KORONAnacja odłożona. Korona bije lidera i jest o krok od utrzymania
Korona Kielce stanęła na wysokości zdania. Mało tego, dokonała czegoś wyjątkowego. Podopieczni Kamila Kuzery pokonali 1:0 lidera PKO Ekstraklasy, Raków Częstochowa, 1:0 po golu z rzutu karnego Jakuba Łukowskiego. Koronacja mistrza Polski oddalona w czasie. Utrzymanie coraz bliżej.
W składzie kielczan doszło do dwóch zmian. W jedenastce gospodarzy znów zawitał Piotr Malarczyk kosztem Marcusa Godinho. W koncepcje Kamila Kuzery na to spotkanie wpisał się również Dalibor Takaca, który "wygryzł" z podstawowej jedenastki Ronaldo Deaconu.
Od pierwszym minut to starcie było niezwykle otwarte. Obie drużyny naprzemiennie wymieniały się okazjami w ofensywie. Mimo wszystko przez znaczną część pojedynku od momentu premierowego gwizdka brakowało klarowanych sytuacji. Najlepszym potwierdzeniem tej tezy był suche statystyki, które nie wykazały ani jednego uderzenia na bramkę.
Na pierwszą taką próbę trzeba było czekać do 28. minuty, gdy po kombinacyjnej akcji Zatora z Takacem ten drugi spróbował swoich sił, by pokonać Kovacevicia. Od tego momentu ruszyła mała lawina na bramkę Rakowa. Chwilę po tej okazji kapitalnie z rzutu wolnego przymierzył Jakub Łukowski. Futbolówka po jego próbie trafiła zaś jedynie w słupek oraz zamurowanego golkipera gości. To nie był natomiast koniec emocji w tej serii zdarzeń, którą to zwieńczył rzut karny dla żółto-czerwonych.
Rzeczoną jedenastkę sprokurował Vlasyslav Kochergin. Wszak piłka spadła prosto na prawdą rękę defensora przyjezdnych. Początkowo sędzia Kwiatkowski wahał się ze wskazaniem na wapno. O przewinieniu gracza lidera PKO Ekstraklasy musiał przekonać się osobiście, podchodząc do monitora, gdzie pozostawił za sobą wszelkie wątpliwości.
Do rzutu karnego podszedł Jakub Łukowski. Skrzydłowy kielczan posłał mocne uderzenie w prawy róg bramkarza. Ten sam kierunek wygrał Kovacević, odbił strzał, ale na tyle pechowo, że ostatecznie przecisnął się do siatki. Koroniarze wyszli na zasłużone prowadzenie, którego nie oddali już do końca pierwszej części gry.
Po zmianie stron obraz gry nie uległ wielkiej zmianie. Żółto-czerwoni nadal byli świetnie zorganizowanym kolektywem, któremu nie potrafił stawić czoła Raków. Pomimo dwóch zmian jeszcze przed przerwą (na boisku zameldował się Lederman i Długosz) podopieczni Marka Papszuna nadal walili głową w mur.
Przyjezdni wreszcie doszli do stuprocentowej w 67. minucie, ale nie potrafili skruszyć kieleckiego monolitu, co za tym idzie, strzelić bramki. Gdy już zespołowi spod Jasnej Góry udało się spenetrować linię defensywą rywali, fantastycznymi interwencjami ratunkowymi popisali się Marceli Zapytowski oraz Miłosz Trojak.
Korona udanie wytrącała oponentów z rytmu. Długo czekaliśmy na kolejną dogodną okazję w polu karnym żółto-czerwonych. Ta nadeszła w 85. minucie. Jean Carlos ruszył lewą flanką, gdzie ograł Marcusa Godinho, po czym wpadł w "szesnastkę" i wyłożył piłkę jak na tacy Marcinowi Cebuli. Były piłkarz kielczan doszedł do wybornej szansy na 11. metrze, oddał strzał w pierwszym kontakcie, ale niezwykle anemiczny, dzięki czemu wpadł w ręce Zapytowskiego.
Gospodarze wydawali się być w tym meczu niepokonani i niezagrożeni. W jaki sposób wszak wytłumaczyć to, co stało w ostatnich sekundach? Koroniarze najpierw mogli podwoić przewagę, ale okazję sam na sam zmarnował Kacper Kostorz. Gdy wydawało się, że sędzia Kwiatkowski zakończy to spotkanie po wznowieniu z piątego metra bramkarza miejscowych, ten skiksował, wyłożył przedmiot gry do Gutkovskisa, a ten z kolei podał do Tudora, który nie trafił na pusta bramkę! Szalony finisz, ale z happy endem. Żółto-czerwoni są o krok od utrzymania!
Korona Kielce – Raków Częstochowa 1:0 (1:0)
Bramki: 36' Łukowski (rzut karny)
Korona: Zapytowski; Zator, Malarczyk, Trojak, Briceag; Łukowski (Błąnik 75'), Nono, Takac (Szpakowski 68'), Petrow (Kwiecień 75'), Podgórski (Godinho 68'); Szykawka (Kostorz 86')
Raków: Kovacević; Svarnas, Berggren (Długosz 39'), Tudor, Silva, Arsenić, Racovitan (Lederman 39'), Nowak (Wdowiak 74'), Kochergin (62'), Papanikolau, Piasecki (Gutkovskis 62')
Kartki: Zator, Takac, Kwiecień – Piasecki, Berggren, Svarnas, Cebula, Arsenić, Papanikolau
fot. Krzysztof Kolasiński