17 procent Zielińskiego. Vuković: Obiecywaliśmy taką grę
"Złocisto-krwiści" ligę zaczęli wręcz idealnie – od zwycięstwa na obcym terenie. Nic dziwnego, że w obozie Korony Kielce humory mocno się poprawiły. – Bardzo się cieszymy. Przegrywaliśmy 0:1, ale potrafiliśmy wyciągnąć ten wynik. Chciałbym, żeby w kolejnych spotkaniach kibice widzieli dokładnie taką samą drużynę – mówi Tomasz Lisowski.
Walka, ambicja, zaangażowanie – tego w sobotę nie zabrakło. Wprawdzie to podstawowy czynnik w osiągnięciu dobrego wyniku, ale wcześniej różnie z tym bywało... – W moim odczuciu niczego innego kibice nie mogli się spodziewać. Obiecywaliśmy, że właśnie tak będziemy grać. Zresztą w ten sposób skonstruowana jest nasza drużyna. Mamy dużo zawodników, których cechuje walka na boisku – przekonuje Aleksandar Vuković.
„Vuko”, jako jeden z najbardziej doświadczonych na boisku, radzi zachować jednak spokój. – Nie będziemy się podniecać. To dopiero początek ligi i nie możemy wariować – mówi Serb. – Każdy, kto widział to spotkanie, wie, że mogliśmy ten mecz wygrać, ale także przegrać. I pewnie gdyby to Cracovia miała więcej szczęścia, to wiele osób nie widziało żadnej różnicy między nasza grą z tego spotkania, a tą, jaką prezentowaliśmy w rundzie wiosennej.
Korona wygrała, bo uparcie walczyła do samego końca o zwycięstwo. Choć zmiana, jakiej dokonał w końcówce trener Leszek Ojrzyński (defensywny pomocnik Artur Lenartowski za Grzegorza Lecha), mogła wskazywać na to, że "złocisto-krwiści" pragną wywieźć z Krakowa jeden punkt. – Nie zgadzam się, że zmiany trenera służyły obronie wyniku. „Zielu” wszedł po to, aby strzelić bramkę – przekonuje Lisowski.
Lisowski: Zielu wszedł po to, żeby strzelić gola
Sam Zieliński był najbardziej zadowolonym piłkarzem Korony po meczu. To on wykorzystał dalekie wykopanie piłki (bo przecież trudno nazwać to podaniem) Vlastimira Jovanovicia na uspokojenie gry. – Oczywiście, że był to przypadek. Ale na coś takiego liczyliśmy. Wchodziłem na boisko w 80. minucie i wiedziałem, ze obrońcy są podmęczeni. Była to dla mnie szansa, mogłem wykorzystać swoje walory szybkościowe. Udało się, a że to bramka zwycięska, to radość jest podwójna – mówi Zieliński. – Trener na jednej z odpraw powiedział nam, że zawodnik rezerwowy ma 17% szans na to, żeby odmienić wynik spotkania. Cieszę się bardzo, że wygraliśmy, bo z przebiegu meczu byliśmy zespołem, który przeważał. Przynajmniej tak to wyglądało z ławki rezerwowych – dodaje.
Obie bramki dla Korony padły w drugiej połowie. Mimo to „Vuko” bardziej chwalił swój zespół za grę przed przerwą. – Wtedy było więcej dobrych momentów. Po utracie gola dążyliśmy do wyrównania i mieliśmy ku temu dogodne okazje. W drugiej połowie udało nam się w końcu trafić, aczkolwiek ta druga bramka to przecież nie była żadna wyćwiczona akcja, tylko kontra z zaskoczenia – przyznaje Vuković. Serb był autorem pierwszego gola, gdy pewnie wykonał rzut karny. – W zespole jest kilka osób wytypowanych do jedenastki, w tym ja. Chłopaki jednak spojrzeniem dali mi do zrozumienia, że chcą, bym ja to zrobił – tłumaczy „Vuko”.
Następny mecz Korona Kielce rozegra u siebie z Ruchem Chorzów – w poniedziałek, 8 sierpnia o godz. 18.30. Istnieje duża szansa, że kielczanie podejdą do tego spotkania jako... wicelider T-Mobile Ekstraklasy! Czy tak będzie, okaże się po dzisiejszym meczu Podbeskidzia Bielsko-Biała z Jagiellonią Białystok, kończącym 1. kolejkę spotkań.
Wasze komentarze
w następny poniedziałek wszyscy na Arenie Kielc!
Dawać na Zbyszka!