Kostrzewa: Debiut w Kielcach to wielkie przeżycie
– Trochę musiałem czekać na swoją szansę, ale wreszcie się doczekałem. Cieszę się z tego debiutu. Radość jest tym większa, że swój pierwszy mecz mogłem zagrać tutaj, w Kielcach. To wspaniałe uczucie grać przed tak wspaniałą publicznością – mówi Damian Kostrzewa.
Zadowolony z debiutu?
Damian Kostrzewa: – Cóż, zawsze może być lepiej, ale myślę, że mam powody do satysfakcji. Pomijając ocenę mojej gry – spędziłem troszkę czasu na parkiecie, wykonałem kolejny krok w przód, dlatego mogę być zadowolony. Będę się teraz na każdym treningu oraz w każdym meczu starał udowadniać, że moja wartość jest duża, a ja sam wnoszę coś do gry Vive Targów Kielce.
Spodziewałeś się tego, że w meczu z Miedzią otrzymasz wreszcie szansę pokazania się? Bo przy okazji wcześniejszych pojedynków też mówiło się o tym, że trener Bogdan Wenta może dać ci szanse, a jednak – jak wszyscy wiemy – w spotkaniach tych siedziałeś na ławce rezerwowych.
– Ja muszę być zawsze gotowy do tego, aby pojawić się na parkiecie. Muszę być przygotowany na to, że trener zdecyduje się w którymś momencie na mnie postawić. Cieszę się z tego debiutu. Tym bardziej, że pierwszy mecz zagrałem tutaj, w Kielcach. To wspaniałe uczucie grać przed tak wspaniałą publicznością. Mam nadzieję, że zarówno ja, jak i również kibice kieleckiej drużyny, przeżyjemy wspólnie w tej hali wiele radosnych chwil.
Co by nie mówić to konkurencję na lewym skrzydle masz dużą. Nie myślisz sobie czasem, że zamiast być tym czwartym w kolejce, to może lepiej byłoby ogrywać się na wypożyczeniu?
– Nie, na pewno tak nie myślę. Wspólnie podjęliśmy decyzję o tym, że tutaj zostanę i – nie ukrywam – bardzo się z tego powodu cieszę. Zresztą, zarówno dla mnie jak i również dla innych chłopaków, ta ogromna rywalizacja stanowi dodatkową motywację do ciężkiej pracy. Liczymy się z tym, że w każdym momencie ktoś z nas może wystąpić w spotkaniu, dlatego każdy zawodnik w tym zespole czuje się potrzebny.
Wracając do samego spotkania – o ile w drugiej połowie wasza gra wyglądała nieźle, to z pierwszej części meczu nie możecie być chyba za bardzo zadowoleni? Z czego wynikało to, że Miedź dosyć długo utrzymywała z wami tak bliski kontakt?
– Nie ma co ukrywać – my, jako Vive Targi Kielce, w każdej minucie musimy udowadniać swoją klasę. Początek środowego meczu był w naszym wykonaniu za nerwowy. Nasza gra też nie wyglądała tak jak powinna. Całe szczęście w drugiej połowie zaprezentowaliśmy się już zdecydowanie lepiej. Obrona zafunkcjonowała, mogliśmy wyprowadzać kontry, lepiej zagraliśmy też w ataku pozycyjnym i ostatecznie zanotowaliśmy kolejne zwycięstwo.
A nie było tak, że mieliście w świadomości to, iż w niedzielę czeka was ważniejszy mecz, niż ten z Miedzią?
– Nie. My w każdym meczu, bez względu na to czy gramy z Miedzią, czy Celje, musimy udowadniać swoją klasę i stawiać czoła wszystkim rywalom. W niedzielę to będzie zupełnie inne spotkanie. Na pewno mecz ze Słoweńcami będzie dużo, dużo cięższy. My jednak postaramy się wygrać ten pojedynek i dobrze wejść w rozgrywki Ligi Mistrzów.
Liczysz na – choćby kilkuminutowy - występ w meczu z Celje?
– Trenuję po to, żeby grać, ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę z tego, że moje doświadczenie – w porównaniu z innymi zawodnikami grającymi u nas na lewym skrzydle – nie jest jeszcze tak duże, dlatego liczę się też z tym, że w najbliższym meczu mogę nie wystąpić. Mam jednak nadzieję, że powolutku, małymi kroczkami, wejdę w tę piłkę ręczną na najwyższym poziomie. Póki co muszę trenować, trenować i jeszcze raz trenować. Tylko w ten sposób mogę rywalizować z kolegami i walczyć o miejsce w składzie.
Rozmawiał Grzegorz Walczak
fot. Paula Duda
Wasze komentarze