Malarczyk: Ja się Wisły nie boję
Dziewięć meczów bez zwycięstwa, a w perspektywie mecz z liderem Ekstraklasy. Piłkarze kieleckiej Korony nie mają powodów do optymizmu. – Ale i nie zamierzamy się załamywać. Z Wisłą na boisku na pewno się nie położymy – deklaruje w rozmowie z naszym portalem wychowanek „żółto-czerwonych”, Piotr Malarczyk.
Stracić trzy gole w 12 minut to chyba duża sztuka?
Piotr Malarczyk: – No tak, nam się niestety udało tego dokonać. Najgorsze jest to, że nic nie zapowiadało, że mecz z Polonią tak właśnie się potoczy. Spotkanie zaczęło się dla nas znakomicie, już w 2. minucie udało nam się objąć prowadzenie, ale to, co stało się później...
Strzelony gol chyba was... podłamał?
– Po prostu za szybko uwierzyliśmy, że koszmar wcześniejszych meczów – i związanych z nimi porażek – już minął. Zamiast dalej być skupionym na spotkaniu i dalej pójść za ciosem, to prowadzenie nas rozluźniło. Po raz kolejny zabrakło nam koncentracji w kluczowych momentach. No i te błędy w grze. Tak jak w poprzednich meczach było ich zdecydowanie za dużo.
Przy pierwszej bramce dla Polonii, kiedy to ubiegł cię Artur Sobiech, nie powinieneś interweniować nogą, a nie głową?
– Na pewno mogłem się lepiej zachować, ale teraz łatwo powiedzieć, gdy już jest po fakcie. Artur zrobił to bardzo sprytnie, wsadził nogę jeszcze zanim piłka zrobiła kozioł, dzięki czemu skierował ją do bramki. Ja mam nauczkę na przyszłość, bo – tak jak mówię – zbyt łatwo dałem się w tej sytuacji wyprzedzić. Na pewno nie był to dla mnie łatwy mecz. Wiem jednak, że cały czas się uczę, w sobotę zagrałem dopiero 11. mecz w Ekstraklasie. Zdaję sobie sprawę z własnych niedoskonałości. Nie poddaję się jednak, dalej będę ciężko pracować, aby tych błędów popełniać jak najmniej.
Dziewiąty mecz bez zwycięstwa. Było źle, jest jeszcze gorzej. Niektórzy mówią – robi się tragicznie.
– Fajnie na pewno nie jest. Tym bardziej, że cały czas mamy kłopoty z obroną, tracimy bramkę za bramką. Mamy problem, ale w czym on tkwi? Naprawdę ciężko powiedzieć. W poprzednich meczach musieliśmy zawsze odrabiać straty, z Polonią byliśmy w komfortowej sytuacji, już na początku spotkania objęliśmy przecież prowadzenie. W drugiej połowie staraliśmy się, wyglądaliśmy już dużo lepiej, ale co z tego... Strat nie udało nam się odrobić i seria meczów bez zwycięstwa jest po prostu fatalna.
Fatalna jest też inna passa – w czterech kolejnych meczach tracicie po trzy bramki.
– To jest dla nas duży problem. Musimy się pod tym względem koniecznie poprawić. Inna sprawa, że winą za tę statystykę nie można obarczać tylko obrońców, bowiem za grę defensywną odpowiada cały zespół. Błędy się mogą zdarzać, ale w naszej grze jest ich zdecydowanie za dużo. Najgorsze jest to, że na treningach nasza defensywa prezentuje się pewnie, nie zdarzają nam się takie pomyłki. A w meczach – jak na złość – obrona prezentuje się fatalnie.
Kibice po meczu z Polonią mimo wszystko podziękowali wam za grę, ale zaznaczyli, że za tydzień liczy się tylko zwycięstwo.
– Na pewno damy z siebie wszystko. Wiadomo – mecze z Wisłą rządzą się swoimi prawami, tutaj nie wolno odpuszczać. Każdy z nas wie, jakie są relacje między kibicami obydwu drużyny i jak ważny jest to mecz dla ludzi z Kielc. Serca do gry na pewno nam nie zabraknie, zrobimy wszystko, aby wygrać, aby podziękować w ten sposób kibicom za ich wspaniałą postawę. Mimo że gramy fatalnie, oni dalej są z nami, nie odwrócili się od nas, wspierają nas na naszym stadionie, jeżdżą na wyjazdy. Są rewelacyjni, dlatego za tydzień musimy im się odwdzięczyć zwycięstwem.
Nie przestraszycie się lidera?
– Nie ma nawet takiej możliwości. Jeśli byśmy wychodzili na boisko z myślą, że w tym meczu nie mamy szans, to nie powinniśmy wtedy uprawiać tego sportu. To w piłce jest piękne, że każdy może wygrać z każdym, nikt przed rozpoczęciem spotkania jeszcze nie wygrał. Wisła też trzech punktów za mecz w Kielcach niech jeszcze sobie nie dopisuje.
Do składu na mecz z Wisłą wraca ten, którego do tej pory zastępowałeś, czyli Hernani. Liczysz na to, że z „Białą Gwiazdą” mimo wszystko wystąpisz od pierwszej minuty?
– Wszystko zależy od trenera. Na pewno przed meczem będzie miał on spory ból głowy, bowiem ze składu wypadli nam Jacek Markiewicz oraz Paweł Golański, którzy w niedzielę będą musieli pauzować za żółte kartki. Ja jestem gotowy do gry, na pewno Wisły się nie boję. A z „Białą Gwiazdą” już grałem i to w swoim debiucie w Ekstraklasie (Wisła wygrała to spotkanie 3:2 – przyp. red). Tamten mecz przegraliśmy, ale emocji nie brakowało. A w położeniu byliśmy równie ciężkim, jak teraz. Jedno jest pewne – w niedzielę na pewno się nie położymy, będziemy walczyć do upadłego. Oby z lepszym skutkiem niż ostatnio.
Rozmawiał Grzegorz Walczak
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
Ulatowski spuścił Cracovię przeca