Niefart Farta w tie-breaku
– Wieluń był w naszym zasięgu – wystarczyło tylko zagrać na swoim poziomie. Niestety, zagrywka nie funkcjonowała nam zbyt dobrze. Musimy wyjaśnić sobie kilka spraw – mówi Jan Król, zawodnik Farta Kielce.
Od zera do bohatera... i znów do zera. Fart Kielce w środę przegrał w Hali Legionów z Pamapolem Wielton Wieluń 2:3. Podopieczni Dariusza Daszkiewicza przy wyniku 0:2 podnieśli się z kolan i doprowadzili do wyrównania. Niestety, kielczanie w decydującym starciu musieli uznać wyższość rywala. – Chyba najbardziej nam szkoda tych dwóch wygranych setów, w których wszystko zaczęło dobrze funkcjonować – podkreśla Jan Król.
– Graliśmy blokiem, zagrywką i utrudnialiśmy rywalowi przyjęcie. W piątej partii straciliśmy trzy piłki, przez co przeciwnik zdołał nam odskoczyć. To był niefart Farta w tie-breaku – dodaje atakujący Farta.
Czy w ostatnim secie o porażce kieleckiego zespołu zdecydowały proste błędy? – Nie wiem. Wydaje mi się, że Wieluń miał trochę szczęścia. Radosław Rybak na zagrywce narobił nam wielu problemów – nie przyjmowaliśmy tego dokładnie i mieliśmy problemy ze skończeniem ataków – twierdzi Król.
Kolejny mecz pomiędzy tymi zespołami odbędzie się w najbliższą sobotę w Wieluniu. Co Fart powinien zrobić, by zrewanżować się rywalowi za porażkę w Kielcach? – Musimy sobie w czwartek wyjaśnić niektóre rzeczy. Czasami w łatwy sposób traciliśmy punkty. Porażka jest bolesna szczególnie, że Pamapol był w naszym zasięgu. Mogliśmy to zwyciężyć – wystarczyło tylko zagrać na swoim poziomie. Wierzę, że to my wygramy w następnym starciu – zaznacza „Farciarz”.
W rywalizacji o utrzymanie się w PlusLidze Pamapol wygrywa z Fartem 1:0. W tej fazie gra się do czterech wygranych. Zwycięzca rozegra baraż z pierwszoligowcem. Przegrany natomiast zostanie zdegradowany do pierwszej ligi.
Fot. Paula Duda
Wasze komentarze