Król: Odpuszczam Koronę. To nie Liga Mistrzów
Występ wypożyczonego z Jagiellonii Białystok obrońcy na Arenie Kielc stoi pod wielkim znakiem zapytania. Jak sam przyznaje, Korona nie jest przeciwnikiem, z którym warto ryzykować utratę zdrowia. Ale gdyby jednak zagrał... – Puri? Nie znam tego piłkarza – mówi Krzysztof Król, lewy defensor Polonii Bytom.
Piotr Borkowski: Pana wejście do nowej drużyny nie należało do szczęśliwych. Czy odniesiona przed inauguracją rundy kontuzja przeszkodziła w aklimatyzacji?
Krzysztof Król: - Trochę mi pokrzyżowała plany. Pierwszy konkretny sparing i od razu kontuzja. Przez to nie mogłem zagrać w dwóch pierwszych meczach rundy wiosennej.
Czy po powrocie ze Stanów Zjednoczonych jest pan rozczarowany poziomem polskiej ligi?
- Nie ma jakiegoś wielkiego rozczarowania. Mamy tutaj dobrego trenera. Nie dostrzegam znacznych różnic pomiędzy Polonią, a innymi polskimi klubami. Dysponujemy w Bytomiu bardzo dobrą drużyną. Trzeba wspomnieć, że w ostatnich sezonach klub ten zajmował w ekstraklasie szóste, siódme miejsce. To bardzo dobry wynik.
Dziwne, bo wydawałoby się, że różnice pomiędzy Chicago Fire, a Polonią Bytom widoczne są gołym okiem.
- Już w grudniu byłem dogadany ze Śląskiem Wrocław i moje wypożyczenie do Bytomia doszło do skutku z dnia na dzień. MLS reprezentuje zdecydowanie wyższy poziom od polskiej ekstraklasy. Ja jednak miałem ambicje, żeby grać w Europie. Mam ważny kontrakt z Jagiellonią i niestety muszę go wypełnić. Zdecydowano wypożyczyć mnie tutaj, gdyż z Cracovią i wcześniej wspomnianym Śląskiem nie osiągnięto porozumienia finansowego. W rzeczywistości nie miałem możliwości wyboru. To nie była decyzja moja, tylko działaczy Jagiellonii.
Najbliższym przeciwnikiem Polonii będzie Korona Kielce. Czy jest pan gotowy na rozegranie tego meczu?
- Dziś mieliśmy wewnętrzną gierkę i noga nadal mnie boli. Nie jestem gotów na sto procent, a nie mam zamiaru ryzykować. Nie mam trzydziestu lat, żeby jechać na zastrzykach. Dziś nie wyglądało to za dobrze, ale zobaczymy w piątek. Mam taką zasadę - jeżeli nie jestem w stanie dać z siebie wszystkiego, to po prostu nie wychodzę na boisko.
Nawet mecz z Koroną nie jest wart ryzyka?
- Mam przed sobą jeszcze wiele lat gry w piłkę. Przecież nie jest to spotkanie Ligi Mistrzów. To, że gramy z Koroną nie oznacza, że koniecznie muszę w tym meczu wystąpić. Jeśli wyjdę na boisko, to dam z siebie sześćdziesiąt czy siedemdziesiąt procent. Nie mam zamiaru robić z siebie pośmiewiska. Z bólem nie można zagrać tak, jak się potrafi w rzeczywistości. Unika się kontaktu z przeciwnikiem i otwartej gry, odczuwa dyskomfort.
Po pana stronie boiska w ekipie Korony biega Sander Puri. Byłby pan w stanie go powstrzymać?
- Nie znam tego zawodnika, bo nie analizowałem gry Korony. Jeśli mój występ doszedłby do skutku, to postarałbym się nie dać mu pograć.
Z panem w składzie Polonia miałaby większe szanse na wywiezienie korzystnego rezultatu?
- Jeśli jeden z zawodników ma kontuzję, to robi się miejsce dla drugiego. W Polonii nie ma piłkarza, którego nie dałoby się zastąpić.
Którego z zawodników Korony uważa pan za najgroźniejszego?
- Edi jest jednym z najlepszych piłkarzy. Potrafi świetnie uderzyć z dystansu. Drugi z zawodników, których cenię to Pavol Stano. Znam go jeszcze z czasów gry w Jagiellonii. Jest bardzo niebezpieczny podczas stałych fragmentów gry. Umie zdobywać bramki i robił to tak w Białymstoku, jak i później w Kielcach. Trzeba będzie odpowiednio go przypilnować.
Rozmawiał Piotr Borkowski.
fot. poloniabytom.com.pl, cracovia.pl
Wasze komentarze