Rycerze wiosny z Kielc. Tak dobrze jeszcze nie było
Trzy mecze, trzy zwycięstwa, zero straconych bramek. Oto bilans Korony w rundzie wiosennej tego sezonu. Jeszcze nigdy w historii swoich ekstraklasowych występów „żółto-czerwoni” nie wystartowali tak dobrze! I to biorąc pod uwagę zarówno pierwszą, jak i drugą część sezonu. - Stać nas na wiele - powtarzają zawodnicy.
I trudno dziwić się tym słowom. Na pewno nie dziwią one piłkarzy Jagiellonii, Wisły i Podbeskidzia. Wszystkie te zespoły na własnej skórze, po kolei, przekonały się o sile kieleckiego zespołu. Jako ostatni, lekcję w piątkowy wieczór odebrał zespół z Bielska-Białej. - Korona dała nam dobrą szkołę. Była zdecydowanie lepsza - mówił po meczu szkoleniowiec „Górali” Robert Kapserczyk. I jemu trudno racji nie przyznać.
Choć oba zespoły przed piątkowym meczem w tabeli dzielił tylko punkt różnicy, na boisku momentami wyglądało to tak, jakby grały ze sobą drużyny z dwóch różnych klas rozgrywkowych. Korona, już po pierwszych 45 minutach prowadziła z ekipą gości 2:0, choć równie dobrze - za sprawą dogodnych sytuacji m.in. Kamila Kuzery i Jacka Kiełba - mogła wygrywać trzy lub nawet cztery do zera.
Jak zauważa Zbigniew Małkowski, bramkarz kieleckiej drużyny, taki obraz pierwszej połowy nie był wcale przypadkiem. - Przed meczem bardzo mobilizowaliśmy się, aby dobrze zacząć ten pojedynek. Postawiliśmy sobie za wzór pierwszą połowę ze spotkania z Górnikiem (też wygraną przez Koronę 2:0 - przyp. red.), też chcieliśmy zagrać agresywnie i odważnie z przodu. Jak widać, podziałało - mówi golkiper.
Podziałało i to nie po raz pierwszy. Korona, na 23 goli zdobytych w tym sezonie, aż - uwaga - 18 zdobyła przed przerwą!
Piłkarze Podbeskidzia tak ofensywnie grającej drużyny gospodarzy w tej części meczu - i to mimo tych statystyk - jednak się nie spodziewali. - Za to agresywnej już tak. Wiedzieliśmy, że to drużyna, która nie odpuszcza - zaznacza Dariusz Łatka, pomocnik Podbeskidzie, były zawodnik Korony. - Oglądaliśmy mecze z udziałem ekipy z Kielc. Widać było, że Korona gra bardzo agresywnie, zwłaszcza przez pierwsze 25 minut. Chcieliśmy to przetrzymać, ale się nie udało. Wygrali, choć my im w tym pomogliśmy - tłumaczy.
I choć w drugiej połowie bramki już nie padły (a mogły), po meczu z końcowego wyniku zadowolony mógł być tylko jeden zespół. - Dwa pierwsze gole ustawiły mecz, później kontrolowaliśmy spotkanie - komentuje Małkowski. On, i w pierwszej i w drugiej połowie, wielu okazji do wykazania się nie miał. Mówiąc wprost - był bezrobotny. - No tak, ale cały czas musiałem utrzymywać koncentrację. Tym bardziej, że kilka razy sprowokowaliśmy groźne sytuacje - zauważa. Ma na myśli m.in. swoje spięcie z Pavolem Stano.
Po błędzie kieleckiej obrony, Małkowski wymienił - jeszcze na boisku - kilka ostrych zdań ze Słowakiem. - Nie ma co do tego wracać. Chodzi o to, że nawet prowadząc, nie możemy sobie pozwolić na utratę koncentracji. Gdyby Podbeskidzie strzeliło wtedy kontaktowego gola, do końca meczu mielibyśmy nerwówkę. Całe szczęście udało nam się ostatecznie tego uniknąć - zauważa 34-letni bramkarz.
Korona punktuje, po meczu z Podbeskidziem jest już trzecie w tabeli, a gorzej… wcale być nie musi. Przed „żółto-czerwonymi” wprawdzie spotkanie ze Śląskiem, ale… to - przeglądając statystyki - najbardziej „leżący” piłkarzom z Kielc rywal w całej lidze. Na cztery ostatnie mecze „żółto-czerwoni” wygrali z drużyną z Wrocławia aż trzy, raz za to zremisowali. Czy zatem dobra passa trwać będzie dalej?
fot. Paula Duda/Adrian Duda
Wasze komentarze
przecież mecz z Ruchem w ubiegłym roku to jest już runda rewanzowa ;] wiec porazka 4-1 w chorzowie ..... wiec nie ma samych zwyciestw w tej rundzie.
Po co wywołujecie tego trolla?