Karalek: Kiedy wspiera cię tylu kibiców, bólu nie ma
Niemalże zmartwychwstały i gotowy do gry na najwyższym poziomie. Jeszcze kilka dni temu nie mieliśmy pewności, czy Artsem Karalek do Kolonii w ogóle pojedzie. Dziś nie dość, że zagrał, to jeszcze sprezentował kibicom niemałe show na wagę awansu do finału!
– Ciężko cokolwiek powiedzieć o tym spotkaniu. Ale jakie to ma teraz znaczenie? Musimy odpocząć, a od rana szykować się do kolejnego meczu. Popełniliśmy błędy i trzeba będzie wystrzec się ich w finale – przyznaje Białorusin, którego występ w sobotniej potyczce nie był taki pewny...
Wszystko przez uraz kostki, który ciągnie się od kilkunastu dni, a więc od meczu finałowego Orlen Pucharu Polski. Karalek meczu z Orlen Wisłą Płock nie dokończył. Uraz był na tyle poważny, że w opuszczeniu parkietu musieli mu pomóc koledzy z parkietu.
Ekspresowe tempo rehabilitacji i determinacja gracza sprawiły, że ostatecznie Karalek w Kolonii wystąpił. Mało tego, zdobył cztery bramki i świetnie spisywał się w obronie. Jego gra miała ogromne znaczenie w awansie kieleckich szczypiornistów do finału. Tuż po zakończonym meczu z PSG, zawodnik Barlinek Industrii Kielce zapewnił, że w niedzielę również zagra. – U mnie dalej jest pół na pół, ale będę gotowy – zapewnia.
Niestety ból kostki nadal mu towarzyszy. – Ale kiedy grasz półfinał na takiej arenie, w miejscu wypełnionym 20 tysiącami ludzi, z czego duża część to nasi kibice, połowa hali na żółto... nie ma bólu... Ból jest w głowie... Dzięki adrenalinie walczysz, żeby wygrać – mówi Białorusin.
Fot. Patryk Ptak