Golański: Nie ma mowy o kryzysie
- Coś się w tej naszej grze zacięło. Co? Mecz z Jagiellonią pokazał, że naszym największym mankamentem była skuteczność. Teraz już nie ważny jest styl, chcemy po prostu przerwać tę serię porażek - mówi obrońca Korony Kielce, Paweł Golański.
Dwa mecze - dwie porażki. Tak wygląda bilans piłkarzy Korony Kielce z ostatniego tygodnia. Podopieczni Marcina Sasala najpierw - w lidze - ulegli warszawskiej Legii, by kilka dni później nie sprostać w Pucharze Polski Jagiellonii. Nic dziwnego, że zdaniem wielu, „żółto-czerwoni” po serii kolejnych zwycięstw, tym razem wpadli w lekki dołek. Na dyspozycji całego zespołu odbijają się zwłaszcza kontuzje kluczowych zawodników - Andrzeja Niedzielana i Nikoli Mijajlovica. - Za wcześnie, żeby mówić, że pojawia się u nas jakiś kryzys - odpowiada na te sugestie obrońca Korony, Paweł Golański.
I na potwierdzenie swoich słów dodaje: - Sami doskonale wiemy, że nie da się wszystkiego wygrać. Chcemy zwyciężać, ale cóż - przyszedł taki moment, w którym coś się zacięło. Co? Mecz z Jagiellonią pokazał, że naszym głównym mankamentem była skuteczność. Teraz jednak musimy udowodnić to, że jesteśmy kolektywem. Wygrywamy wszyscy, ale również wszyscy przegrywamy. Nie możemy się poddać, musimy walczyć do końca.
Golański, mimo porażki w spotkaniu z Jagiellonią, zauważa, iż cały zespół zaprezentował się już lepiej aniżeli w przegranym 1:4 pojedynku z Legią. - W środę rozegraliśmy całkiem niezłe spotkanie. Wyglądaliśmy już lepiej niż ostatnio. Sam mecz też mógł się podobać, bo oba zespoły postawiły na otwartą, ofensywną piłkę - podkreśla. Czego zatem zabrakło do wywalczenia awansu do kolejnej rundy pucharowym rozgrywek? Zdaniem Golańskiego największą bolączką Korony była skuteczność. - Mieliśmy pięć naprawdę dogodnych okazji do zdobycia gola, spośród których chociaż jedną wypadało wykorzystać. Niestety nie udało nam się trafić do siatki rywali, przez co też przegraliśmy.
Były zawodnik Steauy Bukareszt liczy na to, że zła karta wreszcie się odwróci, a Korona w końcu zacznie wygrywać. - W dwóch meczach pod rząd schodziliśmy z boiska pokonani. Teraz musimy koniecznie przełamać tę niemoc - zaznacza „Golo”. Okazja do rehabilitacji nadarzy się już w sobotę, kiedy to w Gdańsku kielczanie grać będą z miejscową Lechią. - Tam będzie się liczyć już nie styl, ale konkretna zdobycz punktowa. Przed meczem z Jagiellonią mówiliśmy sobie, że fajnie byłoby zagrać dobrze i pokusić się o zwycięstwo. Teraz jedziemy do Gdańska i chcemy walczyć o punkty. Nie ważne jak, nie ważne w jakim stylu, liczy się tylko to, abyśmy nie wrócili stamtąd z pustymi rękoma. Możemy nawet bronić się przez 90 minut, bylebyśmy tylko wygrali to spotkanie - przekonuje obrońca „żółto-czerwonych”.
fot. Marek Kita
Wasze komentarze