Nie mamy piłkarzy na miarę Ligi Mistrzów
– Plan minimum na te dwa wyjazdowe spotkania to zdobyć dwa punkty. Nasza sytuacja nie jest dramatyczna i z pewnością inaczej byśmy rozmawiali, gdybyśmy nie wygrali dwóch pierwszych spotkań – powiedział szkoleniowiec Korony, Marcin Sasal.
Trener Marcin Sasal rozpoczął dzisiejszą konferencję prasową od wytłumaczenia porażki z Jagiellonią Białystok w Remes Pucharze Polski. – Nie da się uniknąć komentarza po wczorajszym spotkaniu. Chcieliśmy awansować, zdobyć puchar i w głowie była walka w UEFA, ale szybko zostaliśmy sprowadzeni na ziemię. Stąd mój spokój po meczu i dziś. Nie mamy takiego zespołu, by pod presją grać co trzy dni… Cały czas mamy w głowie kwestię utrzymania się w lidze. Nie chcieliśmy odpuszczać rywalizacji w pucharze. Kibice byliby zaskoczeni gdybyśmy wystawili do gry z Jagiellonią rezerwę, albo tych chłopaków z Młodej Ekstraklasy. Takie coś oznaczałoby, że odpuściliśmy, lecz staraliśmy się zagrać w najmocniejszym składzie z jakimiś założeniami taktycznymi. Porażka boli, tym bardziej tak wysoka. Aczkolwiek Jagiellonia wygrała ten mecz zasłużenie… Bardziej chcieli, byli zmotywowani, a my jeszcze przed spotkaniem go rozegraliśmy i przegraliśmy mentalnie. W Kielcach łatwo wygraliśmy, może trochę szczęśliwie, ale stawiało nas to w dobrym punkcie. Niestety nie wykorzystaliśmy tego i pokazaliśmy, że nasza gra na wyjazdach pozostawia jeszcze wiele do życzenia – powiedział szkoleniowiec.
Jednak na zmiany i korekty Korona nie będzie miała zbyt dużo czasu, ponieważ już w sobotę kolejne ligowe emocje. – Mamy mało czasu na poprawki. Mimo porażki w Białymstoku nie możemy zapomnieć o tym, że czekają nas ciężkie mecze o utrzymanie. Kibice chcą, by nagle za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko się odmieniło, byśmy nagle zaczęli wygrywać. Uważam, że potrzebujemy na to czasu, ale najpierw trzeba się utrzymać. Drużynę buduję się miesiącami, a potem łatwo coś popsuć i trzeba wszystko zacząć od nowa – skwitował Sasal.
Czy Korona znajduję się obecnie w ciężkim stanie? – Podsumowując naszą grę w rundzie wiosennej: dwa mecze wygraliśmy, jeden zremisowaliśmy i jeden przegraliśmy. Uważam, że to jest bilans pozytywny. Nie można z nas robić nieudaczników – my chcemy walczyć i pracować. Naszym celem jest uzbierać jak najwięcej punktów i będziemy robić wszystko, by tego dokonać – podkreślił trener Korony.
Jakie są cele na przyszłe wyjazdowe rywalizacje? – Plan minimum na te dwa wyjazdowe spotkania to zdobyć dwa punkty. Staramy się uczynić krok do przodu, by nie przegrać tych meczów. Nasza sytuacja nie jest dramatyczna i z pewnością inaczej byśmy rozmawiali, gdybyśmy nie wygrali dwóch pierwszych spotkań i odpadli z pucharów – byłaby frustracja i nerwowość. Teraz zależy nam już tylko na potyczkach ligowych. Czy będą jakieś zmiany w „jedenastce” i „osiemnastce”? Zobaczmy, czy na „Młodej” ktoś mnie zaskoczy – każdy piłkarz Korony jest do mojej dyspozycji – powiedział Sasal.
Trener nie omieszkał przedstawić mediom najbliższych planów drużyny. – Jutro o 10:30 będziemy mieć trening. Potem wyjedziemy pod Wrocław i zabierzemy się do przygotowań. Przede wszystkim musimy piłkarzy przygotować mentalnie do rywalizacji ze Śląskiem. Potem zajmiemy się najbliższymi spotkaniami. Po sobocie mamy tydzień na Piast Gliwice, który w najbliższej kolejce gra z Jagiellonią. Zobaczmy jak im to wyjdzie i w jakich będziemy nastrojach po meczu ze Śląskiem Wrocław – stwierdził były trener Dolcanu Ząbki.
Czy w sobotę możemy się spodziewać innej Korony? – Popatrzcie sobie na Jagiellonię i jej rezerwy – ile ci zawodnicy mają stażu, gry w ekstraklasie i zobaczymy kto jest silniejszy na papierze… Można powiedzieć, że ta siła jest nieporównywalna. Jak się ma do rozegrania dobrym zespołem dziesięć meczów z przypadkowym rywalem, to można przegrać dwa z nich, a osiem się wygrywa. Nie chciałbym grać z „Jagą” w piątej, czy dziesiątej kolejce. Na szczęście zagraliśmy w pierwszej, wygraliśmy i uważam, że jest to dobry wynik. Siłę drużyn łatwiej ocenia się po meczu. Śląsk jest takim klubem, który jest w takiej albo nawet gorszej sytuacji niż my. Mieli spokojną jesień, a teraz są u dołu tabeli i ta potyczka będzie decydować o jej układzie. Jeżeli nie przegramy, to jesteśmy w grze i wrocławianie są zamieszani w walkę do końca. Jak my przegramy, to sytuacja będzie wyglądać odwrotnie. Jest to super ważny mecz! Trener Ryszard Tarasiewicz twierdzi, że o sile jego drużyny stanowi kolektyw. Uważam, że my wcale nie jesteśmy słabsi. Będziemy musieli troszeczkę inaczej zagrać i przygotować się do soboty byśmy nie byli niczym zaskoczeni – zapowiedział Sasal.
Trener „złocisto-krwistych” odniósł się również do wysokich oczekiwań kibiców dotyczących klubu. – Nie da się wziąć piętnastu nowych zawodników i zrobić z nich szybko drużyny. To znaczy można, oczywiście, ale trzeba mieć na to dwa worki pełne pieniędzy, a trzeci jeszcze w zapasie. Kłopoty zaczęły się zaraz po awansie, ponieważ nie da się grać w ekstraklasie piłkarzami pierwszoligowymi. Wszyscy negowali Marka Motykę, ale niesłusznie. A jakby zrobił mniej punktów? Mecze były efektowne, ale czegoś zawsze brakowało i było dużo remisów. Wtedy w wyjazdach Korona odniosła jedno zwycięstwo z Odrą Wodzisław i jeden remis w Gdańsku… Piłkarze mają słaba grę na wyjazdach w głowach. Udało się trenerowi Marcinowi Gawronowi zrobić remis w Chorzowie i ja miałem trochę szczęścia w Warszawie z Polonią. Takie są statystyki z rundy jesiennej. Nie musimy grać ładnie, bo tak to jest w filharmonii i można sobie iść posłuchać jeżeli jest taka potrzeba. My musimy zdobywać punkty i styl tutaj nie jest najważniejszy. Raz będziemy grać dwie inne połowy, raz będzie dobrze, a czasami nie. Brakuje nam stabilizacji w zespole i musimy sobie to wypracować. Na obozach przygotowaliśmy zawodników motorycznie, ale nie wszystko zostało jeszcze zrobione. Nie da się w dwa miesiące „pstryknąć” i uczynić by nagle było wszystko jak należy. W Polsce jest kilku cudotwórców, ale ja raczej jestem takim trenerem, który rzetelnie dochodzi do efektów. Oglądamy Ligę Mistrzów i tym się sugerujemy. Chcemy, by każdy piłkarz Korony grał pełne 90 minut, biegał i miał zdrowie do tego. Gdyby taki zawodnik był w Koronie, to już pewnie by w tym klubie nie grał. My mamy grać efektywnie, a nie efektownie. Nie lubię takiego gdybania, że jakby „Vuko” trafił do bramki to może inaczej byśmy teraz rozmawiali. Gdybyśmy wyłączyli komentarz tego pana ze wczorajszego spotkania, to inaczej każdy by to odbierał. Słuchając tego miałem wrażenie, że Jagiellonia zaraz będzie grała w Lidze Mistrzów, a my jesteśmy drużyną spod Kaukazu – nie obrażając nikogo. To jest sfera psychiki. Piłkarze doszli do wniosku, żeby wyłączyć tego pana i to jest plus, że oni to właśnie zauważyli – zakończył trener.
Wasze komentarze
Dawniej zawodnicy Korony pracowali w Iskrze i innych zakładach pracy, a potem szli na trening. O dziwo poziom zaangażowania był nawet większy niż u obecnych zawodników. Pytanie jakie się nasuwa to..co wy robicie na treningach???!!! Drapiecie się po d...ch czy co??