Gajtkowski: Muszę się pogodzić ze swoją rolą
- Problem braku skuteczności w naszym zespole nie istnieje. To dopiero pierwszy mecz w tym sezonie, w którym nie zdobyliśmy bramki. Nie ma co dramatyzować. Z pucharu odpadliśmy, ale teraz skupiamy się na lidze - mówi napastnik Korony Kielce, Krzysztof Gajtkowski.
Pucharowy, przegrany 0:1 mecz z Jagiellonią Białystok, dla trenera kieleckiego zespołu, Marcina Sasala, miał być w dużej mierze okazją do sprawdzenia mniej eksploatowanych dotychczas zawodników. Możliwość gry od pierwszej minuty mieli w środę tacy piłkarze jak Łukasz Maliszewski, Paweł Kaczmarek, czy też Krzysztof Gajtkowski. Nie wszyscy - co podkreślał na pomeczowej konferencji prasowej Sasal - otrzymaną szansę wykorzystali. Dosyć słabo wypadł zwłaszcza Gajtkowski, który nie zdołał stworzyć sobie pod bramką rywali żadnej dogodnej okazji do zdobycia gola.
Gdy w 58. minucie popularny „Gajtek” schodził z boiska, z trybun słychać było solidną porcję gwizdów. Napastnik „żółto-czerwonych” po meczu nie miał wesołej miny. - Czemu Andrzej Niedzielan strzela, a inni napastnicy - w tym ja - nie? Cóż, Andrzej gra cały czas, czuje się pewny, i pełen szacunek dla niego za to, że zdobywa dla nas bramki. Co do mnie - bardzo cieszę się z tego, że dostałem szanse. Od trzech, czy też dwóch miesięcy, zagrałem wreszcie od pierwszej minuty. To trochę mało, ale co zrobić. Muszę się pogodzić z taką rolą - mówi Gajtkowski. Gwoli ścisłości trzeba jednak zauważyć, że Gajtkowski ostatni raz w pierwszym składzie zagrał niemal dokładnie miesiąc temu, 21 września, w wygranym przez swój zespół meczu pucharowym z Wigrami Suwałki.
Zdaniem wielu siła ofensywna Korony jest w tym momencie uzależniona od Niedzielana. Pokazały to mecze z Jagiellonią i Legią, w których napastnicy Korony nie potrafili zdobyć ani jednego gola. W meczu z drużyną z Warszawy groźniejszy od snajperów z Kielc był nominalny obrońca, Pavol Stano. W pojedynku z Jagiellonią główną bolączką kieleckiej drużyny była za to nieskuteczność. Gajtkowski stara się jednak bagatelizować problem - Ciężko mówić o tym, że nieskuteczność jest jakimś naszym wielkim mankamentem, bo to był w zasadzie pierwszy mecz w tym sezonie, w którym nie strzeliliśmy żadnej bramki - podkreśla.
I dodaje: - We wszystkich pozostałych spotkaniach zdobywaliśmy przynajmniej tego jednego gola. Cóż, czasami tak bywa, że tych bramek się nie strzela. Nie w każdym meczu będziemy trafiać do siatki, to normalne. Czasami zdarzy się taki mecz, w którym tej bramki nie zdobędziemy. Tak jak dzisiaj. Napastnik Korony apeluje również, aby - pomimo porażki w meczu z Jagiellonią - zachować spokój przed najbliższymi spotkaniami. - Droga do zdobycia Pucharu Polski jest już zamknięta, ale nie ma sensu teraz dramatyzować. Została nam liga, jesteśmy na drugim miejscu w tabeli i chyba nikt w tym mieście nie myślał, że będziemy zajmować taką pozycję po 10 kolejkach sezonu. Tak więc nie przesadzajmy, bo z pucharu odpadliśmy, ale w lidze radzimy sobie całkiem dobrze - zaznacza.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze