?
- Nie wypowiem się. Do Płocka przyszło 6 nowych zawodników, ale tak naprawdę nie wiem, jak oni grają. Nazwiska oczywiście robią wrażenie, to nie są anonimowe postacie. Ale wiem, że ci ludzie nigdy wcześniej ze sobą nie grywali. Potrzebują czasu do tego, by w pełni się zrozumieć. Swoje robią też kontuzje, o których już wspomniałem. Urazy sprawiają, że zespół musi zmieniać schematy gry, ustawienia... Ale to już problem trenera Wisły, a nie mój.
To zapytam o ciebie - jesteś zadowolony ze swojej gry?
- Nie do końca, chciałbym być lepszy. Mam słabsze momenty, tak jak w meczu z Bosną, gdy nie wykorzystałem dobrych sytuacji w końcówce pierwszej połowy. Ale trenuję, staram się poprawiać.
Bogdan Wenta wciąż na ciebie mocno stawia. To chyba dobrze czuć takie poparcie trenera?
- Akurat to nie bardzo wpływa na moją dyspozycję. Nie mogę powiedzieć, że jeśli nie wyjdę w pierwszym składzie, lecz tylko na 10 minut w końcówce, to nie będę się starał. Nie, to nieistotne. Musisz dać z siebie wszystko obojętne kiedy wchodzisz - czy to na 5-10 minut, czy choćby na trzy. Wbiegasz, robisz swoje, siadasz na ławce. Nieważne są dla mnie bramki czy asysty. Liczy się to, żeby mój zespół wygrał.
Podoba ci się w Kielcach?
- Bardzo fajnie się tutaj czuje. I atmosfera na meczach jest świetna. Widać, że kielczanie kochają piłkę ręczną. Na meczach z taką Nielbą Wągrowiec na trybunach mogłoby zasiąść 100 osób, a przychodzi 2,5 tysiąca. To rewelacyjne.
Kibice z Płocka nie są lepsi od fanów Vive?
- Nie, obie grupy są na takim samym poziomie. W Płocku też zawsze super się grało. Wprawdzie dużo mniejsza hala niż w Kielcach, ale za każdym razem był komplet publiczności, kibice siadali nawet na podłodze. To przyjemność grać w takich miejscach.
Rozmawiał Tomasz Porębski.
fot. Paula Duda
Witalij Nat w Płocku spędził dwa lata
Wasze komentarze