Pokazali dojrzalszą piłkę ręczną. „Mały krok do rewanżu”
- Było kilka przestojów, najpierw Płock, zgubił 3-4 piłki pod rząd. My wyszliśmy na cztery do przodu i już myśleliśmy, że mecz się ułożył, że jest wygrany – mówił po meczu Orlen Wisła Płock – Vive Targi Kielce Mariusz Jurasik. Kielczanie wygrali w Płocku z „Nafciarzami” 34:29.
Bardzo ciekawe spotkanie zobaczyli kibice w Orlen Arenie. - To od początku był bardzo trudny, wyrównany mecz. Cieszymy się, że udało nam się ugrać zwycięstwo. Dopiero pod koniec meczu uzyskaliśmy kilka bramek przewagi, bo tak to cały czas spotkanie było bardzo zacięte – mówił zaraz po końcowym gwizdku sędziego Tomasz Rosiński. Kielczanie choć wygrali to zagrali bardzo nierówno, świetne momenty gry przeplatali słabszymi. Uwagę na to zwrócił również Mariusz Jurasik. - Było kilka przestojów, najpierw Płock zgubił 3-4 piłki pod rząd. My wyszliśmy na cztery bramki do przodu i już myśleliśmy, że mecz się ułożył, że jest wygrany. Jesteśmy w przewadze i znów tracimy dwie głupie piłki i Płock wraca do gry. Oni nie raz już udowodnili i to nie tylko w lidze, ale i w Lidze Mistrzów, że są groźni, gdy odrabiają straty i wiedzieliśmy, że trzeba się tego wystrzegać i grać do końca. W końcówce pokazaliśmy bardziej dojrzałą piłkę ręczną, bo nie zrobiliśmy już żadnego błędu technicznego. Płock zrobił dwa, trzy ofensy i szczęśliwie wygraliśmy – powiedział „Józek”.
Obie drużyny popełniły sporo niewymuszonych błędów. - Gdy chce się wygrywać mistrzostwo i grać w Lidze Mistrzów, mówię tu o obu drużynach, to nie wolno robić tylu błędów własnych. Mecz może podobał się kibicom, bo cały czas był na remisie. Od strony szkoleniowej było za dużo błędów własnych – uważa Jurasik.
Kielczanie w czwartkowy wieczór w Płocku zupełnie nie przypominali drużyny z maja, która w Orlen Arenie straciła tytuł mistrzów Polski. „Żółto-biało-niebiescy” grali z determinacją i przez zdecydowaną większość spotkania prowadzili. Zdarzyło im się kilka przestojów w grze. Tak jak w 49. minucie, gdy prowadzili 26:22 stracili cztery bramki z rzędu. Pomimo tego w końcówce zachowali więcej spokoju, okazali się drużyną bardziej doświadczoną i ostatecznie wygrali 34:29. Jak zaznaczył Tomasz Rosiński na rewanż nad Orlen Wisłą trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. - To jest małe pocieszenie. Co było rok temu wszyscy wiedzą. To nie był żaden rewanż. Czekamy aż spotkamy się z nimi w Play-off, a to był dopiero pierwszy krok – uważa „Rosa”.
W zespole z Płocka zabrakło kilku ważnych zawodników. Między innymi zawieszonego za nie sportowe zachowanie Bostajana Kavasa oraz kontuzjowanych Adama Twardo, Michała Zołoteńki oraz Piotra Chrapkowskiego. - Wydaje mi się, że pod koniec meczu powietrze zeszło już troszeczkę z Wisły, ponieważ grali ciągle trzema rozgrywającymi. To musiało się na nich odbić, i tak wytrzymali bardzo dobrze trudy spotkania. Na pewno inaczej by to wyglądało, gdyby zagrali w komplecie – dodał na zakończenie Tomasz Rosiński.
Z Płocka Wojciech Staniec
Fot. Oskar Patek
Wasze komentarze