Korona potwierdziła, że jest klasowym i mocnym rywalem
– W meczu z Koroną pokazaliśmy charakter. Być może zabrakło nam szczęścia, aby doprowadzić do wyrównania. Korona potwierdziła, że jest klasowym i mocnym rywalem – powiedział po spotkaniu z klubem ze stolicy świętokrzyskiego kapitan rezerw Jagiellonii, Mikołaj Wasilewski.
Mecz 1. rundy Fortuna Pucharu Polski idealnie rozpoczął się dla drużyny z Białegostoku, bo bramką zdobytą w 6. minucie. Jej autorem był Wasilewski. – Wiedziałem, że przed nami jeszcze sporo czasu, dlatego oczywiście była radość, ale zadawaliśmy sobie sprawę także z jakości piłkarskiej, której przecież nie brakuje Koronie. Zdawałem sobie sprawę, że nie możemy cofnąć się zbyt głęboko, niestety kielczanie szybko narzucili swój styl i doprowadzili do wyrównania. Szkoda, że tuż przed przerwą po naszym błędzie wyszli na prowadzenie, którego już nie oddali do końca – przyznaje kapitan.
– Wychodząc na mecz z Koroną wiedzieliśmy, że nie mamy nic do stracenia – zauważa trener Jagiellonii II Białystok, Adrian Żurański. – Nie ciążyła na nas presja faworyta. Zdawaliśmy sobie sprawę z różnicy klas, które dzielą oba zespoły. Powiedzieliśmy sobie jednak przed spotkaniem, żeby być odważnym i cieszyć się grą. Zapłaciliśmy za to stratą bramek, ale nie mam pretensji do zespołu, a biorę to na siebie, bo oczekiwałem ofensywnej gry. Postawiliśmy się przeciwnikowi z ekstraklasy, ale patrząc na przebieg rywalizacji trzeba przyznać, że to rywale mieli więcej sytuacji i mogli jeszcze w pierwszej połowie zamknąć sprawę wygranej – dodaje szkoleniowiec.
Mikołaj Wasilewski przyznaje, że "Jaga" tego dnia miała sporo szczęścia w defensywie. To jednak nie uchroniło ich przed stratą drugiej bramki, co było wynikiem błędu indywidualnego. – Chociaż straciliśmy gola „do szatni”, to w przerwie powiedzieliśmy sobie, że przed nami jeszcze jedna połowa, że możemy jeszcze to odwrócić. Wiara na pewno była w nas. Mówiliśmy sobie, że nie możemy się cofnąć, że musimy zachować spokój i szukać swoich szans. Pokazaliśmy charakter, być może przy odrobinie szczęścia moglibyśmy pokusić się o gola wyrównującego. Bardzo szkoda, bo naprawdę chcieliśmy, aby ta przygoda potrwała dłużej.
– Byliśmy skupieni, ale przeciwnicy wykonali swoją pracę. Można gdybać co byłoby, gdybyśmy nie stracili drugiej bramki do przerwy, bo przeciwnik nieco opadał z sił i prawdopodobnie z biegiem czasu nie atakowałby już tak żywiołowo. Korona postawiła nam wysokie warunki, ma jakościowych zawodników i dobrze utrzymuje się przy piłce. My grając w niższej lidze też mamy za sobą już sporo meczów i na pewno czujemy je w nogach. Nie udało się dziś wygrać, ale za nami fajna przygoda – podsumowuje Żurański.
Fot. Kamil Świrydowicz/www.jagiellonia.pl