Tak blisko, a tak daleko. Muszą powiedzieć w końcu: dość
Ten mecz mógł zakończyć się tie-breakiem i może nawet zwycięstwem Farta. Mógł, bo jego losy rozstrzygnięte zostały już w czwartym secie. – Przy wynikach 14:8, 16:12 i 24:21 nie potrafiliśmy postawić kropki nad „i”. Nie da się wygrać, jeżeli w końcówce psujemy aż trzy zagrywki. Może jakbyśmy zdołali przebić choćby jedną... Było blisko, a jednak bardzo daleko – mówi Grzegorz Kokociński, środkowy kieleckiego zespołu.
Drużyna prowadzona przez trenera Grzegorza Wagnera z pewnością nie zaliczy początku sezonu 2011/2012 do udanego. „Farciarze” na pięć spotkań wygrali tylko jedno. O ile ciężko było szukać swoich szans z Asseco Resovią Rzeszów czy ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, o tyle z AZS-em Politechniką Warszawską oraz Delectą można było się pokusić o zwycięstwo. Niestety, kielczanie w dwóch ostatnich starciach zagrali poniżej oczekiwań. – Jest w naszej grze jeszcze wiele elementów, które zgrzytają. Zagraliśmy słabe zawody. Może nawet gorsze jak z Politechniką Warszawską – mówi Kokociński.
„Gdzie my mamy wygrywać, jeżeli nie u siebie i z takimi rywalami?” - pytali retorycznie po porażce z bydgoszczanami sfrustrowani kieleccy siatkarze. Fart w tegorocznych rozgrywkach wygrał tylko raz, w Częstochowie. Zwycięstw w Hali Legionów jeszcze nie odnotowano. – Trochę inaczej miało to wyglądać – przyznaje Miłosz Zniszczoł, którego piątkowy występ, ze względu na uraz odniesiony w starciu z Warszawą, stał pod dużym znakiem zapytania. – Przed sezonem mówiliśmy, że będziemy walczyć o pierwszą szóstkę. Na razie tego nie widać, bo tracimy punkty w meczach, w których powinniśmy je zdobywać. Trzeba coś poprawić, pomyśleć i ustalić, żeby było w końcu dobrze – dodaje 25-letni środkowy Farta.
Wszyscy wierzyli, że przełamanie „Farciarzy” nastąpi właśnie w spotkaniu z Delectą. – Zabrakło nam szczęścia. W czwartym secie wystarczyło, że jedna piłka szczęśliwie wpadnie w pole przeciwnika i wygralibyśmy. Nie udało się. Zabrakło zimnej krwi. A można było doprowadzić do tie-breaka – zaznacza Rafał Buszek.
Przyczyn porażki należy szukać również w słabym początku starcia. Zdaniem Kokocińskiego, Fart w pierwszej odsłonie meczu (17:25) zagrał bezradnie, Delecta natomiast nie zaprezentowała swojej siły: – Nie wiem, czy to jakaś trema, stres, nerwy, własna publiczność, kamery, telewizja... Nie mam pojęcia, co się z nami stało. Z Politechniką również zaczęliśmy mecz od straty pierwszego seta. Nie potrafimy wejść na swój właściwy tor gry. A na treningach wygląda to naprawdę fajnie. Przychodzi do konfrontacji i nie potrafimy zaprezentować swoich wartości.
Kielczanie w drugim secie przystąpili do odrabiania strat, co zakończyło się pewnym zwycięstwem 25:21. Trzecią partię zdominowali bydgoszczanie, a więc przyszedł czas na kolejne zwycięstwo Farta i tie-break. Czwarta część meczu na długo zostanie w pamięci podopiecznych Grzegorza Wagnera. – Do połowy tej odsłony graliśmy dobrze, wszystko nam wychodziło. Potem coś się zacięło. Prowadziliśmy 24:21 i nie skończyliśmy piłki. Doszło do remisu, zrobiło się nerwowo. Zawodnicy Delecty brali przerwy, challenge i to trochę wybiło nas z rytmu. Popełniliśmy za dużo błędów i zepsuliśmy kilka zagrywek. Zarówno w końcówce, jak i w całym meczu graliśmy falami. Delecta zagrała bardzo dobrze, my natomiast nie wytrzymaliśmy presji. Z taką grą nie będziemy zdobywać punktów – twierdzi „Miły”.
Bydgoszczanie po raz kolejny zagrali dobre zawody, które sa potwierdzeniem ich świetnej dyspozycji. Podopieczni trenera Piotra Makowskiego w tym sezonie jeszcze nie przegrali, zagrali jeden mecz mniej od pozostałych zespołów, a mimo to utrzymują się na pozycji wicelidera PlusLigi. – Nasi rywale wiedzieli, że jadą na trudny teren. Chcieliśmy się podnieść po porażce z Politechniką, oni natomiast kontynuować zwycięską passę. Spotkanie zapowiadało się ciekawie. Gra tam kilku ciekawych zawodników, takich jak Stéphane Antiga i Marcin Wika, którzy trzymają przyjęcie. Paru chłopaków gra tam już razem trzy, cztery lata. Było kilka fajnych akcji, obron, które mogły się podobać kibicom – zaznacza Kokociński.
Kolejny mecz już za tydzień. Fart Kielce po raz trzeci z rzędu zagra na własnym parkiecie. Rywalem kieleckiego zespołu będzie Jastrzębski Węgiel (sobota, godz. 14.30). – Może na mocniejszego przeciwnika bardziej się zmobilizujemy. Musimy się przełamać i na to liczymy w przyszłym meczu, bo trzeba się odbudować. Trzeba porażkom powiedzieć dość i zacząć wygrywać – kwituje 30-letni środkowy Farta.
fot. Grzegorz Pięta
Wasze komentarze
Przepraszam Cie bardzo mówisz że chłopcy tak bardzo imprezują- a czy widziałaś ich gdzieś...???