Będziemy drżeli o utrzymanie. Lech nie dał szans Koronie
Naładowany energią i ambicjami początek, a następnie równomierny zjazd. Lech Poznań pokazał wielką formę, deklasując Koronę Kielce. Podopieczni Kamila Kuzera przegrali przy wypełnionej Suzuki Arenie 0:3. O utrzymaniu zdecyduje wynik meczu Śląska z Miedzią lub przyszłotygodniowe starcie żółto-czerwonych w Łodzi z Widzewem.
W składzie kielczan na to spotkanie zaszły dwie zmiany w porównaniu do meczu z Piastem Gliwice. Miejsce w środku pola stracili Ronaldo Deaconu oraz Marcin Szpakowski. Ich miejsce zajęli Dalbor Takac i Kyryło Petrow.
Kielczanie wyszli bardzo naładowani w tę potyczkę. Już pierwszy dwóch minutach stworzyli dwie bardzo dogodne okazje – w tym jedną stuprocentową. Przed wybitną okazją stanął wszak Nono, który agresywnie zaatakował bezpańską piłkę z powietrza na piątym metrze od bramki. Hiszpan chybił jednak minimalnie nad poprzeczką.
Lech nie zamierzał pozostać dłużnym. Goście zaprezentowali próbkę zespołowej siły w kombinacyjnych wymianach. Szukali także swoich szans strzałami z dystansu. Potężnymi uderzeniami zza szesnastki umiejętności Zapytowskiego sprawdził Skóraś i Kvekveskiri. Młody golkiper zdał jednak ten trudny egzamin, broniąc efektownie i efektywnie.
Z biegiem czasu Kolejorz coraz wyraźniej przejmował kontrolę nad tym starciem. Ekipa van den Broma bardzo śmiało poczynała sobie w ostatniej tercji pola gry. Bramka wsiała w powietrzu i rzeczywiście niepokojące przeczucia zmaterializowały się w 33. minucie. Ustępujący mistrzowie Polski rozegrali koronkową akcję, zamykając żółto-czerwonych tuż przed ich polem karny. Finalnie przyjezdni zdecydowali się na przyspieszenie gry prostopadłym podaniem do Velde, który stanął oko w oko z Zapytowskim i nie zawahał się wykorzystać tej sposobności do otwarcia wyniku.
Norweski pomocnik po kilku minutach był o włos od podwojenia zaliczki, gdy obił poprzeczkę Koroniarzy. Złocisto-krwiści nie potrafili odpowiedzieć na rosnąca przewagę rywali. Aż do doliczonego czasu. Gracze Kamila Kuzery wreszcie na poważnie zawitali na połowie oponentów, przeprowadzając jedną, ale bardzo konkretną akcję. Jacek Podgórski posłał idealne dośrodkowanie na głowę Jakuba Łukowskiego. Najlepszy strzelec miejscowych wyskoczył do strzału, sięgnął futbolówkę, kierując ją w lewą stronę Filipa Bednarka, jednak pomylił się o kilkadziesiąt centymetrów. Chwilę po tym wydarzeniu sędzia Lasyk zaprosił bohaterów tego widowiska do szatni.
Po zmianie stron nie doświadczyliśmy zmiany obrazu zawodów. Co gorsze, zmianie uległ wynik, który błyskawicznie ze stanu 0:1 urósł do rezultatu 0:3. Dwa szybkie ciosy wyprowadzili Marchwiński oraz Velde. Ten pierwszy skorzystał z błędu przy wznowieniu przez Marcelego Zapytowskiego, a następnie minął golkipera kielczan i wprowadził piłkę do pustej siatki.
Trzeci gol to ponownie niefrasobliwość w defensywie. Marius Briceag zgubił z radarów Norwega, który po centrze z lewej flanki został bez krycia na 7. metrze i delikatnym trąceniem głową pokonał po raz drugi beniaminka rozgrywek. To było ostatnie trafienie tej partii. Koroniarze pokazali charakter, nie złożyli bronili, ale nie byli w stanie czegokolwiek zdziałać na tle tak funkcjonującego Kolejorza.
O utrzymanie kielczanie będą bili się za tydzień w Łodzi, chyba że w niedzielnym spotkaniu Śląska z Miedzią wrocławianie stracą komplet "oczek".
Korona Kielce – Lech Poznań 0:3 (0:1)
Bramki: Velde 33'; 56', Marchwiński 53',
Korona: Zapytowski – Zator, Malarczyk, Trojak, Briceag (75’ Godinho) – Podgórski, Petrow, Takacz (62’ Deaconu), Nono (62’ Kiełb), Łukowski (62’ Błanik) – Szykawka (80’ Kostorz)
Lecha: Bednarek – Pereira, Dagerstal, Satka, Rebocho (85' Duglas) – Skóraś (75’ Wilak), Karlstrom, Murawski (85' Amaral), Velde (75’ Ba Loua), Kwekweskiri (65’ Sobiech) – Marchwiński
Kartki: Murawski
fot. Mateusz Kaleta