Francuzi pękli, a wiara wróciła. „Dalej jesteśmy w grze o awans”
Pierwsze w tym sezonie zwycięstwo w Lidze Mistrzów odnieśli w niedzielę piłkarze ręczni Vive Targów Kielce. Mimo iż „żółto-biało-niebiescy” nadal muszą się oglądać na innych, to coraz bardziej wierzą w awans do następnej rundy. - Wszystko jeszcze jest możliwe - przyznał szczerze Paweł Podsiadło.
Nadzieja wróciła, bo mistrzowie Polski wygrali mecz, który określany był jako „pojedynek o być, albo nie być”. Porażka z Chambery ostatecznie przekreśliłaby szanse „żółto-biało-niebieskich” na wyjście z najtrudniejszej w historii grupy Ligi Mistrzów. Remis oznaczałby dokładnie to samo. W niedzielę liczyło się tylko i wyłącznie zwycięstwo. To, dzięki świetnej postawie w ostatnich 15 minutach, udało się osiągnąć. Podopieczni Bogdana Wenty wygrali i - jak się wydaje - już na dobre wrócili do walki o awans do 1/8 finału. - Byliśmy w bardzo ciężkiej sytuacji, ale cały czas wierzyliśmy w siebie. W Barcelonie udowodniliśmy, że jesteśmy w stanie coś w tej Lidze Mistrzów ugrać. Teraz pokonaliśmy Francuzów i naprawdę wszystko jest jeszcze możliwe. Dalej pozostajemy w grze - przyznał z radością rozgrywający Vive Targów, Paweł Podsiadło.
Sukces, czyli pokonanie zespołu z Sabaudii, nie przyszedł jednak łatwo. Przez 45 minut podopieczni Philippe Gardenta prowadzili z kielczanami bardzo wyrównaną grę. W tym czasie żadna z drużyn nie potrafiła zresztą wyjść na większe niż dwubramkowe prowadzenie. Przełamanie nastąpiło w ostatnim kwadransie. Mistrzowie Polski odskoczyli wówczas rywalom i ostatecznie wygrali pewnie, bo aż 31:25. - Wiedzieliśmy, że pękną. Franzuci grali w zasadzie jedną siódemką, my mieliśmy znacznie szerszą ławkę, i dzięki temu końcówka należała do nas - stwierdził Podsiadło. - Pomógł nam Kazik, zaczęliśmy lepiej grać w obronie, i skuteczniej rzucać w ataku. To okazało się kluczem do sukcesu - tak z kolei podsumował ostatnie 15 minut meczu jeden z bohaterów spotkania, Mateusz Zaremba.
To właśnie popularny „Zarek” w decydujących momentach brał na swoje barki ciężar zdobywania bramek. Rozgrywający Vive Targów potwierdził, że świetny występ w Barcelonie, nie był tylko jednorazowym wyskokiem. - Dałem z siebie tyle co i inni. Każdy z nas wniósł coś od siebie do tego zwycięstwa - stwierdził skromnie 26-letni zawodnik, którego nowym znakiem rozpoznawczym stały się rzuty z wyskoku z ... obu nóg. - Trener mi doradził, żebym próbował tak właśnie uderzać - zdradził z uśmiechem na twarzy rozgrywający Vive Targów.
Śmiać po meczu mogli się także inni zawodnicy kieleckiej drużyny. - Wygraliśmy i wróciliśmy do gry o awans - cieszył się kolejny bohater niedzielnej potyczki, strzelec sześciu bramek, Tomasz Rosiński. - W meczu u siebie chcieliśmy zrehabilitować się za nieudany występ we Francji. Bardzo dobrze pamiętaliśmy tamto spotkanie. Wtedy zaprezentowaliśmy się fatalnie, zagraliśmy naprawdę bardzo słabe zawody. W niedzielę może nie było idealnie, popełniliśmy kilka głupich strat, było troszkę niedokładności w naszej grze, ale to już jest mniej istotne. Na dogłębną analizę tego pojedynku na pewno przyjdzie czas - zaznaczył popularny „Rosa”. - Teraz już nie możemy się doczekać kolejnego meczu - dodał po chwili.
To właśnie najbliższy pojedynek, ze słoweńskim Celje, może okazać się dla "żółto-biało-niebieskich" kluczowy w kontekście walki o wyjście z grupy A rozgrywek Ligi Mistrzów. Rachunek jest prosty - zwycięstwo przedłuża nadzieje, porażka pozbawia kielczan szans. - Jeśli chcemy awansować, musimy po prostu tam wygrać. Nie ma jednak co ukrywać - to będzie bardzo trudny mecz - przyznał szczerze Rosiński. - Mamy 4 punkty, zostały trzy kolejki do końca i na pewno zrobimy wszystko, aby w kolejnych meczach zdobyć jak najwięcej „oczek”. Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa - podkreślił.
fot. Marek Kita
Wasze komentarze