Już dawno nie było tak ciekawie! Vive obroni tytuł?
W ostatniej Świętej Wojnie „żółto-biało-niebiescy” dostali mocny pstryczek w nos od odwiecznych rywali. Nie dziwi więc fakt, że podopieczni Bogdana Wenty pałają ogromną żądzą rewanżu na Wiśle Płock. Stawka jest bowiem ogromna. Vive walczy przecież o dziewiąte w historii Mistrzostwo Polski.
Na te mecze czeka się cały sezon. Nie dość, że mierzą się ze sobą dwie – delikatnie mówiąc – nieprzepadające za sobą zespoły, to ich rywalizacja musi wyłonić przyszłego mistrza. Zwolenników fazy play-off jest mniej więcej tylu, ilu przeciwników. Trzeba jednak przyznać, że tegoroczny wielki finał zapowiada się pasjonująco. Choć jeszcze parę tygodni temu odczucia były zupełnie inne. Vive bez wielkiego problemu na polskich parkietach niemiłosiernie lało kolejnych śmiałków, którzy odważyli się stawić czoło gladiatorom Bogdana Wenty. Bezsilna wydawała się także płocka Wisła, która nawet na swoim parkiecie gładko przegrała 22:35 w finale Pucharu Polski. Wtedy wszyscy już dopisywali „żółto-biało-niebieskim” kolejne mistrzostwo, bo przecież nikomu w głowie nie mieścił się fakt, że „Nafciarze” mogą się podnieść po takiej kompromitacji na swoim podwórku.
I wbrew wszelkiej logice jednak dali radę… I to jeszcze w Hali Legionów. W ostatniej kolejce rundy zasadniczej płocczanie niespodziewanie wygrali 32:29, i tym samym przerwali kapitalną serię Vive 53 spotkań bez porażki na polskich boiskach. – Najbardziej boli nas to, że przegraliśmy we własnej hali, przed swoimi kibicami. Nikt nie ma jednak patentu na wygrywanie, każdemu – nawet nam – może potknąć noga – mówi Mariusz Jurasik. Pozostaje więc pytanie: który mecz z „Nafciarzami” bardziej oddaje ich faktyczną siłę? Ten z Pucharu Polski czy z Superligi? – Ten obraz leży gdzieś po środku. Wisła nie jest wcale tak słaba, jak w finale Pucharu Polski, ale też nie jest chyba tak mocna, jak podczas ostatniego meczu w Kielcach. Ta jej rzeczywista siła leży gdzieś po środku – ocenia „Józek”.
O strachu przed Wisłą nie ma oczywiście mowy. Jest jednak szacunek i świadomość, że rywali za nic w świecie nie można zlekceważyć, zwłaszcza, że trener Lars Walther do dyspozycji będzie już miał Marcina Wicharego i Michała Zołoteńkę, którzy wyleczyli kontuzje. – Mamy swoje atuty, ale musimy zwrócić uwagę na to, że Wisła też dysponuje wieloma dobrymi zawodnikami. Naszym zadaniem będzie ograniczyć im pole manewru – stwierdził Bogdan Wenta.
Największym atutem Vive jest natomiast gra ofensywna. W dotychczasowych pięciu spotkaniach w play-offach „żółto-biało-niebiescy” za każdym razem rzucali przeciwnikom co najmniej 40 bramek. – Ta gra w ataku napawa nas naprawdę sporym optymizmem. Widać, że każdy z zawodników ma ciąg na bramkę, jest w gazie. Ostatnie tygodnie pokazały natomiast, że nieco gorzej wygląda za to sytuacja z obroną, gdyż także tracimy niemało bramek. Musimy nad tą defensywą jeszcze popracować, bo to właśnie tym elementem zazwyczaj wygrywa się mecze – przyznał Jurasik.
Dlatego właśnie pod tym kątem zorganizowane zostały sparingi z MMTS-em Kwidzyn (36:25) i Stalą Mielec (45:27). – Mieliśmy w nich swoje założenia, chcieliśmy przećwiczyć pewne elementy gry – w tym powrót do obrony – zdradził Wenta. A co szkoleniowiec myśli o grze ofensywnej swoich podopiecznych? – Patrzenie na tę liczbę rzucanych przez nas bramek może być troszkę mylące. Play-offy rządzą się swoimi prawami. Tu nie chodzi o to, aby rzucić jak najwięcej bramek, ale żeby wygrać. Czy rzucimy mniej niż 20 bramek, czy więcej niż 40 – to jest bez znaczenia, ważne jest zwycięstwo – powiedział trener.
Przed wielkim finałem wszyscy zadają sobie pytanie, ile potrwa rywalizacja kielecko-płocka. Czy tak, jak dwa lata temu potrzebne będzie pięć spotkań, czy może mistrz Polski będzie już znany po trzech potyczkach? – Gdzieś przeczytałem, że jeśli wygramy wysoko pierwszy mecz, to wtedy wszystko skończy się bardzo szybko – w trzech spotkaniach. Problem w tym, że to tylko gdybanie, w sporcie nigdy nie można być czegoś pewnym. Przestrzegam przed takim myśleniem, które z naszej strony mogłoby uchodzić zresztą za pewną arogancję – mówi popularny „Wentyl”.
Jedno jest pewne. Naszym szczypiornistom zarówno w sobotę, jak i w niedzielę niezwykle będzie potrzebna pomoc kibiców, najlepiej ubranych w jednolite żółte koszulki. – Wrzawa w hali na pewno się przyda, tym bardziej że doping pewnie zdeprymuje naszych rywali. My ze swojej strony zrobimy wszystko, aby nasi fani mieli w sobotę i niedzielę powody do radości – obiecuje „Józek”.
Obie weekendowe rywalizacje z Wisłą rozpoczną się w Hali Legionów o godzinie 17.30. Tych, dla których zabraknie miejsca na kieleckim obiekcie, zapraszamy do śledzenia relacji z cyklu Scyzorykiem wyryte!. Po spotkaniach na portalu będzie można przeczytać także zapisy z konferencji prasowych oraz wypowiedzi pomeczowe. Nie zabraknie także obszernych fotogalerii!
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
co do samego finału to osobiście obstawiam 3:2 dla Vive, ewentualnie 3:1.