Krieger: W przerwie było ostro
– Nie zgodzę się z tym, że z Miedzią chcieliśmy wygrać jak najmniejszym nakładem sił. Pierwsza połowa nie była w naszym wykonaniu najlepsza, ale to wynikało bardziej z braku koncentracji, a nie z chęci oszczędzania się – mówi rozgrywający Vive Targów Kielce, Kamil Krieger.
Czwarte ligowe zwycięstwo odnieśli w środę piłkarze ręczni Vive Targów Kielce. Podopieczni Bogdana Wenty pokonali w Hali Legionów Siódemkę Miedź Legnica, 31:19. Rezultat ten może być jednak mylący. O ile w drugiej części meczu dominacja „żółto-biało-niebieskich” nie podlegała żadnej dyskusji, tak w pierwszej połowie spotkania goście z Dolnego Śląska byli dla mistrzów Polski bardzo wymagającym i zarazem równorzędnym rywalem. Skutek tego można było zobaczyć na tablicy wyników. Po pierwszych 30 minutach kielczanie prowadzili „zaledwie” 17:14. – Co tu dużo mówić, ta pierwsza połowa nam się po prostu nie udała – przyznaje zawodnik Vive Targów, Kamil Krieger.
Rozgrywający Vive Targów przyczyn tego, że mecz z Miedzią był przez długi czas tak wyrównany, nie szuka jednak w nadzwyczaj dobrej postawie gości z Legnicy, ale w słabszej grze swojego zespołu. – Chyba przystąpiliśmy do tego meczu za mało skoncentrowani i skutki tego widać było na parkiecie. Gdybyśmy od samego początku zaczęli grać normalnie, twardo w obronie, to wówczas nie byłoby tej nerwowości w naszych poczynaniach – twierdzi Krieger.
W drugiej części środowego spotkania mistrzowie Polski zaprezentowali się z o wiele lepszej strony. Wystarczy wspomnieć, że w ciągu 20 minut gry (od 30. do 50. minuty) kielczanie nie stracili ani jednej bramki! Czym była spowodowana taka metamorfoza „żółto-biało-niebieskich”? – W przerwie było ostro, powiedzieliśmy sobie w szatni kilka mocnych słów, i w drugiej połowie nasza gra wyglądała już całkiem nieźle. Całe szczęście ta sytuacja, nasza gra w pierwszej połowie, to wszystko podziałało na nas mobilizująco, dlatego też możemy się teraz cieszyć z kolejnego zwycięstwa – mówi były zawodnik MMTS-u Kwidzyn.
Wielu kibiców – oglądając środowe spotkanie mistrzów Polski z beniaminkiem PGNiG Superligi – mogło zastanawiać się, czy szczypiorniści Vive Targów nie byli bardziej myślami przy niedzielnym – o wiele bardziej prestiżowym – spotkaniu w Lidze Mistrzów, z Celje Pivovarną Lasko. Jak było w istocie? – Nie można powiedzieć, że chcieliśmy ten mecz wygrać jak najmniejszym nakładem sił. Każdego rywala trzeba traktować jednakowo, na każdego trzeba się odpowiednio sprężyć, stąd też nie ma co mówić o tym, że myślami byliśmy już przy niedzielnym meczu – zaznacza stanowczo Krieger.
Mecz z Miedzią był kolejnym, w którym szansę pokazania się otrzymała bardzo duża grupa zawodników. Czy tak spore roszady i fakt, że każdy mecz rozpoczyna inna siódemka zawodników, nie stanowią dla szczypiornistów z Kielc żadnego problemu? – Dla nas to bez znaczenia. Zresztą, trójka rozgrywających w każdym spotkaniu jest w zasadzie ta sama, największe zmiany są na skrzydłach. To jest zresztą normalne. Ćwiczymy teraz różne warianty gry obronnej, które wymagają udziału różnych zawodników. Tym też należy tłumaczyć to, że w ciągu każdego meczu jest tak wiele zmian – kończy Krieger.
fot. Paula Duda