Igor Karacić wrócił po kontuzji. I zagrał w reprezentacji przeciwko... swojemu bratu
Igor Karacić w sobotę po raz pierwszy pojawił się na boisku po kontuzji żeber. 31-letni rozgrywający PGE VIVE Kielce pauzował od początku grudnia, a po nowym roku rozpoczął przygotowania z drużyną narodową Chorwacji do styczniowych mistrzostw Europy. To było dla niego wyjątkowe spotkanie, bo zagrał w nim przeciwko... swojemu bratu, Ivanowi. Chorwaci zremisowali z Bośnią i Hercegowiną 33:33 w sparingowym meczu w ramach towarzyskiego turnieju Croatia Cup 2020.
Starszy z rodzeństwa okazał się lepszy od młodszego brata. Igor, zawodnik PGE VIVE, zdobył siedem bramek i był najskuteczniejszy w swojej ekipie. Ivan także zagrał dobry mecz - był drugim najlepszym strzelcem w zespole Bośni i Hercegowiny. Rzucił pięć goli. W meczu wystąpili też inni byli zawodnicy kieleckiego zespołu - bramkarz Marin Šego, Marko Mamić, Luka Cindrić i Željko Musa. Po przeciwnej stronie boiska biegał natomiast były zawodnik Orlenu Wisły Płock - Marko Tarabocchia.
To już nie pierwszy bratobójczy pojedynek pomiędzy rodzeństwem z Bałkanów. W podobnej sytuacji byli pięć lat temu, w Katarze, podczas mistrzostw świata. Z upływem lat staje się to dla nich coraz bardziej naturalne. Choć obaj grają dla różnych reprezentacji, podchodzą do tych meczów bez większych emocji.
Te, zdecydowanie większe, towarzyszą rodzicom. - Nie jest łatwo powiedzieć, komu kibicujemy, gdy grają przeciwko sobie. Razem spędzamy wakacje, święta, ostatnio także Boże Narodzenie. Z żoną modlimy się, aby żaden z synów nie doznał kontuzji - przyznaje na łamach chorwackiego 24sata.hr Ante Karacić, ojciec Igora i Ivana. Zaznacza także: - Dla wielu ta sytuacja jest niezwykła. Dla nas to normalne. Niektórym ludziom trudno oddzielić pewne rzeczy - przekonuje.
W rodzinie Karaciciów handball króluje nie od dzisiaj. Trzeci z rodzeństwa, najmłodszy, 23-letni Goran, także gra w piłkę ręczną. Jest bramkarzem i broni bramki tureckiego Adanasporu. On - podobnie, jak Ivan - wybrał grę dla reprezentacji Bośni i Hercegowiny. Jak na razie w pierwszej drużynie narodowej jeszcze nie zadebiutował, grał natomiast w zespołach młodzieżowych.
Dla każdego z trójki Karaciciów styczeń to ważny czas. Igor, rozgrywający PGE VIVE, wrócił po kontuzji i będzie chciał poprowadzić Chorwację po medale mistrzostw Europy. Jego drużyna zagra w Austrii z Białorusią, Czarnogórą i Serbią. Będzie faworytem. Dla Bośniaków jest to z kolei pierwszy w historii awans na europejski czempionat. Przed nimi duże wyzwanie - zagrają w mocnej grupie przeciwko Francji, Norwegii i Portugalii. Mecze odbędą się w norweskim Trondheim.
To właśnie kilometry spowodowały, że serce rodziców Igora i Ivana Karaciciów stanęło na rozstaju dróg. Kibicować będą obu, ale oglądać mecze - tylko jednego. - Postanowiliśmy zostać w Austrii z Igorem. Jest bliżej - przyznaje w rozmowie na łamach chorwackiego dziennika ojciec piłkarzy.
Zanim jednak mistrzostwa, Igor i Ivan mają ostatnie dni na przygotowanie na zawody jak najlepszej formy. Choć w ten weekend obaj biorą udział w tym samym, rozgrywanym w Chorwacji towarzyskim turnieju i w sobotę spotkali się ze sobą na boisku, czasu na pogawędkę poza nim... nie znaleźli. - Nasz harmonogram jest bardzo napięty - przyznają zgodnie bracia. Wzajemnie ściskają też za siebie kciuki na zbliżających się mistrzostwach Europy. Te rozpoczną się już 10 stycznia.
fot: Anna Benicewicz-Miazga