Nie chcemy już nikogo lekceważyć
To był naprawdę mistrzowski wieczór w Hali Legionów. Imponujący wynik, ale równie efektowna okazała się gra Vive Targów, które dosłownie zmiażdżyły Zagłębie w pierwszym ćwierćfinale. – Gdy już wysoko prowadziliśmy, to mogliśmy sobie pozwolić na troszeczkę fantazji. Dlatego pograliśmy trochę pod publiczkę. Wprawdzie nie zawsze wszystko wychodziło, ale parę fajnych akcji pokazaliśmy – powiedział po meczu Daniel Żółtak.
Początek rywalizacji jednak nie był taki łatwy i przyjemny. Zagłębie długo dzielnie stawiało opór w szczelnie wypełnionej kieleckimi kibicami Hali Legionów. – Do około 20. minuty udawało nam się grać zgodnie z zaleceniami trenera. Zwalnialiśmy grę i nie pozwalaliśmy na szybkie kontry Vive. Potem jednak zaczęły się nasze głupie podania do koła oraz niecelne rzuty. Zespół gospodarzy, jak to ma w zwyczaju, zaczął odjeżdżać – narzekał Bartłomiej Tomczak, skrzydłowy gości.
W efekcie wynik rywalizacji rozstrzygnął się już w pierwszej połowie, którą mistrzowie Polski wygrali aż 22:13. – Wrzuciliśmy nasz piąty bieg. Dobrze biegaliśmy do kontr w pierwsze i drugie tempo. Dzięki temu zdobywaliśmy w miarę łatwe bramki i zdołaliśmy znacznie odskoczyć od rywala jeszcze przed przerwą – skomentował Daniel Żółtak.
Druga odsłona oczywiście toczyła się pod dyktando gospodarzy, którzy konsekwentnie rozbijali szyki Zagłębia. Na parkiecie dokonywana była prawdziwa rzeź niewiniątek, dlatego wysoki wynik 45:27 był całkowicie zasłużony. – Zagraliśmy swoją piłkę. Z każdej niewykorzystanej akcji rywala wyprowadzaliśmy kontrataki. Bardzo się cieszę, że dzisiaj w ataku wychodziło nam prawie wszystko. W obronie mogło być trochę lepiej, choć trzeba przyznać, że w drugiej połowie nastąpiło już małe rozluźnienie wśród chłopaków – powiedział Mariusz Jurasik, który popisał się w sobotę stuprocentową skutecznością, zdobywając aż 8 bramek. – Nasze tempo przez całe spotkanie było naprawdę mocne. Było widać, ze Lubin po przerwie troszeczkę siadł kondycyjnie. Próbowaliśmy cały czas grać do przodu i stąd ta wysoka wygrana – dodał Żółtak.
W czasie rywalizacji było widać, że „żółto-biało-niebiescy” chcą za wszelką cenę odkupić winy za zeszłotygodniową zupełnie niespodziewaną porażkę z Wisłą Płock, dlatego nawet do meczu z przeciętnym Zagłębiem kielczanie wyszli niezwykle skoncentrowani. – Nie chcemy już nikogo lekceważyć. Mecz z Płockiem pokazał, że sport jest nieprzewidywalny. Musimy zapominać o wynikach, jakie osiągnęliśmy z wszystkimi drużynami, bo przecież każda rywalizacja jest inna. Jeśli gramy od pierwszej do ostatniej minuty skoncentrowani, to wychodzą nam całkiem niezłe spotkania. Natomiast kiedy się rozluźniamy, to widać, że rezultat może być bardzo niekorzystny – mówił Kazimierz Kotliński, który w meczu z Zagłębiem wyszedł w wyjściowym składzie i popisał się kilkoma bardzo dobrymi interwencjami. – Cieszymy się, że nieco zmazaliśmy tę plamę sprzed tygodnia. Przez ostatnie dni sporo poukładaliśmy sobie w głowach, bo u nas one są najważniejsze. Myślę, ze dzięki temu ułożyliśmy sobie spotkanie zarówno w obronie, jak i ataku – w podobnym tonie wypowiedział się popularny „Yellow”.
– Jesteśmy bardzo zadowoleni z wysokiej wygranej, ale nie należy popadać w jakiś hurraoptymizm. Czeka nas bowiem ciężki mecz w Lubinie. Ciągle mamy w pamięci ostatnie spotkanie na Zagłębiu, gdzie w zasadzie męczyliśmy się do 59. minuty. Nie będzie to taki sam mecz jak dzisiaj – przestrzega natomiast „Józek”. Kielczanie jednak są świadomi swojej siły, dlatego nie ukrywają, że za tydzień będą chcieli rozstrzygnąć ćwierćfinałową rywalizację. – Kolejny mecz gramy w Lubinie. Chcemy się do niego odpowiednio przygotować i wygrać ćwierćfinał w dwóch spotkaniach – zakończył Żółtak.
fot. Paula Duda, Patryk Ptak
RELACJA. Coś niesamowitego. Absolutna bramka meczu. I pewnie jeden z ładniejszych goli całego sezonu! Dzomba z okolic własnego pola bramkowego podaje passem do Jachlewskiego, a ten z wyskoku zdobywa przepiękną bramkę. 45:27. Koniec! Tak kończą mistrzowie. Tak to wyglądało!
Wasze komentarze