Niewielkie szanse na występ Malarczyka i Petrowa w Łodzi. Dłuższa przerwa Błanika
Jak wygląda sytuacja kadrowa przed meczem z ŁKS-em Łódź? Mówiło się o powrocie Dawida Błanika, Piotra Malarczyka czy Bartosza Kwietnia. Kto pojedzie w najbliższą delegację?
W piątek 4 sierpnia Korona Kielce zagra na wyjeździe z ŁKS-em. Kamil Kuzera w ostatnim czasie nie mógł skorzystać z usług między innymi Piotra Malarczyka i Kyryło Petrowa, którzy okupili inauguracyjne starcie PKO Ekstraklasy urazami, a także choćby Dawida Błanika zmagającego się z kontuzją już od lipcowego zgrupowania w Opalenicy.
I choć początkowo mówiło się o możliwym powrocie skrzydłowego już na rywalizacje w Łodzi, to finalnie ten rozbrat potrwa jeszcze co najmniej do potyczki w 4. serii gier. Pod dużym znakiem zapytania stoi również szansa na grę dwóch wcześniej wspominanych Koroniarzy.
– Wszystko wskazuje na to, że nie zagrają. Przeprowadzimy badania, aby ocenić, czy podejmiemy ryzyko. Jednak jest określona droga, styl. Korona sobie musi radzić. Są inni zawodnicy. Będzie kilka zmian, ale to nie zmienia nastawienia na mecz. Dodatkową mobilizacją jest prawdopodobny komplet w sektorze gości. Musimy założyć sobie dwa, trzy warianty na ten mecz. Być może nawet zmiany struktury. Nie chcę odchodzić od swoje ustawienia. Jeżeli będziemy nieaktywni, lekko wyciszeni, to życie pokazuje, że jeżeli nie jesteś zdecydowany, to na tym tracisz – przyznał Kamil Kuzera.
Na swoją szansę liczą z pewnością nowi piłkarze w talii 40-latka. Adrian Dalmau i Martin Remacle już podczas potyczki ze Śląskiem pokazali duże możliwości oraz potencjał na wyniesienie zespołu na wyższy poziom. Problem pozostawał jednak aspekt przygotowania fizycznego, a także całkowitego wdrożenia do filozofii sztabu szkoleniowego. – Jesteśmy świadomi, że nie mogliśmy wrzucić tych graczy w obciążania kształtujące. Oczekiwania są względem nas duże, my też je mamy, więc musimy tym dobrze zarządzać. Wierzę w tym zawodników – zaznaczył.
W czasie okresu przygotowawczego część piłkarzy straciła w oczach "Kuziego" – większość z nich pożegnała się z klubem, a część kupiła sobie jego zaufanie. Jednym z zawodników z drugiego szeregu, którzy zbliżyli się do ścisłej kadry, był Miłosz Strzeboński. Jego rosnącą dyspozycję przerwała jednak kontuzja. – Miłosz tym drobnym urazem wybił nam się z rytmu, ale on ma bardzo dużą jakość. Jest w treningu i czekamy, co nam zaprezentuje. Zawodnik musi być przygotowany, a ja jestem otwarty – zakończył opiekun kielczan.
fot. Mateusz Kaleta